Od pięciu lat śledczy badają wielomilionowe dotacje dla parafialnych spółek. „Prokuratura przesłuchuje obecnie pracowników Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie, odpowiadających za przyznanie unijnych pieniędzy kościelnym podmiotom” – ustalił onet.pl. Do postępowania włączyło się też Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Prokuratura bada konkurs z 2018 roku. Kościelne spółki otrzymały w jego ramach ponad 39 mln zł z unijnych dotacji.
Przesłuchiwani są urzędnicy Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie. Dokonywali oni formalnych ocen wniosków zgłoszonych w konkursie. Przesłuchuje się też zewnętrznych ekspertów, którzy zajmowali się merytoryczną oceną.
Przesłuchania prowadzi nie tylko lubelska prokuratura, lecz również delegatura CBA w Rzeszowie.
„Śledztwo, wszczęte w połowie 2021 r. prowadzone jest pod kątem przestępstwa z art. 231 kodeksu karnego, czyli przekroczenia uprawnień i niedopełniania obowiązków przez urzędników. Postępowanie było już wielokrotnie przedłużane — obecnie termin jego zakończenia przewidziany jest na 30 stycznia 2026 r.” – czytamy.
Afera dotycząca fotowoltaliki na Podkarpaciu była opisywana szeroko przez „Onet”. W krótkim czasie niemal 300 parafii założyło swoje spółki. Miały zajmować się produkcją energii słonecznej.
Inicjatywę stworzył i kierował nią były senator PiS Kazimierz Jaworski. Uzyskał przy tym aprobatę do działania od lokalnych biskupów.
W 2017 roku kilkaset spółek wzięło udział w konkursie na dotacje unijne na budowę farm fotowoltalicznych. Pieniądze szły z kieszeni podatników przez samorząd województwa podkarpackiego. Rządziło tam wówczas PiS.
Początkowo urzędnicy mieli wątpliwości, czy można udzielić dotacji powiązanym ze sobą kościelnym podmiotom. Obawiano się złamania unijnych przepisów o ochronie konkurencji.
Wątpliwości jednak się rozwiały. 56 parafialnych spółek otrzymało 39 mln zł.
W większości przypadków pieniądze przepalono – nie powstały farmy fotowoltaliczne. Były konflikty z wykonawcami, opóźnienia i bankructwa. Rozwiązano ponad połowę umów, które urząd zawarł ze spółkami parafialnymi.
Urzędnicy mieli być od początku podejrzliwi wobec niespotykanej sieci parafialnych spółek. W 2017 roku zwrócili się z pytaniami do UOKiK. Urząd, po konsultacji z Brukselą odparł, że spółki parafialne należy traktować jako „jedno przedsiębiorstwo”. Obowiązywał je więc łączny limit dotacji w wysokości 200 tys. euro.
„Ta niekorzystna dla kościelnego projektu interpretacja uległa zmianie w kolejnym roku. Ostatecznie 56 spółek parafialnych dostało w 2018 r. prawie 40 mln zł na fotowoltaikę. Urzędnicy uznali, że spółki można potraktować jako niezależne od siebie podmioty” – czytamy.
„Onet” ustalił, że rzeczywistość była jednak inna.
– Jak trzeba było coś podpisać, wysyłali wypełniony dokument i zaznaczali na umowie, gdzie dokładnie mam to zrobić. Pieczątkę prezesa ze swoim nazwiskiem widziałem raz – powiedział jeden z proboszczów na Podkarpaciu, który dostał dotacje na fotowoltalikę.
Inni wprost mówili, że byli „słupami” i „figurantami”.
– Możecie się zdziwić, ale ja byłem prezesem malowanym. Od początku mówiłem, że tego nie chcę, ale kuria miała inne zdanie – ujawnił inny kapłan wciągnięty w skandal przez kurię.

