Po ogłoszeniu przez administrację amerykańską nowej „Strategii Bezpieczeństwa Narodowego” mamy pogrzeb. Będzie miał miejsce cichy pochówek geopolityki Jarosława Kaczyńskiego, choć politycy i propagandyści PiS póki co udają, że „Strategia” świetnie się w tę geopolitykę wpisuje.
O cóż chodzi? Na stronach 25–26 interesującego nas dokumentu czytamy o Europie: „Ten (europejski – A.W.) brak pewności siebie jest najbardziej widoczny w relacjach Europy z Rosją. Europejscy sojusznicy cieszą się znaczącą przewagą sił zbrojnych nad Rosją niemal pod każdym względem, z wyjątkiem broni jądrowej. W wyniku wojny Rosji na Ukrainie stosunki europejskie z Rosją są obecnie głęboko osłabione, a wielu Europejczyków postrzega Rosję jako zagrożenie egzystencjalne.
Zarządzanie stosunkami europejskimi z Rosją będzie wymagało znaczącego zaangażowania dyplomatycznego USA zarówno w celu przywrócenia warunków strategicznej stabilności na całym lądzie Eurazji, jak i ograniczenia ryzyka konfliktu między Rosją a państwami europejskimi.
Podstawowym interesem Stanów Zjednoczonych jest negocjowanie szybkiego zakończenia działań wojennych na Ukrainie, aby ustabilizować gospodarki europejskie, zapobiec niezamierzonej eskalacji lub rozszerzeniu wojny oraz przywrócić strategiczną stabilność z Rosją, a także umożliwić powojenną odbudowę Ukrainy, która umożliwi jej przetrwanie jako państwa. Wojna na Ukrainie miała swój tragiczny skutek w postaci zwiększania zewnętrznych zależności Europy, zwłaszcza Niemiec. Obecnie niemieckie firmy chemiczne budują jedne z największych na świecie zakładów przetwórczych w Chinach, wykorzystując rosyjski gaz, którego nie mogą zdobyć w kraju”. Z ujawnianych przez media zachodnie niejawnych załączników do Trumpowskich 28 punktów mających stanowić podstawę przyszłego pokoju wynika, że Amerykanie chcą przejąć Nord Stream, odbudować go za swoje pieniądze i pompować rosyjskie węglowodory do Europy.
Z całej „Strategii” wynika dość jednoznacznie, że Donald Trump traktuje Rosję jako partnera, podczas gdy obecną Europę, w postaci monstrualnego socjalistycznego i globalistycznego potworka, jakim jest Unia Europejska – jako wroga. Strategia jednoznacznie przyznaje rację moim analizom – uchodzącym dotąd za „onucowe” i „zbieżne z narracją Kremla” – o amerykańskiej chęci zbliżenia z Rosją, aby spróbować odciągnąć Federację Rosyjską od ścisłego sojuszu z Chinami. Dla tego celu Trump jest gotowy poświęcić interesy Kijowa, realistycznie uznając, że Ukraina wojnę przegrała i musi uznać nową terytorialną rzeczywistość.
„Strategia Bezpieczeństwa Narodowego” to całkowita ruina geopolityki Jarosława Kaczyńskiego. Ten prawie osiemdziesięcioletni polityk – mentalnie tkwiący w czasach Zimnej Wojny, toczącej się w latach jego młodości – przyjmował dwa aksjomaty. Pierwszym była wrogość do Rosji postrzeganej jako prosty spadkobierca Związku Radzieckiego i oczywiste zagrożenie dla Polski. Drugi aksjomat głosił, że strategicznym sojusznikiem Polski (i rzekomo istniejącego Trójmorza) są Stany Zjednoczone, które pozostają wierne paradygmatowi z czasów Zimnej Wojny, iż największym wrogiem „wolnego świata” jest i będzie neokomunistyczna Rosja, autokratycznie rządzona przez Putina. Przy okazji, utrzymując strategiczny sojusz z Waszyngtonem, Warszawa może sobie pozwolić na luksus delikatnego eurosceptycyzmu. Nie jest nam potrzebna federalizacja Unii Europejskiej i wspólna polityka obronna, gdyż gwarantem naszej suwerenności przez rosyjskim zagrożeniem jest NATO z dominującą pozycją USA.
Ze „Strategii Bezpieczeństwa Narodowego” czarno na białym wynika, że świata geopolityki Kaczyńskiego już nie ma. Trump ogłosił chęć zbliżenia z Rosją, traktowaną jako sojusznik przeciwko globalizmowi, którego rzecznikiem jest Unia Europejska. W imię tego zbliżenia zamierza dogadać się z Putinem na temat podziału wpływów w Europie wschodniej, gdzie granice Ukrainy to tylko jeden z elementów.
Wniosek ze „Strategii” jest prosty: nie można być nadal strategicznym sojusznikiem USA w Europie, prowadząc politykę antyrosyjskiej histerii. Polityka antyrosyjska będzie dla Waszyngtonu kłopotliwa, gdyż wrogiem Stanów Zjednoczonych są Chiny, a nie Rosja. Ten z sojuszników europejskich USA, który będzie prowadzić politykę antyrosyjską, może nieopatrznie zaangażować Waszyngton w konflikt z Moskwą. W tej sytuacji Stany Zjednoczone, mając do wyboru między lojalnością sojuszniczą wobec Warszawy a geopolityczną rozgrywką na linii Waszyngton – Moskwa – Pekin o panowanie nad światem i światowy podział wpływów, będą musiały dokonać wyboru, kierując się swoją racją stanu.
Oto proklamacja bezsensu pisowskiej rusofobii w oparciu o sojusz ze Stanami Zjednoczonymi.
Niestety nie wierzę, że Jarosław Kaczyński uzna, iż nadszedł czas na polityczną emeryturę. Domyślam się, że kompletnie nie rozumiejąc przemian geopolitycznych na świecie, PiS będzie teraz próbowało przeczekać, licząc, iż „Trump w końcu zrozumie”, jaka jest Rosja i kim jest Putin. Pisowcy i pisowskie media cały czas są nadal na wojnie z Rosją, jakby świat zatrzymał się w 1988 roku. W sumie pisowcy mogą tę strategię wypierania rzeczywistości przyjmować dopóki są w opozycji. Długofalowo będzie to jednak wymagało podjęcia strategicznej decyzji. Jakie są możliwości? Są dwie.
Pierwsza to postawienie na sojusz z USA, szczególnie, że „Strategia” wyraźnie wskazuje na Polskę jako na jeszcze „zdrowe” państwo, z którym Waszyngton chce współpracować przeciwko globalistycznej Unii Europejskiej. Ale podtrzymanie tego sojuszu będzie wymagało resetu stosunków z Rosją. Druga możliwość to podtrzymywanie frontu antyrosyjskiego pomimo stanowiska Waszyngtonu. To zaś wymaga zmiany polityki europejskiej PiS, a mianowicie doszlusowania do Donalda Tuska i Ursuli von der Leyen w projekcie federalizacji UE i stworzenia wspólnej armii unijnej w obliczu zagrożenia rosyjskiego.
Innymi słowy, Kaczyński musi dziś wybrać między tandemem Trump – Putin albo von der Leyen – Tusk. Właśnie dlatego wybór emerytury byłby dlań i dla Polski najlepszym rozwiązaniem.