Strona głównaWiadomościŚwiatZnany niemiecki koncern płaci mniej Polakom w przygranicznym centrum logistycznym i unika...

Znany niemiecki koncern płaci mniej Polakom w przygranicznym centrum logistycznym i unika odpowiedzi na pytania

-

- Reklama -

„W brandenburskim centrum logistycznym Zalando 80 proc. pracowników to Polacy. Ich zarobki powinny być wyższe” – poinformowała „Berliner Zeitung”.

Jak się okazuje, wykorzystywanie Polaków przez Niemców to istna tradycja narodowa. Związek zawodowy Verdi zorganizował w poniedziałek strajk ostrzegawczy w w centrach logistycznych oraz przed outletami niemieckiego Zalando.

To jedna z największych w Europie platform do sprzedaży odzieży, obuwia i akcesoriów.

Związkowcy wybrali celowo okres przedświąteczny.

„Podczas gdy Zalando werbuje klientów rabatami, odnotowując rekordową sprzedaż, a jego centra logistyczne w Mönchengladbach, Erfurcie i Ludwigsfelde mają działać na pełnych obrotach, pracownicy jasno dali do zrozumienia: 'Bez dobrych warunków pracy nie ma mowy o płynnej wysyłce'” – podaje dw.com.

W Ludwigsfelde w Brandenburgii Zalando zatrudnia około 180 pracowników. Około 80 proc. pochodzi z Polski. Połowa z nich codziennie dojeżdża do pracy przez granicę.

Pracują w systemie zmianowym w godzinach 5.55 do 23.35.

– I to bez dodatków za pracę w późnych godzinach lub w nocy – powiedział BZ związkowiec z Verdi.

Redakcja wprost zapytała, „czy były modowy start-up, a dzisiaj multimilionowa firma z Berlina wykorzystuje polską siłę roboczą”. Wysłał też pytania do Zalando o płace, a do związków zawodowych o procesy logistyczne.

„Verdi pomaga pracownikom Zalando w zorganizowaniu swoich rad zakładowych, ale natrafia to na przeszkody” – czytamy.

„Szczególna struktura utrudnia organizację: jest wielu dojeżdżających, praca na zmiany jest monotonna, a ponieważ wielu pracowników ledwo mówi po niemiecku, stanowi to dodatkową przeszkodę w ciężkiej codziennej pracy” – podkreśla BZ.

W Niemczech oburzenie wywołuje też kwestia płac. W Ludwigsfelde większość pracowników zarabia 2518 euro brutto miesięcznie (ponad 10,6 tys. zł), czyli 14,53 euro za godzinę. To niewiele więcej, niż niemiecka płaca minimalna, czyli 12,82 euro.

„Tymczasem w Brandenburgii w handlu detalicznym stawka godzinowa w umowach zbiorowych wynosi 17,76 euro. To miesięcznie – bez dodatków – około 400 euro brutto więcej, przy dwóch godzinach pracy tygodniowo mniej” – wskazuje BZ.

Związkowcy zwracają też uwagę, że w tym roku Zalando spodziewa się zysku przed opodatkowaniem w wysokości 550-600 mln euro. Wskazano, że to 36 tys. na pracownika.

– Pieniądze są, muszą tylko trafić do tych, którzy je wypracowują. Pracownicy zasługują na swój sprawiedliwy udział – powiedział niemiecki związkowiec.

W odpowiedzi dla gazety Zalando podało, że orientuje się w „powszechnych w branży logistycznej wynagrodzeniach”. Nie odpowiedziało jednak na pytania o różnice płacowe między berlińską centralą firmy a centrami logistycznymi. Związkowcy z Verdi twierdzą, że w Berlinie zarobki są o wiele wyższe, niż w centrum logistycznym.

Zalando podało natomiast kilkunastoprocentowe podwyżki w Mönchengladbach w zachodnich Niemczech oraz w Erfurcie na wschodzie kraju, na wydłużenie urlopu do 30 dni, dodatek świąteczny i wakacyjny oraz inne dodatki pracownicze. „Deutsche Welle” podkreśla, że jeśli chodzi o podwyżki, to firma „i tak byłaby zobowiązana ze względu na wzrost płacy minimalnej”.

Niemieckie media zwracają też uwagę, że Zalando „jest sponsorem reprezentacji Niemiec w piłce nożnej”, w związku z czym powinien „być w społeczeństwie wzorem w zakresie uczciwości i odpowiedzialności”.

Najnowsze