W jednym z ewangelickich zborów w Dolnej Saksonii doszło do wydarzenia, które wywołało szerokie poruszenie w Niemczech i poza nimi. Duchowna postanowiła sięgnąć po niekonwencjonalne środki, by zwrócić uwagę na nabożeństwo i zachęcić do udziału osoby rzadko pojawiające się w kościelnych ławkach.
Kościół jak klub nocny
Zamiast tradycyjnej liturgii, uczestnicy spotkania zobaczyli… pokaz tańca na rurze. Do świątyni zaproszono profesjonalną tancerkę, która wystąpiła przed zgromadzonymi wiernymi. Po występie atmosfera jeszcze bardziej odbiegła od kościelnej rutyny — wiernych zachęcono do wspólnego tańca przy muzyce techno, a dopiero potem głos zabrała pastorka Lisa Koens.
Taniec na rurze a biblia
Duchowna tłumaczyła swoją decyzję odwołując się do Biblii, w której taniec wielokrotnie pojawia się jako forma oddawania czci Bogu. W jej ocenie forma ruchu i ekspresji nie powinna być z góry wykluczana z przestrzeni religijnej. Koens podkreślała także, że taniec na rurze nie musi mieć jednoznacznych skojarzeń.
Jak wyjaśniała, pierwotnie był on wykorzystywany w amerykańskich lokalach rozrywkowych, by przyciągać mężczyzn, jednak z czasem — według niej — kobiety nadały mu nowe znaczenie.
– Uwolniły się – stwierdziła, opisując przemianę tej formy tańca w dyscyplinę sportową i sposób wyrażania siły oraz kontroli nad własnym ciałem.
Mimo to zaproszona przez nią kobieta była tak ubrana, że taniec mógł się kojarzyć jednoznacznie erotycznie.
Taniec na rurze miał symbolizować… Adwent
W takim kontekście pokaz miał symbolizować Adwent jako czas wewnętrznego wyzwolenia. W trakcie kazania pastorka zachęcała wiernych do refleksji nad tym, co ich ogranicza i w jaki sposób mogą zerwać z własnymi „więzami” — zarówno duchowymi, jak i życiowymi.
Niecodzienne nabożeństwo wywołało ogromny skandal. Nie jest to jednak odosobniony przypadek – u ewangelików w kościołach dzieją się różne dziwne rzeczy.