Izraelski Kneset w pierwszym czytaniu przyjął projekt ustawy wprowadzającej karę śmierci dla terrorystów. Kraj ten, od swojego powstania w 1948 roku, sięgnął po najwyższy wymiar kary zaledwie dwukrotnie.
Ostatnia egzekucja miała miejsce w 1962 roku. Po głośnym, publicznym procesie w Jerozolimie, stracony został wówczas jeden z głównych „architektów” Holokaustu – Adolf Eichmann.
Powrót po dekadach
Nowy projekt, przyjęty wstępnie stosunkiem głosów 39 do 16, to sztandarowa propozycja skrajnie prawicowej partii Żydowska Siła, kierowanej przez ministra bezpieczeństwa narodowego Itamara Ben-Gwira. Znany z radykalnych poglądów polityk nie krył satysfakcji, rozdając posłom słodycze po głosowaniu. Jak stwierdził, dzięki nowemu prawu „terroryści będą trafiać już tylko do piekła”.
Zwolennicy ustawy argumentują, że jest ona konieczna jako „silny środek odstraszający” i ma „zdławić terroryzm w zarodku”.
Kogo obejmie ustawa?
Projekt precyzuje, że kara śmierci groziłaby osobie skazanej za morderstwo motywowane rasizmem lub nienawiścią, popełnione z zamiarem „wyrządzenia szkody państwu Izrael”. Krytycy i komentatorzy natychmiast wskazali, że tak sformułowane prawo wydaje się wymierzone niemal wyłącznie w Palestyńczyków, a nie na przykład w żydowskich osadników atakujących Palestyńczyków.
Autonomia Palestyńska ostro potępiła głosowanie, nazywając je „nową formą izraelskiego ekstremizmu” i „nową zbrodnią na narodzie palestyńskim”.
Nie tylko kara śmierci
Tego samego dnia Kneset, również w pierwszym czytaniu, przegłosował jeszcze pewną kontrowersyjną ustawę. Pozwoli ona władzom na zamykanie biur zagranicznych mediów bez nakazu sądowego. Jest to w istocie utrwalenie tymczasowego prawa wojennego, na mocy którego wcześniej zamknięto m.in. biura katarskiej telewizji Al-Dżazira.
Oba projekty, aby stać się obowiązującym prawem, wymagają jeszcze przejścia przez drugie i trzecie czytanie w parlamencie.
