Europoseł Konfederacji Wolność i Niepodległość opublikowała na swoim kanale na YouTube rozmowę z polskim posłem do Parlamentu Europejskiego Grzegorzem Braunem. Pojawił się w niej wątek związany z Januszem Korwin-Mikkem.
Zajączkowska-Hernik chciała się dowiedzieć, czy Braun zamierza wrócić do polskiego Sejmu. Polityk potwierdził. – Janusz Korwin-Mikke będzie miał miejsce na pańskich listach? – zapytała.
– To jest moje zobowiązanie polityczne i osobiste. Ja byłem świadkiem tego, jak niegodziwie, a też i politycznie po prostu głupio postąpiono z panem prezesem Korwinem, któremu wszyscy, wszyscy coś zawdzięczamy. I ponieważ byłem tego świadkiem, jako członek Rady Liderów Konfederacji, w związku z tym wśród wielu innych celów, które wyznaczam naszemu działaniu, jest także i ten i jestem bardzo dumny, że mogę być w tej sprawie pomocny. Pełna aktywacja polityczna prezesa Korwina – oświadczył Braun.
– Panie pośle, co do prezesa Janusza Korwina-Mikkego oczywiście, że wiele mu zawdzięczamy. Ja sama jestem tą osobą, która trafiła do polityki dzięki niemu. W 2014 r. to on był tą osobą, która przekonała mnie do siebie, do tego że trzeba wreszcie wziąć odpowiedzialność i próbować coś zmienić, choćby dlatego, żeby zostawić dobrą, bogatą, dumną, normlaną, bezpieczną Polskę dla swoich dzieci – oświadczyła Zajączkowska-Hernik.
– Ale to, jak prezes Korwin-Mikke jednak niszczył naszą pracę – i ja, jako kobieta chyba mogę się o tym wypowiedzieć najlepiej, dlatego że… – grzmiała, ale Braun zareagował.
– Ja się zacząłem czuć nieswojo, proszę zaprosić tu pana prezesa Korwina – powiedział lider Konfederacji Korony Polskiej.
– Może to jest dobry pomysł – przyznała europoseł Konfederacji Wolność i Niepodległość.
– Natomiast tak, ja mam niestety takie doświadczenia, że moja praca, którą włożyłam w to, by Konfederacja uzyskała jak najlepszy wynik w wyborach parlamentarnych, została po prostu przez prezesa Korwina, niestety, zniszczona i ja bardzo nad tym ubolewam, bo ja widzę, że prezes Korwin sam, niestety, ale burzy swój własny pomnik – grzmiała.
– No to mamy protokół rozbieżności, ale jak do tej pory nie jest on jakiś miażdżąco obszerny – skwitował Braun.
Zajączkowska-Hernik przedstawiła narrację dobrze znaną z czasów sekowania Korwin-Mikkego z Konfederacji. Przypomnijmy, że 28 października 2023 r., a więc niedługo po wyborach parlamentarnych, odbyła się Rada krajowa partii Nowa Nadzieja, wchodzącej w skład sejmowej Konfederacji Wolność i Niepodległość – wówczas jeszcze z Konfederacją Korony Polskiej w składzie. Janusz Korwin-Mikke miał złożyć wniosek o wyrzucenie Przemysława Wiplera oraz miała zostać omówiona i rozliczona kampania wyborcza. Po spotkaniu Sławomir Mentzen poinformował, że Korwin-Mikke nie będzie startował z list Konfederacji w kolejnych wyborach. Wtedy też po raz pierwszy podkreślał, że „to musiało tak się skończyć”.
„Korwin-Mikke jest legendą, człowiekiem absolutnie wybitnym, który dla przyszłych pokoleń będzie ojcem idei wolnościowej w Polsce. Z olbrzymim bólem serca muszę jednak stwierdzić, że obecnie jego działalność tej idei nie pomaga.
Mówiłem mu wielokrotnie, że swoimi wypowiedziami szkodzi już przede wszystkim sobie. Ośmiesza swoją legendę, niszczy swój pomnik. Powinien być takim, jakim widzieliśmy go na czerwcowej konwencji Konfederacji. Stary weteran, ojciec duchowy, latarnia morska, pokazująca kierunek i pilnująca, żebyśmy nie zeszli z właściwej drogi. Niestety wybrał inaczej. Wielokrotnie prosiłem go o opamiętanie. Niestety nic to nie dało” – grzmiał wówczas.
Dalej pisał, że nie chciałby, aby uznano, że „robimy z JKM kozła ofiarnego”. „Błędów oczywiście było dużo więcej. W tym jednak przypadku nabrałem pewności, że Korwin-Mikke nie tylko nie wyciągnie żadnych wniosków, co jeszcze będzie uważał, że nam jego aktywność pomaga” – grzmiał.
„Wiem, jak wielu ludziom się to nie spodoba. Mnie też się nie podoba. Nie chciałem tego. Niestety odpowiedzialność za projekt polityczny, za przyszłe wyniki, za sprawienie by wysiłek naszych kandydatów i sympatyków nie był marnowany, zmusza mnie do podjęcia tej ciężkiej decyzji. Stanąłem przed tragicznym wyborem. Dalsza obrona tego wielkiego człowieka prowadzi do niemożliwości bronienia zasad, w które on wierzy. Nasza idea jest ważniejsza od nas samych. Idee Korwina są ważniejsze od Korwina. Jestem przekonany, że on zrobiłby na moim miejscu dokładnie to samo co ja” – czytamy dalej.
„Będzie mi go niezwykle brakować. Czuję się, jakbym tracił ojca.
Bardzo żałuję, że to musiało tak się skończyć” – zakończył wówczas.
Mentzen atakuje Korwin-Mikkego. „Nie mam pojęcia czemu mówi takie głupoty”
Więcej na temat kampanii, po której usunięto Janusza Korwn-Mikkego z zakładanej przez niego Konfederacji można znaleźć w debiutanckiej książce redaktora „Najwyższego CZAS!”-u i nczas.info Radosława Piwowarczyka „Kampania Konfederacji 23. Brudna prawda”. Znalazły się w niej również przypomnienie najważniejszych wydarzeń, ciekawostki, analizy oraz komentarze. Pozycję można nabyć TUTAJ.
W odcinaniu się od słów Korwin-Mikkego przodował m.in. Krzysztof Bosak. Poseł Konfederacji już w sierpniu 2023 r. krytycznie odnosił się do słów legendarnego wolnościowca i podkreślał, że „nie za Janusza Korwin-Mikkego należy oceniać Konfederację”. Wówczas głośno było o słowach prezesa-założyciela Nowej Nadziei, który wskazywał, że jeśli partia chce walczyć o 15 proc. poparcia, to „musi mieć 10 razy więcej głosów idiotów i wpisuje się do programu to, co idiota zrozumie”.
Bosak dawał do zrozumienia, że Korwin-Mikke musi odejść, ponieważ Konfederacja „jest partią, która posiada przywództwo młodsze o generację i, powiedziałbym, z bardziej właściwym podejściem”. Przyznał też, że prezes-założyciel „jest usuwalny, ale nie ma takiej decyzji w jego partii własnej, ponieważ jest tam wielkim autorytetem”.
Zamiast bronić w mediach Korwin-Mikkego, Bosak kilkukrotnie wypominał jednemu z liderów Konfederacji „nieszczęsną historię” z fundacją Patriarchat, „z którą nic nie mają wspólnego, poza tym, że Korwin tam polazł”, choć legendarny wolnościowiec podkreślał, że został tam zaproszony prywatnie, a nie jako konfederata. Co kuriozalne, cała afera nie dotyczyła nawet słów Korwin-Mikkego, ale samej jego obecności na wydarzeniu, podczas którego padło m.in. stwierdzenie, że kobiety należy traktować „jako część dobytku”.

