Strona głównaMagazynZniszczyć rodzinę. Szereg ustaw osłabiających więzy rodzinne

Zniszczyć rodzinę. Szereg ustaw osłabiających więzy rodzinne

-

- Reklama -

Bolszewicy, chcąc zniszczyć stary porządek społeczny, uderzając w Cerkiew prawosławną, przystąpili też do rozprawy z rodziną. Wprowadzili szereg ustaw, których celem było osłabienie tradycyjnych więzów rodzinnych. Miały one ułatwiać rozwody, znieść dyskryminację nieślubnego potomstwa i doprowadzić do przejęcia przez państwo wychowywania dzieci. Entuzjastami tych działań byli zwłaszcza Jewgienij Prieobrażenski i Nikołaj Bucharin.

Podjęli się oni zadania opracowania nowej etyki, którą powinien kierować się proletariat, dążący do wprowadzenia raju na ziemi. Nie miała ona rzecz jasna nic wspólnego z klasyczną etyką. Bucharin uważał w ogóle etykę jako bezużyteczny balast. W walce z wrogiem klasowym według niego nie powinny krępować żadne normy moralne. Wszystkie działania łącznie z uchodzącymi za sprawy prywatne, stosunki seksualne i życie rodzinne muszą być podporządkowane potrzebom społeczeństwa. Poglądy te były gorąco popierane przez bolszewiczki typu Aleksandry Kołłontaj, której rozpasanie erotyczne budziło u młodych bolszewików entuzjazm, a u starszych, łącznie z Leninem, zgorszenie. Postanowił on ograniczyć krucjatę przeciwko rodzinie, dostrzegając, że rodzina może być przydatna w budowie socjalizmu, jak rodzina w społeczeństwie kapitalistycznym.

Już w 1918 r. bolszewicy wprowadzili nowy kodeks rodziny i małżeństwa, który naruszał cały porządek społeczny, na którym opierała się carska Rosja. Miał on ułatwić budowę nowego społeczeństwa. Wprowadzał on ślub cywilny zamiast kościelnego, który przestał być uważany za ważny i obowiązujący. By zawrzeć ślub cywilny nie była potrzebna zgoda osób trzecich. Kodeks wprowadzał także wolny rozwód. Zezwolił on małżonkom na rozwiązanie związku tylko z powodu niezgodności charakteru. Jeżeli tylko jeden współmałżonek chciał rozwiązać swój związek, musiał iść z wnioskiem do sądu. Gdy obie strony chciały go unieważnić, nie musiały iść do sądu. Składały podanie do urzędu stanu cywilnego. Kodeks znosił też pojęcie „dzieci nieślubnych”. Dziecko urodzone poza małżeństwem miało takie same prawa, chociażby spadkowe, jak dziecko urodzone w legalnym związku.

Kobiety otrzymały też prawo dokonywania aborcji. Musiał ją jednak przeprowadzać lekarz w szpitalu, czyniąc to rzecz jasna bezpłatnie. Te rozwiązania prawne, pierwsze tego typu w świecie, nie zadowalały wszystkich bolszewików, a przede wszystkim „bolszewiczek”, czyli nielicznych kobiet, które poparły bolszewików w Rosji, sądząc, że doprowadzi ona do emancypacji kobiet. Osobą najbardziej reprezentatywną dla tego kierunku była Aleksandra Michajłowna Kołłontaj z domu Domontowicz, pochodząca z litewskiego książęcego rodu. Uznawała ona małżeństwo za „mieszczańskie ograniczenie”, zazdrość uważała za „przesąd burżuazyjny”. Domagała się od Lenina, by ten zniósł w ogóle instytucję rodziny. Jest ona dziś wspominana głównie dzięki swojej „Teorii szklanki wody”, w myśl której stosunek seksualny oznaczał dla niej tyle, co wypicie szklanki wody.

Była kochanką wielu

Tych szklanek Kołłontaj, która była słynną pięknością, „wypiła” rzecz jasna wiele. Jej pierwszą zdobyczą był następca tronu i przyszły car Mikołaj II. Biedak miał stracić dla niej głowę i chciał się z nią żenić. W 1903 r. wyszła ona za mąż za syna polskiego zesłańca Władymira Kołłontaja, uczestnika powstania styczniowego. W ruchu rewolucyjnym uczestniczyła od początku lat dziewięćdziesiątych, łącząc swoją działalność ze studiami z zakresu ekonomii i statystyki. Swoim erotycznym chuciom dawała upust w łóżkach przywódców rewolucyjnych. Byłą m.in. stałą kochanką Gieorgija Walentinowicza Plechanowa, filozofa uchodzącego za ojca marksizmu rosyjskiego. Nie jest wykluczone, że w tym okresie sypiała także z Karolem Kautskim, a nawet z samym Leninem. Dopiero w 1909 r. poznał on Innesę Armard, stanowiącą jedyną miłość jego życia. Był wprawdzie żonaty z Nadieżdą Krupską, ale ta nie zaspokajała, jak można wnosić, jego potrzeb. Kołłontaj nie była zbyt wybredna. W czasie swojego pobytu w Londynie w 1915 r., wykonując partyjne zadania, nawiązuje romans z 16 lat od niej starszym G. B. Showem, który jak wiadomo adonisem nie był. Być może idąc z nim do łóżka, wykonała partyjne zadanie, by pozyskać tego kontrowersyjnego twórcę dla potrzeb bolszewizmu.

Do legendy przeszły jej romanse z komisarzami w pierwszym rzędzie bolszewickim: Aleksandrem Szlapnikowem, komisarzem pracy i Pawłem Dybienką komisarzem marynarki wojennej. Z tym pierwszym uprawiała seks na sali obrad bolszewickiego kierownictwa w Smolnym za kotarą i to, gdy Lenin zasiadł już w prezydium był zmuszony Stalinowi wydać polecenie sprawdzenia, kto wydaje te podejrzane odgłosy. Kołłontaj nie czuła się bynajmniej skonfundowana. Nie ukrywała swoich erotycznych potrzeb, mówiła, że kocha wszystkich, począwszy od Lenina i oddaje się każdemu mężczyźnie, który jej się podoba…

Społeczeństwo powinno składać się z komun

Jej zachowanie było wyjątkiem, które budziło zgorszenie samego Lenina. Wizja społeczeństwa socjalistycznego, którą lansowała, nie była jakaś nowatorska, ale zerżnięta z Nikołaja Czernyszewskiego, pisarza i działacza politycznego, który 25 lat swojego życia spędził w koloniach karnych i na zesłaniu na Syberii. Jego powieść „Co robić?” zdaniem Lenina wywarła większy wpływ na polityczną postawę jego towarzyszy niż dzieła Marksa. Opierając się na Czernyszewskim, Kołłontaj sugerowała, że społeczeństwo powinno składać się z komun, w których ludzie wspólnie by żyli i pracowali. Dawną rodzinę zastąpiłaby nowa miłość grupy ze związkami opartymi na miłości, a nie ekonomicznych czy seksualnych względach – byłyby one łatwo rozwiązywalne i wolne od przeszkód, powodowane przez nierówność czy więzy rodzinne. Wszystkie dzieci, niezwłocznie oddzielone od matek, znalazłyby się pod wspólną opieką.

Poglądy Kołłontaj miały licznych zwolenników. Popierał je w swojej „Azbuce kommunizma”, czyli „Abecadle komunizmu” Nikołaj Bucharin, który w rozdziale poświęconym „Wychowaniu przedszkolnemu” poparł ideę odbierania dzieci rodzicom i wychowywaniu ich przez państwo. Pisze m.in.: „W burżuazyjnym społeczeństwie dziecko jest rozpatrywane jeżeli nie całkowicie, to w znacznym stopniu, jako własność swoich rodziców. Kiedy rodzice mówią: „moja córka”, „mój syn”, to oznacza nie tylko ich rodzinne stosunki, ale i prawo rodziców do wychowania własnych dzieci. To prawo z socjalistycznego punktu widzenia nie jest na niczym oparte. Oddzielny człowiek nie należy do siebie, ale do społeczeństwa – do ludzkiej rodziny. (…) Do społeczeństwa należy najwcześniejsze i podstawowe prawo wychowania dzieci”.

Także żona Zinowiewa Złata Lilina, pracująca w Ludowym Komisariacie do spraw Narodowościowych, w pracy „Socjalno-trudowoje wospitanije” pisała: „Czyż miłość rodzicielska w dużym stopniu nie szkodzi dziecku?… Rodzina ma charakter indywidualistyczny i egoistyczny i jeśli dziecko wychowuje się w niej, to staje się w dużej mierze aspołeczne i nabiera egoistycznych skłonności. Wychowanie dzieci nie jest prywatną sprawą rodziców, lecz zadaniem całego społeczeństwa”.

Jak podaje Richard Pipes, w ZSRR znaleźli się też ludzie, którzy chcieli te obłąkańcze wizje wcielać w życie. Najdalej w tej kwestii poszła radziecka Ukraina, której władze zamierzały: „odbierać rodzicom dzieci już w wieku czterech lat i umieszczać je w szkołach z internatem, gdzie miały być socjalizowane”. Plany te na szczęście pozostały nas papierze, z prozaicznego powodu braku pieniędzy na organizację nowego systemu.

Nie wierzył własnym uszom

Lenin uważał, że kobiety trzeba uwolnić od domowych trosk i ekonomicznego uzależnienia od mężczyzn, ale nie po to, żeby miały więcej czasu na seks, ale by mogły uczestniczyć w procesie wytwarzania. Popierał więc ideę tworzenia przez państwo żłobków, przedszkoli, pralni i kantyn, by kobietom ułatwić życie. Uczestnicząc w procesie wytwarzania dalej powinny być jednak żonami i matkami, strzegącymi życia własnych rodzin. Jak podkreśla Beryl Willams „Był jednak nieugięcie przeciwny wizji Aleksandry Kołłontaj i zastąpienie jej stylem życia komuny”. W rozmowie z Clarą Zetkin, która to zaraz przelała na papier, Lenin nie wymieniając nazwiska Kołłontaj, ustosunkował się negatywnie do jej działalności i głoszonych poglądów. Mówił: „Dowiedziałem się, że sprawy płci i małżeństwa są głównym tematem na wieczorkach z udziałem naszych towarzyszek. Są one najważniejszym przedmiotem zainteresowania, indoktrynacji politycznej i edukacji. Kiedy to usłyszałem, nie wierzyłem własnym uszom.

Pierwszy kraj dyktatury proletariatu, okrążony przez kontrrewolucjonistów z całego świata. Sytuacja w samych Niemczech wymaga maksymalnego skupienia wszystkich sił proletariackich, rewolucyjnych w celu pokonania nasilającej się narastającej kontrrewolucji. A tymczasem towarzyszki dyskutują sobie o sprawach płci. Takie błędne przekonania są szczególnie niebezpieczne w ruchu młodzieżowym. Łatwo mogą przyczynić się do nadpobudliwości i przesady w życiu płciowym niektórych, z uszczerbkiem dla młodego zdrowia i sił. Musi pani znać tę słynną teorię, że w społeczeństwie komunistycznym zaspokajanie popędu płciowego, miłości będzie równie proste i błahe, jak wypicie szklanki wody. Teoria szklanki woda zupełnie przewróciła w głowie naszej młodzieży… Zwłaszcza młodzi ludzie potrzebują życiowej radości i siły. Zdrowy wysiłek fizyczny, pływanie, biegi, piesze wycieczki, ćwiczenia cielesne wszelkiego rodzaju i wszechstronne zainteresowania intelektualne… W zdrowym ciele, zdrowy duch”.

Domagała się wolnej miłości

Lenin obawiał się, że bolszewiczki wyprowadzą rewolucję na manowce, topiąc ją w dyskusjach o wolnej miłości. Wódz rewolucji uważał, że jest stanowczo za wcześnie, by podnosić takie tematy. Groziło, że młodzież będzie oddawać się seksowi, zamiast koncentrować się na dźwiganiu w górę gospodarki. Swoje stosunki z Inessą Armand traktował nie jako przejaw wolnej miłości, lecz jako stosunki pozamałżeńskie. Jak wynika ze wspomnień żony Lenina Nadieżdy Krupskiej, ta po odkryciu romansu męża z Armand zaproponowała, że: „odejdzie od niego i zostawi mu wolną rękę, ale on kazał jej zostać”. Żyli dalej w „trójkącie”. Lenin zdawał sobie sprawę, że matka Nadii prowadzi ich dom, gotuje, a bez tych obu pań byłoby mu bardzo trudno funkcjonować. Wyciągając wnioski z własnych doświadczeń uważał, że bolszewikom jeszcze długo będzie potrzebna klasyczna rodzina.

Aleksandra Kołłontaj nie zrezygnowała bynajmniej z głoszenia swoich poglądów, które starała się wdrażać w życie. Opublikowała dwie prace. Pierwsza nosiła tytuł „Nowa moralność a klasa robotnicza”, a druga „Wolna miłość”. Opowiadała się ona za wolną miłością. Postulowała organizowanie swoistych warsztatów erotycznych, których uczestnicy nauczą się nawiązywania stosunków seksualnych, pozbawionych wszelkiej więzi emocjonalnej, jak i dominacji jednej osoby nad drugą. Zdaniem Kołłontaj tylko seks bez zobowiązań wpoi kobietom nawyk chronienia swojej osobowości w społeczeństwie opanowanym przez mężczyzn. Uważała ona również, że wszelkie postaci związków seksualnych są dopuszczalne. Zakładała również, ze rodzina zaniknie, a kobiety nauczą się traktować wszystkie dzieci jako własne.

Nieskrępowana swoboda seksualna ostatecznie w Rosji nie zatriumfowała. Burżuazyjna rodzina okazałą się silniejsza. Idee, które głosiła Aleksandra Kołłontaj nie zginęły jednak. Mają one swoich zwolenników i to nie tylko w Rosji.

Najnowsze