Do Polski trafia coraz więcej złomu z Ukrainy. Eksperci z branży recyklingowej biją na alarm, że może to stanowić zagrożenie dla polskich przedsiębiorstw. Import złomu może bowiem odbić się na rentowności polskich biznesów.
W ostatnich miesiącach polskie firmy, które zajmują się obrotem odpadami metalowymi, zgłaszały coraz większe ilości tych pochodzących z Ukrainy. Sprawie przyjrzał się portal FilaryBiznesu.pl.
Według danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska (GIOŚ) i jego Bazy danych o produktach i odpadach (BDO) w 2022 r. do Polski trafiło 8,9 tys. ton złomu z Ukrainy – głównie żelazo i stal. W kolejnym roku import wyniósł już aż 141,7 tys. ton, czyli niemal 16-krotnie więcej. W roku 2024 natomiast przekroczył on 186 tys. ton. Na tym jednak nie koniec, bowiem tylko w pierwszym półroczu 2025 r. import złomu z Ukrainy to 156,9 tys. ton.
Rzecznik GIOŚ podkreślał, że w przypadku odpadów z tzw. zielonej listy, nie są wymagane żadne specjalne zezwolenia. To jednak może się zmienić w połowie przyszłego roku, ponieważ wtedy w życie wejdzie nowy system, który umożliwia elektroniczną rejestrację odpadów powyżej 20 kg.
Z kolei Izba Przemysłowo-Handlowa Gospodarki Złomem (IPHGZ) wskazała, że Polska rocznie produkuje od 6 do 8 mln ton złomu. Z tego w hutach wykorzystywane jest 4,5 – 5,9 mln ton. Wynosząca około 2 mln ton nadwyżka jest dodatkowo zwiększana przez import z Ukrainy.
Import złomu z Ukrainy wpływa więc na sytuację polskich przedsiębiorstw i wymusza eksport części surowca – m.in. do Niemiec czy Turcji – którego w naszym kraju już się nie przerabia. Eksperci szacują, że w Unii Europejskiej nadwyżka złomu sięga ok. 15 mln ton rocznie. Co więcej, Polska nie jest konkurencyjna, jeśli chodzi o produkcję stali w piecach EAF, ze względu na wyższe koszty energii elektrycznej.
IPHGZ uważa, że problemem Polski nie jest sam import złomu z Ukrainy, ale to, że sprowadzany jest on bez ceł.

