Rząd Donalda Tuska chce drastycznie podwyższyć podatek CIT dla sektora bankowego – z obecnych 19 proc. do rekordowych 30 proc. Premier zapewnia, że lepiej obciążyć instytucje finansowe niż polskie rodziny, ale ekonomiści biją na alarm – ostatecznym płatnikiem będą zwykli Polacy w postaci droższych kredytów i wyższych opłat bankowych.
Zgodnie z przyjętym projektem nowelizacji ustawy o CIT, stawka dla banków wzrośnie stopniowo – do 30 proc. w 2026 roku, następnie spadnie do 26 proc. w 2027 roku, by ostatecznie ustabilizować się na poziomie 23 proc. od 2028 roku. To jeden z najwyższych podatków dla sektora finansowego w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.
Ministerstwo Finansów prognozuje, że sama podwyżka CIT przyniesie budżetowi w przyszłym roku 6,6 mld zł dodatkowych wpływów. W perspektywie dekady łączny efekt ma wynieść około 14,8 mld zł.
Eksperci: to klienci zapłacą rachunek
Marcin Zieliński, prezes Forum Obywatelskiego Rozwoju, na łamach portalu infor.pl nie zgadza się z rządową argumentacją. Jego zdaniem rząd patrzy jedynie na nominalne zyski, ignorując rzeczywistą kondycję sektora na tle innych branż i regionów.
– Przed zapowiedzią podniesienia CIT dla banków ich akcje były warte ponad 83 mld zł. Następnego dnia wycena akcji banków należących do OFE spadła o 8 mld zł, to daje ponad 500 zł w przeliczeniu na przeciętnego członka OFE. To są polskie rodziny, które już poniosły koszty tej zapowiedzi – zwraca uwagę. Na spadku wartości akcji stracił również sam Skarb Państwa – około 5 mld zł.
Podobne obawy wyraża ekonomista FOR Mateusz Michnik. – Polska nie potrzebuje nowych podatków, a raczej redukcji wydatków – podkreśla. Jako przykłady marnotrawstwa wymienia nieuzależniony od dochodu program 800+ oraz miliardy złotych dopłat do nierentownych kopalń.
Sektor bankowy jest już dziś jednym z największych płatników podatku CIT w Polsce. Tylko w 2024 roku największe instytucje wpłaciły do budżetu gigantyczne kwoty – PKO BP ponad 2,5 mld zł, Bank Pekao ponad 1,9 mld zł, Santander Bank Polska ponad 1,5 mld zł, a ING Bank Śląski ponad 828 mln zł. Łącznie kilkanaście największych banków przekazało do państwowej kasy wielomiliardowe wpływy.
Teraz kwoty te znacząco wzrosną, ale ekonomiści nie mają wątpliwości – wyższe podatki zostaną przerzucone na klientów w postaci droższych kredytów, zwiększonych prowizji i marż oraz ograniczonej dostępności finansowania dla przedsiębiorstw.
– Wprowadzenie tego domiaru, bo inaczej tego nie można nazwać, będzie oznaczało, że oprocentowanie kredytów może wzrosnąć – ostrzega Zieliński.
Rządowa narracja o „opodatkowaniu bogatych banków zamiast polskich rodzin” to po prostu bajeczka. Ekonomiczna rzeczywistość jest inna. Ostatecznie to zwykli obywatele – kredytobiorcy, przedsiębiorcy i emeryci inwestujący w fundusze – zapłacą rachunek za decyzje polityków.