Przez polski rynek pracy, dotychczas uchodzący za dość stabilny, przetacza się bezprecedensowa fala zwolnień. Choć oficjalne wskaźniki bezrobocia wciąż pozostają na niskim poziomie, napływające z różnych regionów dane malują znacznie bardziej niepokojący obraz.
Jak opisuje „Forbes”, w pierwszym półroczu 2025 roku pracodawcy zgłosili zamiar zwolnienia ponad 80 tysięcy osób, co stanowi liczbę ponad dwukrotnie wyższą niż w całym roku 2024.
Najwięcej zwolnień jest na Mazowszu. Redukcje dotykają tam wielu sektorów – od transportu i przetwórstwa przemysłowego po nowoczesne technologie i komunikację. Kolejne miejsca pod względem zwolnień zajmują województwa śląskie i kujawsko-pomorskie, ale generalnie problem dotyczy całego kraju.
Eksperci wskazują, że przyczyny są złożone i wielowymiarowe. To nie tylko efekt spowolnienia gospodarczego, ale również głębokich przemian strukturalnych.
Grzegorz Kuliś na lamach „Forbes” zauważa, że obecne zwolnienia to często „koniec procesu restrukturyzacji” w nierentownych firmach, które długo odkładały trudne decyzje.
Jednocześnie na rynek pracy coraz mocniej wpływają nowe technologie. Jako przykład podano branżę IT, gdzie jeszcze kilka lat temu firmy z tego sektora zatrudniały, zatrudniały i jeszcze raz zatrudniały ludzi. Dziś sytuacja się odwróciła.
„Patrząc na obecne dane z urzędów pracy, możemy śmiało powiedzieć, że rzeczywista skala zwolnień w Polsce jest znacznie większa niż ta wynikająca wyłącznie ze zgłoszeń” – podsumowuje dr Jaroszewska-Ignatowska.