Wygrana Zohrana Mamdaniego, Hindusa urodzonego w Ugandzie, dała tzw. demokratycznym socjalistom największe w historii zwycięstwo w wyborach. Pokonał on byłego gubernatora Andrew Cuomo i mającego polskie korzenie republikanina Curtisa Sliwę.
Mamdami, taki współczesny ideologiczny bolszewik, będzie burmistrzem Nowego Jorku, czyli zajmie powszechnie uważane za drugie politycznie ważne stanowisko w USA. Udowodnił jednocześnie, że można wygrać wybory w największym mieście Ameryki, głosząc głupstwa, ale można to też zrobić nie reprezentując jakiegokolwiek politycznego establishmentu.
Jego zwycięstwo nie jest też żadną sensacją, bo Nowy Jork miał już eksperymenty ze skrajnie lewicowymi burmistrzami, bo choćby niedawno był to Bill de Blasio (2014–2021) czy dużo wcześniej ciemnoskóry David Dinkins (1990–1993). Z tego powodu miasto się nie zawaliło, ale skutków złej polityki, jaką prowadzili, długo nie da się odwrócić.
„Stuprocentowy komunistyczny szaleniec”
34-letni Mamdami będzie nie tylko pierwszym muzułmańskim burmistrzem w historii miasta, ale zapewne też najbardziej radykalnym i umacniającym skrajnie lewicową dominację nad demokratyczną bazą w mieście. Być może ten wybór sygnalizuje większą zmianę w polityce dużych miast, przeważnie i tak rządzonych przez demokratów.
Trudno u niego doszukiwać się sukcesów zawodowych i osiągnięć, choć od 2021 r. zasiada w stanowej legislaturze wybranych z Queensu. Kandydował – jak niektórzy nazywają – z bezczelnie socjalistycznym programem, obiecując darmowe autobusy, powszechną opiekę nad dziećmi, miejskie sklepy spożywcze w każdej dzielnicy, płacę minimalną w wysokości 30 dolarów do 2030 roku oraz nowe podatki dla korporacji i osób o wysokich dochodach.
Prezydent Donald Trump nazwał go „stuprocentowym komunistycznym szaleńcem” i oznajmił, że jest „bardzo mało prawdopodobne”, aby przekazał fundusze federalne „inne niż absolutnie niezbędne minimum” dla Nowego Jorku, gdy Mamdani zostanie wybrany.
Według sondażu przeprowadzonego przez J.L. Partners dla „Daily Mail”, który zrobiono jeszcze przed wyborami, aż 800 tys. nowojorczyków zadeklarowało, że ucieknie z miasta, jeśli Mamdani wygra. Badanie wykazało też, że 9 proc. nowojorczyków „zdecydowanie” opuści miasto, którego populacja liczy około 8,5 miliona.
Program burmistrza-elekta obejmował również niektóre kwestie międzynarodowe, w tym Izrael i Palestyńczyków. Określał jasno działania Izraela w Strefie Gazy mianem ludobójstwa. Zapowiedział, że jako burmistrz nakaże aresztowanie premiera Izraela Benjamina Netanjahu, poszukiwanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny pod zarzutem zbrodni wojennych.
Przyszły burmistrz zyskał silne poparcie wśród młodszych, „progresywnych” i nowo przybyłych nowojorczyków. Jego wyborcami byli głównie młodsi mieszkańcy o średnich i wyższych dochodach, zwłaszcza młodzi absolwenci studiów wyższych i młode kobiety. Zdobył 84 proc. głosów kobiet w wieku 18–29 lat, a poparło go 85 proc. wyborców, którzy mieszkają w Nowym Jorku pięć lat lub krócej.
Wpływowy kongresman Tom Emmer, republikanin z Minnesoty, powiedział, że wygrana Mamdaniego odzwierciedla szerszą zmianę, która zachodzi w Partii Demokratycznej. „Zwycięstwo komunisty Mamdaniego w Nowym Jorku oznacza koniec Partii Demokratycznej, jaką znaliśmy – oświadczył. – Jego komunistyczny program doprowadzi największe miasto Ameryki do ruiny, podczas gdy demokraci w Kongresie będą biernie przyglądać się, ponieważ albo się z nim zgadzają, albo boją się swojej zajadłej bazy, by zabrać głos. Wyniki wyborów w Nowym Jorku dowodzą trendu, którego wszyscy jesteśmy świadkami: proterrorystyczni, marksistowscy radykałowie są teraz głównym nurtem lewicy”.
Z kolei kongresman Mike Lawler, republikanin z Nowego Jorku, ostrzegł, że program Mamdaniego – obejmujący podniesienie podatków o około 9 miliardów dolarów, „przejęcie środków produkcji”, zniesienie własności prywatnej, likwidację miliarderów, pozbawienie funduszy nowojorskiej policji, likwidację bazy danych gangów i odmowę współpracy nowojorskiej policji z władzami federalnymi – zagrozi pozycji gospodarczej i bezpieczeństwu Nowego Jorku i może wywołać masowy exodus.
Niektórzy obserwatorzy twierdzą, że ostatnie wybory poza rokiem wyborczym stanowią wczesny test nastrojów przed wyborami uzupełniającymi w 2026 roku. Może tak być, ale nie musi. Tegoroczne wybory lokalne miały małą skalę i odbyły się praktycznie bez zaangażowania Donalda Trumpa. Po drugie sytuacja za rok będzie inna, a po trzecie – gdyby demokraci przejęli większość w Kongresie, nie byłoby to żadną niespodzianką, ponieważ często tak się dzieje w połowie kadencji prezydenta, że kontrola nad Izbą Reprezentantów i Senatem przechodzi w ręce partii przeciwnej.
Teraz, po najważniejszych wyborach gubernatorskich, demokratki Abigail Spanberger i Mikie Sherrill będą przewodzić Wirginii i New Jersey. Spanberger będzie pierwszą kobietą na stanowisku lidera w tym stanie. Być może ważniejsze jest to, że kalifornijscy wyborcy zatwierdzili projekt ustawy „Propozycja 50”, który umożliwiłby zmianę układu okręgów kongresowych w celu dodania nawet pięciu miejsc demokratom, co stanowiłoby przeciwwagę dla działań republikanów w innych stanach. Jest to już samo w sobie wielkie zwycięstwo gubernatora Kalifornii, Gavina Newsome’a, który prawdopodobnie wystartuje w prawyborach na stanowisko prezydenta.
Socjaliści nie są nowi
Przesuwająca się na skrajnie lewicowe pozycje Partia Demokratyczna za czasów prezydenta Joego Biedna i wiceprezydent Kamali Harris nie odniosła zwycięstwa w wyborach prezydenckich 2024 r. Ale to wcale nie oznacza, że odwołujący się do cancel culture, ideologii woke i „polityki tożsamościowej” przeróżnej maści „progresywiści” zniknęli. Mało tego, jak się wydaje, powoli realizują swoje cele.
„Demokratyczni socjaliści” są członkami Demokratycznych Socjalistów Ameryki (DSA), organizacji politycznej założonej w 1982 r., która w swym ideologicznym bełkocie opowiada się za „zastąpieniem kapitalizmu systemem opartym na kolektywnej własności kluczowych sektorów gospodarki, sprawiedliwym podziale dóbr oraz demokratycznej kontroli zasobów i produkcji”.
DSA definiuje swój cel jako ustanowienie „humanitarnego porządku społecznego” poprzez powszechną kontrolę gospodarki, feminizm, równość rasową i „nieopresyjne relacje”.
Dąży do pokojowego osiągnięcia socjalizmu środkami demokratycznymi, w szczególności poprzez podważanie istniejących struktur politycznych od wewnątrz, a nie poprzez tworzenie odrębnej partii. DSA nie jest bowiem oficjalną partią polityczną, lecz działa jako organizacja non-profit, która popiera i wspiera kandydatów podzielających jej ideologię.
Jej członkowie często startują z listy Partii Demokratycznej, co budzi obawy, że organizacja ta wywiera coraz większy wpływ lub „infiltruje” tę partię.
Kandydaci wspierani przez DSA zazwyczaj prowadzą kampanię opartą na radykalnych propozycjach politycznych, takich jak zniesienie opłat za komunikację miejską, wprowadzenie kontroli czynszów, utworzenie państwowych sklepów spożywczych, zapewnienie bezpłatnej opieki nad dziećmi i dążenie do jednolitego systemu opieki zdrowotnej.
Organizacja kładzie nacisk na rewolucyjne zmiany, a nie stopniowe reformy, a jej deklarowanym celem jest „zjednoczenie pracowników, aby wygrać walkę o demokrację i wprowadzić socjalizm”, odrzucając sojusze z głównym nurtem demokratów postrzeganym jako reprezentujący „mniejsze zło”. Niektóre analizy opisują DSA jako ruch rewolucyjny, który nie jest zainteresowany konwencjonalnym zarządzaniem i oczywiście dążący do zniesienia kapitalizmu, więzień i granic.
Wybrani na urzędy członkowie DSA, tacy jak członek Zgromadzenia Stanowego Nowego Jorku, wspomniany Mamdani i różni radni miejscy w Chicago, Los Angeles, Portland i Nowym Jorku są postrzegani jako element szerszej strategii budowania lokalnej władzy i promowania polityki socjalistycznej na szczeblu miejskim.
DSA działa jako zdecentralizowana, oddolna sieć z oddziałami we wszystkich 50 stanach, angażując się w działalność polityczną, kampanie związkowe i projekty pomocy wzajemnej.
Do prominentnych „socjalistów demokratycznych” należą senator Bernie Sanders i kongreswoman Alexandria Ocasio-Cortez. Ruch ten zyskał na popularności w ostatnich latach, szczególnie wśród młodszych wyborców rozczarowanych nierównościami ekonomicznymi i wpływami korporacji na politykę. Sondaż Gallupa z września 2025 roku wykazał, że dwie trzecie demokratów pozytywnie postrzega socjalizm w porównaniu z 50 proc. z 2010 r., chociaż Amerykanie generalnie nadal opowiadają się za kapitalizmem.
Tego zjawiska bagatelizować nie można.
Lider partii
Reprezentująca w Kongresie Nowy Jork demokratka Alexandria Ocasio-Cortez twierdzi, że zwycięstwa demokratów w niedawnych wyborach, to znak dla Trumpa. Zwycięstwa, to „nie tylko przesłanie o demokratach”, ale „o całym naszym kraju – mówi. „Amerykanie są zbulwersowani tym, co widzą, co wychodzi z tej administracji – głosi młoda marksistka. – Ludzie są zbulwersowani tchórzostwem Kongresu, większości republikańskiej w Izbie i Senacie. Widzą teraz Donalda Trumpa takim, jakim jest, czyli służebnicą miliarderów i służebnicą interesów korporacyjnych, które uniemożliwiają życie klasy robotniczej w Ameryce”.
Sanders, który formalnie jest senatorem niezależnym z Vermont, ocenia, że Mamdani spowodował jeden z największych wstrząsów politycznych we współczesnej historii Ameryki”. „Możemy stworzyć rząd, który będzie reprezentował ludzi pracy, a nie 1 proc. Nie mogę się doczekać współpracy z Zohranem, gdy buduje miasto, które będzie służyć wszystkim” – dodaje sędziwy marksista, który w 1988 r. w podróż poślubną wybrał się do sowieckiej Moskwy.
Sanders zauważył jednak, że w Partii Demokratycznej istnieje podział między establishmentem a nowym pokoleniem kandydatów skrajnie lewicowych. „Oczywiście, że mamy do czynienia z demokratycznym establishmentem – oznajmił. – Oczywiście, że istnieje establishment i oczywiście, że istnieje podział w Partii Demokratycznej, to nie jest tajemnicą dla nikogo. Co widzimy w Maine? Co widzimy w Nowym Jorku? Co zobaczycie w całym kraju? Zobaczycie progresywnych kandydatów, broniących potrzeb klasy robotniczej, walczących z interesami wielkich pieniędzy, walczących o program, który działa dla wszystkich, a nie tylko dla nielicznych”.
Senator powiedział też, że nowo wybrany burmistrz Nowego Jorku został naturalnym nowym liderem Partii Demokratycznej. Według niego demokraci w całym kraju mogą wiele nauczyć się od Mamdaniego, którego nieustanne skupienie się na kosztach utrzymania i dostępności mieszkań w dużej mierze przyczyniło się do jego zwycięstwa.
„Ważne jest nie tylko to, że poprowadził znakomitą kampanię, ale to, o czym mówił podczas kampanii. I jasno dał do zrozumienia – co jest prawdą w każdym stanie w tym kraju – że najbogatsi Amerykanie stają się fenomenalnie bogatsi. Bogactwo miliarderów eksploduje, podczas gdy 60 procent zwykłych ludzi żyje od wypłaty do wypłaty” – powiedział Sanders, dodając, że tych osób nie stać na podstawowe potrzeby, takie jak jedzenie, opieka nad dziećmi i opieka zdrowotna.
Wracając po raz drugi do Białego Domu, Donald Trump obiecywał powstrzymanie radykalnej lewicy i rewolucji kulturowej. „Dopóki jestem w Białym Domu, Stany Zjednoczone nie staną się komunistyczne w żaden sposób, w żadnym kształcie ani formie. Zatrzymamy to. Zatrzymamy to, zatrzymamy ten nonsens” – stwierdził Trump. Trochę mu się to udaje, ale tylko trochę. Ma jeszcze bardzo dużo do zrobienia.

