Rewolucja, która cicho zaczęła się na początku roku, wkrótce uderzy z pełną mocą. Już teraz parkingi z ponad 21 miejscami muszą mieć co najmniej jeden punkt ładowania aut elektrycznych. To jednak dopiero preludium do znacznie większych i kosztowniejszych zmian.
Już w 2027 roku czeka nas przeniesienie do polskiego systemu dyrektywy w sprawie charakterystyki energetycznej budynków. Unijne regulacje nałożą na właścicieli budynków, w tym sieci handlowe, jeszcze surowsze obowiązki.
Od 2027 roku w budynkach niemieszkalnych i publicznych obowiązkowe będzie posiadanie jednego miejsca ładowania na każde 10 miejsc parkingowych lub, alternatywnie, wprowadzenie okablowania dla połowy wszystkich stanowisk. Dla branży handlowej, szczególnie większych sklepów z własnymi parkingami, jest to „ogromny koszt i problem”.
Przedsiębiorcy już alarmują rząd. W piśmie skierowanym pod koniec września 2025 r. do resortu rozwoju i technologii, handlowcy ostro skrytykowali plany. Zwracają uwagę na powszechne problemy z dostępem do wystarczającej mocy przyłączeniowej i niewystarczającą przepustowość sieci energetycznej.
„Nakładanie na inwestorów obowiązku ponoszenia ogromnych nakładów na infrastrukturę kablową, która może przez lata pozostawać niewykorzystana, jest podejściem ekonomicznie nieuzasadnionym” – czytamy w piśmie handlowców do rządu Tuska.
Wszystko to oczywiście w imię „walki z globalnym ociepleniem”. Najważniejsze, by wszyscy właściwie zrozumieli, że Ziemię mogą uratować wyłącznie regulacje pisane w brukselskich gabinetach.

