Strona głównaGŁÓWNYNarzędzie samooskarżenia. Obywatel traktowany jak niewolnik

Narzędzie samooskarżenia. Obywatel traktowany jak niewolnik

-

- Reklama -

Jedną z najczęściej przywoływanych części amerykańskiego prawa jest Piąta Poprawka do Konstytucji. Dotyczy ona prawa obywatela do odmowy zeznań, które by go mogły pogrążyć. Chroni tym samym przed zmuszaniem do składania zeznań, którymi mógłby oskarżyć samego siebie. „Masz prawo milczeć – mówi konstytucja amerykańska – gdyby twoje słowa mogłyby zostać użyte przeciwko tobie w procesie karnym”. Odnosi się to do pytań śledczego, policjanta, prokuratora, a nawet sądu. Jest to część tzw. prawa Mirandy, które wynika wprost z V poprawki. Jak w prawie europejskim wygląda taka poprawka?

W prawie europejskim nie ma „poprawek” jako takich, ale prawo do milczenia i nieobciążania samego siebie jest uznane i chronione, choć w inny sposób. To prawo wynika z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC), która w Artykule 6 o prawie do rzetelnego procesu sądowego głosi, że „Każdy oskarżony o popełnienie przestępstwa ma prawo do odmowy składania zeznań oraz do tego, by nie był zmuszany do obciążania samego siebie”.Ten zapis jest potwierdzony i rozwinięty przez orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCz) – np. w sprawach Funke v. France (1993), Saunders v. UK (1996). Podobne stanowisko podziela Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej, która w Artykule 48 ust. 2 mówi, że „Każdemu przysługuje prawo do zachowania milczenia oraz do nieobciążania samego siebie”.

- Reklama -XVII Konferencja Prawicy Wolnościowej

W praktyce oznacza to, że (a) nie musisz zeznawać przeciwko sobie – ani na policji, ani w sądzie; (b) milczenie nie oznacza przyznania się do winy; (c) nikt nie może cię zmusić do dostarczenia dowodów na swoją winę (np. dokumentów, haseł, przyznania się).

Czy w Polsce to prawo też istnieje?

Tak, w Polsce prawo do odmowy składania zeznań lub odpowiedzi na pytania, które mogłyby nas obciążyć, jak najbardziej istnieje i jest zagwarantowane zarówno przez Konstytucję RP, jak i Kodeks postępowania karnego (k.p.k.). Konstytucja RP – art. 42 ust. 2 mówi: „Każdy, przeciw komu prowadzone jest postępowanie karne, ma prawo do obrony we wszystkich stadiach postępowania. Może też odmówić składania wyjaśnień lub odpowiedzi na pytania bez podania przyczyny”.

- Prośba o wsparcie -

Czyli nikt nie może nas zmusić, żebyśmy mówili cokolwiek, co mogłoby nam zaszkodzić. W Kodeksie Postępowania Karnego, Art. 175 § 1 (dla podejrzanego/oskarżonego) zapisane jest: „Oskarżony ma prawo odmówić składania wyjaśnień albo odmówić odpowiedzi na poszczególne pytania”. W Art. 183 § 1 (dla świadka): „Świadek może odmówić odpowiedzi na pytanie, jeżeli odpowiedź mogłaby narazić jego lub osobę mu najbliższą na odpowiedzialność karną”. Oznacza to w praktyce, że:

  • Możemy milczeć na policji, w prokuraturze i w sądzie.
  • Nie musimy się nikomu tłumaczyć z tego, że odmawiamy odpowiedzi.
  • Nie można nas za to ukarać – milczenie nie jest przyznaniem się do winy.
  • Mamy też prawo do konsultacji z adwokatem przed podjęciem decyzji, czy mówić.

Jeśli jestem akurat podejrzany o przestępstwo i policja zadaje mi pytania, mogę powiedzieć: „Korzystam z prawa do odmowy składania wyjaśnień” lub jako świadek: „Odmawiam odpowiedzi, ponieważ mogłaby mnie (lub moich bliskich) narazić na odpowiedzialność karną.”

JPK – narzędzie samooskarżenia

W takim razie, na jakiej zasadzie ja, jako podatnik mam obowiązek (przymus) co miesiąc wypełniać JPK (tzw. Jednolity Plik Kontrolny), który jest jednym wielkim aktem oskarżenia samego siebie?

Zasada nemo se ipsum accusare – nikt nie ma obowiązku oskarżania samego siebie stoi więc w sprzeczności z obowiązkami podatkowymi, które wymagają aktywnego „donoszenia na siebie” w formie deklaracji, takich jak JPK. Jak to możliwe? A no tak, że utarło się (cóż za dziwaczne określenie), iż prawo podatkowe to nie to samo co prawo karne.

JPK (Jednolity Plik Kontrolny) to (podobnie jak obowiązkowe Deklaracje ZUS) to zestawy informacji o operacjach gospodarczych firmy lub osoby (np. JPK_VAT), który podatnik ma obowiązek przesyłać co miesiąc do urzędu skarbowego/ZUS. Jest to bowiem forma samosprawozdawczości, która: (a) umożliwia fiskusowi automatyczne wykrywanie nieprawidłowości, oraz (b) pozwala na błyskawiczne kontrole krzyżowe między firmami.

Czy nie narusza to przypadkiem prawa do nieoskarżania samego siebie i nie narusza Konstytucji? Nie, odpowiada państwo, uznając, że konflikt jest pozorny, bo prawo do milczenia dotyczy spraw karnych, gdzie grozi odpowiedzialność za przestępstwo. W podatkach ponadto obowiązuje tzw. system samoobliczenia – czyli podatnik musi sam wyliczyć i zapłacić należny podatek.

Jeśli podatnik świadomie zatai w JPK prawdę i zostanie to uznane za przestępstwo skarbowe, wtedy prawo karne (skarbowe) jednak obowiązuje – a skoro tak, pojawiają się odpowiednio: prawo do milczenia oraz inne gwarancje procesowe. Czyż nie jest to brak konsekwencji? Tym bardziej że kary i środki karne i podatkowe wykorzystują te same narzędzia i kary.

Dopóki podatnik się pomylił – poinformowano mnie w ZUS i KAS – mam prawo do składania korekty – nie jest to forma przyznania się do winy, lecz element jedynie „samooczyszczania”. Gdyby jednak postępowanie przeszło w sprawę karną skarbową, wtedy podatnik miałby prawo do odmowy złożenia wyjaśnień, odmowy odpowiedzi na pytania, lub milczenia – bez negatywnych skutków procesowych.

Dwie różne gałęzie prawa, dwie różne zasady – i obie są legalnie współistniejące.

Ale prawo to jest prawo! Czy to cywilne, rolne, administracyjne, podatkowe etc. Co za różnica? Prawo jest niezależne od tego, do jakiej gałęzi należy. Jeśli mówimy o „prawie do milczenia” (czyli o zasadzie, że nikt nie może być zmuszony do oskarżania samego siebie), to powinno ono obowiązywać w całym systemie prawnym, a nie tylko w jednej wybranej (na jakiej zasadzie?) jego dziedzinie. Tym bardziej że zasada nemo se ipsum accusare jest uniwersalna, wywodzi się z prawa naturalnego i została uznana przez: Konstytucję RP, Europejską Konwencję Praw Człowieka, oraz Kartę Praw Podstawowych UE. Ergo: powinna chronić obywatela wszędzie – i w sądzie karnym, i w urzędzie skarbowym.

Wielu pytanych przez mnie prawników i konstytucjonalistów twierdzi, że prawo do nieoskarżania samego siebie powinno chronić jednostkę w każdej formie relacji z państwem. Zwłaszcza tam, gdzie za niewłaściwe działanie grozi kara (np. grzywna, utrata majątku, wykluczenie). Jeśli obywatel ma obowiązek mówić – państwo nie powinno używać tych słów przeciwko niemu. A jeśli ma milczeć – to milczenie powinno być szanowane wszędzie, nie tylko w sądzie karnym.

Niewolnictwo

Nie chodzi tylko o rozliczanie, bo zeznanie podatkowe jest w końcu dobrowolnym wyborem, ale o to, że prócz płacenia podatku ja podlegam przymusowi wykonywania bezpłatnej pracy na rzecz organów skarbowych w celu samooskarżenia się. A jeśli przez nieuwagę lub błąd w interpretacji okaże się, że popełniłem błąd – urzędnik czy funkcjonariusz może mnie zamknąć do więzienia. To jest to przecież nadużycie. Jeśli chcą mnie skazać, niech to zrobią sami. Wikłanie mnie w samooskarżanie jest pastwieniem się nade mną, nękaniem, wręcz znęcaniem się. Nie po to tolerujemy i musimy utrzymywać państwo, żeby nam ono tak dokuczało.

O ile podatki można od biedy zrozumieć, jak można się godzić na zmuszanie obywatela do niewolniczej pracy na rzecz fiskusa! Bo czymże innym jest wykonywanie skrupulatnego, pracochłonnego i czasochłonnego sprawozdawaniu pod groźbą odpowiedzialności karnej? Jeśli państwo chce mnie oskarżyć – niech zrobi to samo, a nie moimi rękami”.

Obowiązek sprawozdawczy JPK, deklaracje ZUS, VAT

To prawda, nikt mnie nie zmusza do prowadzenia działalności gospodarczej, dlaczego mam ją jednak wykonywać na rachunek państwa (w roli pomocnika skarbówki) bez wynagrodzenia. Pracownicy skarbówki są przeze mnie opłacani. Co więcej, jeśli się pomylę – ryzykuję odpowiedzialność karno-skarbową (grzywna, a w rzadkich wypadkach nawet pozbawienie wolności). Pracownik na etacie skarbówki nie idzie do więzienia, jeśli pomyli się w analizie mego zeznania podatkowego.

To już nie jest tylko „zeznanie” – to obowiązek inwigilacyjno-kontrolny. Każdego miesiąca przekazuję urzędowi KAS/ZUS: kto, co, kiedy kupiłem; z kim zawarłem umowę; ile komu wystawiłem faktur; jak zarządzam magazynem i majątkiem. To nie jest zwykłe rozliczenie podatkowe – to czynność pomocnicza dla organów ścigania. Zwłaszcza że każdy błąd może być użyty przeciwko mnie. Filozofowie prawa i ekonomiści wolnorynkowi mówią, że „podatnik stał się niewolnikiem państwa podatkowego – nie tylko płaci, ale sam siebie nadzoruje i donosi”.

Wróćmy jednak do konstytucji: czy można obywatela zmuszać do działań, które realnie służą przygotowaniu materiału przeciwko niemu? Zwłaszcza gdy pomyłka może kosztować go wolność?

Argumenty państwa

Urzędnicy mówią: „to tylko administracja, nie proces karny”. Może i tak, ale skoro skutkiem błędu może być kara, to jest to realna forma ryzyka karnego”. To nie jest administracja, to pułapka karno-administracyjna! Nie jestem i nie chcę być księgowym państwa. Nie jestem też jego informatorem. Nie jestem jego śledczym.

Jeśli fiskus ma wobec mnie podejrzenia – niech SAM je udowodni, a nie żąda, bym budował akt oskarżenia własnymi rękami. Jeśli ja mam siebie sprawozdawać, to po co w takim razie uruchomiono tak gigantyczny mechanizm kontroli, który najpierw każde mi sprawozdawać, a następnie sprawdza moje sprawozdanie? I to nawet wtedy, gdy płacę w terminie należyty podatek. Zauważam w praktyce, że inspektorzy ds. JPK sprawdzają wszystkie zeznania. Ilu ich musi być? Ile to musi kosztować? Jak ogromny jest to aparat represji! Zupełnie zbędny. Identyfikacja karuzeli VAT jest niemal zerowa (wyznała pani inspektor). Dodała jednak, że to zasługa tych jej kontroli.

Fundamentalne pytanie

Jeśli ja mam obowiązek sam siebie sprawozdać, to dlaczego państwo powołuje całą armię urzędników, systemów, algorytmów i sankcji, żeby mnie sprawdzać – nawet wtedy, gdy już zapłaciłem należny podatek? Ustawowo istnieje obowiązek podatkowy, zapłacenie należnego podatku. Domaganie się samosprawozdawczości jest torturą. Ciekawe, co byśmy zrobili, gdyby kelner w restauracji uzależnił realizację zamówienia od wykonania stójki albo trzystu pompek. Uzasadnienie czegoś takiego jest bardziej racjonalne niż JPK czy wymaganie deklaracji ZUS. Wszak ćwiczenia gimnastyczne pomagają w utrzymaniu zdrowej sylwetki, a ta wpływa korzystnie na zdrowie.

Odpowiedź fiskusa na powyższy zarzut jest jedna: nie mamy do ciebie zaufania. Dlatego musisz sprawozdawać, a my musimy sprawdzać, nawet jeśli zrobiłeś wszystko dobrze. Tej kontroli służą obowiązki sprawozdawcze (np. JPK, e-faktury), systemy kontroli algorytmicznej (np. STIR, SENT, e-Kontrola), karuzela kar skarbowych, nawet za błędy formalne. To nie jest system oparty na zaufaniu, tylko na prewencji przez podejrzenie. Zapłaciłeś? To żadna sensacja; taki jest twój obowiązek. Jeśli nawet zapłaciłeś prawidłowo, to i tak masz obowiązek (zgłosić, że: coś zrobiłeś; jak to zrobiłeś; przesłać dane z systemu księgowego w określonym formacie; zgodzić się na ewentualną kontrolę… bo „a nuż coś przeoczyłeś, a nuż się pomyliłeś, a nuż ukrywasz coś, czego sam nie jesteś świadom”.

Niewinnych nie ma

Jeśli państwo mi ufa i otrzymało pieniądze – nie powinno ingerować poza przypadkami losowych lub uzasadnionych podejrzeń. Państwo uruchamia gigantyczny, omylny, a więc ryzykowny megakosztowny system cyfrowej inwigilacji podatnika, tworzy automatyczne profile ryzyka, prześwietla dane z JPK nawet bez wiedzy obywatela, uruchamia „inteligentne kontrole” nawet tam, gdzie nie ma szkody, a jednocześnie pozostawia całą odpowiedzialność na podatniku.

Nie jestem przestępcą. Nie oczekuję nagrody za płacenie podatków. Ale jeśli zrobiłem wszystko uczciwie – dlaczego traktujecie mnie, jakby moje dane były z góry podejrzane?” To postulat godności obywatelskiej. Jeśli każecie mi sprawozdawać – to szanujcie moje dane i moje zaufanie. A jeśli mnie sprawdzacie – to niech to będzie powód, nie rutyna.

Czyż was nie obowiązuje klauzula „dopóki nie udowodni mi się winy jestem niewinny”. Ta klauzula istnieje w prawie polskim i europejskim? W praktyce jednak – wbrew równości podmiotów wobec prawa – nie dotyczy niektórych dziedzin życia, np. podatków czy administracji, w taki sposób, jak w sprawach karnych. W systemie podatkowym jesteśmy traktowani jak potencjalnie winni, dopóki nie udowodnimy, że zrobiliśmy wszystko zgodnie z przepisami. Ergo ja mam obowiązek wykazać, że nie oszukałem; ja mam prowadzić dokumentację; muszę udowodnić, że moje działania były legalne. A mimo to fiskus ma prawo mi nie wierzyć.

Czy to jest zgodne z Konstytucją? To jest podobno ciągły temat sporu. Wiele środowisk prawniczych i obywatelskich mówi jasno: „System podatkowy w Polsce (i nie tylko) łamie ducha zasady domniemania niewinności, bo obywatel jest traktowany jak podejrzany z urzędu – tylko za to, że działa”.

W Polsce jesteś niewinny, dopóki nie złożysz błędnego JPK albo nie zapomnisz dostarczyć zaświadczenia czy innego dokumentu. Wtedy musisz się tłumaczyć, choć nikt ci jeszcze niczego nie udowodnił. Jednakże sprawy dotyczące JPK są rozpatrywane jak sprawy karne. I to jest sedno niesprawiedliwości, o której mówię. Wielu prawników i obywateli uważa to za poważne nadużycie systemowe. Tym bardziej że wyroki wydają często sami inspektorzy i strach się odwołać. Mimo iż JPK to rzekomo administracyjna formalność, za jego brak, opóźnienie czy błąd mandaty zapłaciłem ja i mój księgowy. Te niewinne decyzje administracyjne są uznawane za wykroczenia lub przestępstwa skarbowe.

Czyli: JPK jest sprawozdaniem administracyjnym, lecz jego skutki są karne. Zmuszają mnie do wykonania czynności sprawozdawczej, by móc ukarać, jeśli coś pójdzie nie tak – nawet nieumyślnie z mojej strony. Zaprzyjaźniony (nie mylić z życzliwym) emerytowany prawnik jest zdania, że skoro JPK podlega ocenie z punktu widzenia prawa karnego skarbowego, to powinno mi przysługiwać pełne prawo do milczenia i domniemania niewinności, jak w każdej sprawie karnej. Na taką uwagę inspektor skarbowy od JPK ryknął: trzeba ten plik złożyć – nikt nie ma prawa odmowy (bo jest kara za niezłożenie), wszystko trzeba ujawnić, a jeśli komuś to nie odpowiada, może zostać przesłuchany, kontrolowany, ukarany. Ton głosy inspektora zniechęcił mnie do dalszego pytania.

Skoro skutki błędu w JPK mogą mieć charakter karny, to samo jego składanie powinno podlegać ochronie jak w sprawach karnych. Wydaje się jasne, że nie powinienem być zmuszany do składania dokumentu, który może być użyty jako dowód przeciwko mnie. Nie można jednocześnie zmuszać mnie do samooskarżania się, karać za nieoskarżenie się dokładnie, i twierdzić, że przestrzegana jest zasada domniemania niewinności. Dodatkowo zniewala się mnie poprzez przymus wykonywania darmowej pracy na rzecz urzędu skarbowego. To są nieuczciwe praktyki gospodarcze, które powinny zostać zaprzestane albo ukarane: tracę z ich powodu czas, pieniądze kosztem mojej pracy, mojego czasu, mojego życia!

Najnowsze