Łukasz Warzecha w ostrych słowach skomentował działania rządu, który doprowadził do zamknięcia polskiego konsulatu w Irkucku. Jak podkreślił, „w imię krótkotrwałego efektu piarowego poświęcono kilkanaście tysięcy Polaków”. Stwierdził też, że osoby mówiące, że Polacy „mogli wrócić”, a raczej wyjechać do Polski, to „kretyni”.
Rosja zamknęła polski konsulat w Irkucku. Poinformowano, że jest to „odpowiedź na działania polskich władz, które od 23 grudnia wycofują zgodę na funkcjonowanie Konsulatu Generalnego Federacji Rosyjskiej w Gdańsku”. Więcej o tym przeczytacie w artykule poniżej.
Rosja odpowiada na krok Sikorskiego. Konsulat Generalny RP w Irkucku zostanie zamknięty
W mediach mętnego nurtu skupiano się nie na przyczynach, tylko na efekcie, jakoby ten wziął się znikąd. Standardowo rzucano hasła o „złej Rosji”, ale pominięto wcześniejsze działania rządu oraz możliwość przewidzenia i – co ważniejsze – zapobieżenia zamknięciu konsulatu.
Przy okazji w narracji prounijnych mediów oberwało się też Polakom, którzy – przypomnijmy – nie znaleźli się w przeważającej większości w Rosji na własne życzenie. Ich przodkowie zostali siłą zesłani na nieprzyjazne ziemie.
Do tych politpoprawnych komentarzy odniósł się na X publicysta Łukasz Warzecha. Nie szczędził przy tym dosadnych słów.
„Muszę się jednak odnieść do fali, mówiąc wprost, kretyńskich wpisów w reakcji na rosyjski odwet w postaci zamknięcia ostatniego polskiego konsulatu w Irkucku. Wiele komentarzy odnosi się wprost z pogardą do Polaków mieszkających w Rosji: 'sami sobie winni’, 'mogli wrócić’ itd.” – napisał na X Łukasz Warzecha.
Jak stwierdził, było „jasne, że posunięcie pana ministra Sikorskiego wywoła odwet – cofnięcie zgody na działalność ostatniego polskiego konsulatu w Rosji”.
„Skala tego kraju powoduje, że ma to dla polskich obywateli walor kompletnie inny niż dla rosyjskich zamknięcie konsulatu w Krakowie czy Gdańsku. Z Irkucka do Moskwy, gdzie działa polska ambasada, jest 6 tys. km. Konsulat w Irkucku obsługiwał tych członków polskiej mniejszości, którzy mieszkali na ogromnym obszarze Rosji wschodniej. Teraz dla załatwienia czegokolwiek czeka ich wyprawa do Moskwy” – wyjaśnił publicysta.
Następnie wprost stwierdził że „jeśli ktoś pisze 'mogli wrócić’, to jest kretynem”.
„Polska mniejszość zwłaszcza na tamtym obszarze to w dużej części potomkowie polskich zesłańców, którzy uzyskali polskie obywatelstwo na tej podstawie, ale życie mają ułożone w Rosji. Są obywatelami polskimi, ale trudno od nich oczekiwać, żeby rzucili nagle całe swoje życie, bo Polska postanowiła być głównym machaczem szabelką wobec Rosji” – stwierdził Warzecha.
„Działanie pana Sikorskiego oceniam jako wprost szkodliwe. Konsekwencje były znane. W imię krótkotrwałego efektu piarowego poświęcono – według rosyjskiego spisu powszechnego z 2010 r. – kilka lub kilkanaście tysięcy Polaków, którzy zamieszkują w tamtym obszarze Rosji” – podkreślił.
Następnie przypomniał, że „żelazną zasadą” jest to, iż „poważne państwo nie porzuca swoich obywateli”.
„Polskie państwo bardziej ceni sobie bezproduktywne efekciarstwo niż tę regułę. Co więcej, zakładam, że identycznie mogłaby się zachować poprzednia władza” – podsumował Łukasz Warzecha.
Muszę się jednak odnieść do fali, mówiąc wprost, kretyńskich wpisów w reakcji na rosyjski odwet w postaci zamknięcia ostatniego polskiego konsulatu w Irkucku. Wiele komentarzy odnosi się wprost z pogardą do Polaków mieszkających w Rosji: „sami sobie winni”, „mogli wrócić” itd.…
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) November 28, 2025

