Prezydent Donald Trump powiedział w piątek podczas spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w Białym Domu, że USA potrzebują rakiet Tomahawk na własne potrzeby, a ich przekazanie byłoby dużą eskalacją. Ocenił przy tym, że wojnę z Rosją może udać się zakończyć bez Tomahawków, a Władimir Putin chce pokoju.
Siedząc naprzeciw ukraińskiego prezydenta w sali gabinetowej Białego Domu, Trump wyraźnie studził wyrażane przed spotkaniem nadzieje Ukrainy, że sprzeda jej pociski manewrujące Tomahawk.
Odpowiadając na pytanie dziennikarza Fox News, co się stanie, jeśli USA sprzedadzą Tomahawki Ukrainie, a potem będą ich potrzebować, amerykański przywódca stwierdził, że „to jest problem”
– Potrzebujemy Tomahawków. I potrzebujemy wielu innych rzeczy, które wysyłaliśmy przez ostatnie cztery lata Ukrainie – powiedział Trump. – Jednym z powodów, dla których chcemy zakończyć tę wojnę, jest właśnie to, że nie jest nam łatwo przekazać wam ogromną liczbę potężnej broni, więc to jest jeden z tematów, o których będziemy mówić. Miejmy nadzieję, że nie będą jej potrzebować. Miejmy nadzieję, że uda nam się zakończyć wojnę bez Tomahawków – dodał prezydent USA, zaznaczając, że sądzi, iż jest blisko zakończenia wojny w Ukrainie.
Zełenski zasugerował w odpowiedzi, że ma dla USA propozycję sprzedaży dronów w zamian za rakiety manewrujące. Przekonywał, że do uderzenia na cele wojskowe potrzebne są tysiące dronów razem z pociskami manewrującymi.
– Ukraina ma tysiące produkowanych przez nas dronów, ale nie mamy Tomahawków. Dlatego potrzebujemy Tomahawków (…) Mamy propozycję. Mamy duże doświadczenie z naszymi dronami – powiedział prezydent Ukrainy.
Trump odparł na to, że byłby zainteresowany ukraińskimi dronami, które ocenił jako dobre, ale zaznaczył też, że USA mają dużo bezzałogowców, a poza tym dodał, że „nie ma to jak odrzutowce”. Dopytywany o tę kwestię później, amerykański prezydent jeszcze wyraźniej zaznaczył, że obawia się przekazania Ukrainie rakiet, również z powodu możliwej eskalacji z Rosją.
– To bardzo potężna broń, ale bardzo niebezpieczna. I może to oznaczać, no wiecie, wielką eskalację. Może to oznaczać, że wydarzy się wiele złych rzeczy. Tomahawki to poważna sprawa – powiedział Trump.
Mimo przyjaznej atmosfery rozmów – Trump chwalił m.in. garnitur Zełenskiego – wyraźna była różnica zdań między przywódcami. Trump przyznał, że to możliwe, że proponując spotkanie w Budapeszcie, Putin chce zyskać na czasie, lecz ostatecznie wyraził przekonanie, że rosyjski przywódca naprawdę chce pokoju.
– Wiesz, całe życie pogrywali ze mną najlepsi, ale zawsze dobrze z tego wychodziłem, więc to możliwe. Tak, może chcieć zyskać trochę czasu, ale to nic. Ale myślę, że jestem w tym całkiem dobry. Myślę, że on chce się dogadać. Zawarłem osiem takich umów. Teraz będzie dziewiąta. Myślę, że chce się dogadać – mówił prezydent USA. Przyznał przy tym, że nie wie, co skłoniło Putina do wznowienia negocjacji, lecz zdawał się sugerować – wbrew temu co mówił ukraiński prezydent – nie była to groźba przekazania rakiet.
Zełenski z kolei stwierdził, że nie sądzi, by Putin był gotowy zakończyć inwazję na Ukrainę.
– Myślę, że rozumiemy, że Putin nie jest tak naprawdę, jak sądzę, gotowy, ale jestem przekonany, że z pana pomocą możemy powstrzymać tę wojnę i naprawdę tego potrzebujemy. Widzimy, że nie odnieśli (Rosjanie – PAP) sukcesu na polu bitwy – powiedział.
Pytany o format spotkania w Budapeszcie, Trump zdawał się sugerować, że Zełenski nie weźmie w nim udziału – przynajmniej nie bezpośrednio. Tłumaczył to nienawiścią między przywódcami Rosji i Ukrainy.
– Powiedziałbym, że najprawdopodobniej będzie to spotkanie we dwójkę. To będzie podwójne spotkanie, ale prezydent Zełenski będzie w kontakcie. Między tymi dwoma prezydentami jest dużo krwi, złej krwi (…) Ci dwaj liderzy nie lubią się nawzajem i chcemy, żeby wszystkim było wygodnie (…) Tak czy inaczej, będziemy zaangażowani w trójkę, ale może to być rozdzielone – powiedział Trump.
Amerykański prezydent tłumaczył, że Węgry i ich premiera Viktora Orbana wybrano na gospodarza szczytu, bo Orban cieszy się sympatią zarówno jego, jak i Putina, a Węgry są bezpiecznym krajem.
– Myślę, że on będzie bardzo dobrym gospodarzem – powiedział Trump. Starał się też usprawiedliwiać uzależnienie Węgier od rosyjskich źródeł energii kwestiami geograficznymi.
– Węgry są w pewnym sensie w kropce, bo mają jeden rurociąg. Działa od wielu, wielu lat (…) Nie mają morza (…) Rozmawiałem z wielkim przywódcą Węgier i oni mają bardzo duże trudności z dostępem do ropy. Rozumiem to – tłumaczył Trump.