– Nie uciekłem, tylko na razie nie wracam – powiedział Zbigniew Ziobro w rozmowie z „Super Expressem”. Zarzucił też ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu Waldemarowi Żurkowi „partactwo”.
Ziobro ma usłyszeć od prokuratury 26 zarzutów. Śledczy chcą, by trafił też do aresztu, ale decyzja w tej sprawie zapadnie dopiero na posiedzeniu 22 grudnia.
Sama decyzja też może nie wystarczyć – Ziobro przebywa w Budapeszcie. Póki co rząd podjął działania w celu ograniczenia możliwości podróży Ziobry. Zatrzymano jego paszport dyplomatyczny, a MSWiA wszczęło procedurę zablokowania paszportu prywatnego.
– Zamiast mnie zatrzymują moje paszporty. To dowód partactwa Żurka. Wielokrotnie łamali prawo nielegalnie przejmując prokuraturę, nielegalnie odwołując prezesów sądów, czy odsuwając od orzekania sędziów. Nielegalnie likwidowali losowy system przydzielania sędziów do spraw. A wszystko to robili po to, by zagwarantować sobie wpływy na sprawy polityczne. Idąc ta drogą powinni być konsekwentni i też nielegalnie mnie zatrzymać , kiedy byłem w kraju – powiedział „Super Expressowi” Zbigniew Ziobro.
Zwrócił też uwagę, że prokuratura przesłała wniosek do Sejmu o uchylenie mu immunitetu, gdy przebywał w Budapeszcie na oficjalnej i zapowiadanej przedtem konferencji.
– Wbrew temu co mówią, nie uciekłem, tylko na razie nie wracam – przekonywał Ziobro.
– Nie będę ułatwiał działań przestępcom, którzy dziś rządzą w Polsce. Wobec bezprawia, które się dzieje w kraju, uznałem, że muszę stawić temu opór. W miarę upływu czasu nawet Silni Razem będą patrzeć na Żurka jako na bezradnego fujarę, który zawalił sprawę, bo nie potrafili mnie zatrzymać w Polsce – mówił polityk PiS.

