„Blisko 45 proc. wiedeńskich pierwszoklasistów nie zna języka niemieckiego” – poinformowały władze austriackiej stolicy. Siedem lat temu było to niewiele ponad 30 proc. Władze Wiednia przyznały, że jedną z przyczyn takiej sytuacji jest napływ migrantów, którzy nie mówią po niemiecku.
Z raportu, opublikowanego we wtorek przez Urząd Miasta Wiednia, wynika, że spośród 16,7 tys. uczniów, którzy we wrześniu tego roku rozpoczęli naukę w pierwszej klasie w wiedeńskich publicznych szkołach podstawowych, 7386 zostało zakwalifikowanych jako osoby z wyjątkowymi trudnościami w nauce.
Zgodnie z oficjalną definicją oznacza to, że dzieci takie nie posiadają wystarczającej znajomości języka niemieckiego, pozwalającej na pełny udział w zajęciach. Odsetek pierwszoklasistów w tej kategorii wynosi zatem około 44,2 proc., podczas gdy jesienią 2018 r. było to zaledwie 30,5 proc.
Radna miasta Wiednia ds. edukacji Bettina Emmerling wyjaśniła w rozmowie z dziennikiem „Der Standard”, że jednym z czynników, które doprowadziły do tej sytuacji, był niewątpliwie napływ migrantów.
– Czy to z Syrii, czy z Ukrainy: Osoby przybywające do Austrii już bardzo rzadko mówią po niemiecku – podkreśliła polityk.
Radna dodała, że kolejną przyczyna to brak asymilacji znacznej części azylantów.
„Większość uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, 60,9 proc., urodziła się w Austrii” – powiadomiła, powołując się na dane za ubiegły rok.
Media austriackie podają, że oznacza to, że wiele dzieci migrantów dorasta w odizolowanych społecznościach, gdzie w dużej mierze radzą sobie bez języka niemieckiego i tak to też przedstawił PAP. Brzmi to tak, jakby były ofiarami jakiejś ksenofobii ze strony „wstrętnych białych Austriaków”. Tymczasem w rzeczywistości to najpewniej sami imigranci unikają „integracji”, czyli przyjmowania chorych zasad zdemoralizowanej współczesnej „cywilizacji” europejskiej.
Zdaniem wiceburmistrza Wiednia Christopha Wiederkehra problem jest o wiele bardziej złożony. I wskazuje na… covida.
– Pandemia koronawirusa sparaliżowała wsparcie językowe, zapewniane przez personel zewnętrzny w przedszkolach na prawie dwa lata, a smartfony uciszyły wiele rodzinnych rozmów. Do tego dochodzi oszczędność poprzednich rządów federalnych, które finansowały zbyt małą liczbę pracowników wspierających naukę języka niemieckiego – przekonywał polityk w rozmowie z gazetą, której tytułu PAP nie podał.
Władze Wiednia podejmują działania, które mają pomóc w „poprawie” sytuacji. Większe środki przeznaczono m.in. na zatrudnienie dodatkowych nauczycieli, wspomagających naukę języka niemieckiego w przedszkolach. Z kolei władze federalne planują wprowadzenie obowiązku uczęszczania przez uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi na obowiązkowe zajęcia w czasie wakacji oraz wydłużenie obowiązku przedszkolnego do dwóch lat.
Co ciekawe, w informacji PAP nie ma słowa o islamie czy języku arabskim, którym zapewne przeważająca większość ze wspomnianych 44,2 proc. pierwszoklasistów mówi biegle.

