Polak został zaatakowany w Niemczech przez trzech Ukraińców, którzy niemal odcięli mu rękę. Ma na niej patriotyczny tatuaż. Sprawę opisał profil Służby w Akcji, który uzyskał potwierdzenie zdarzenia u niemieckiej policji.
Do zdarzenia doszło 6 września 2025 r. na parkingu dla ciężarówek. Około godz. 22.00 policja dostała zgłoszenie o uszkodzeniu ciała, do którego doszło w Karlsruhe, w dzielnicy Durlach.
Jak ustaliła policja, 31-letni Polak został zaatakowany. Podejrzani w tej sprawie są trzej Ukraińcy w wieku 29, 34 i 44 lat. Mieli oni zadać mężczyźnie obrażenia ostrym narzędziem. Atak miał być wynikiem wcześniejszych sporów. Polak doznał poważnej rany ciętej lewego ramienia. Trafił do szpitala w Karlsruhe.
Według dokumentacji medycznej obrażenie, którego doznał to: „Rana cięta dołu łokciowego, przecięcie żyły ramiennej, przecięcie mięśnia bicepsa brachii distal, przecięcie mięśnia ramiennego”.
Mężczyzna przeszedł jedną operację i oczekuje na kolejną.
Ukraińcy początkowo zostali zatrzymani, jednak następnego dnia zwolniono ich za kaucją.
Wszczęto postępowanie karne. Policja kryminalna i prokuratura w Karlsruhe prowadzą dochodzenie w sprawie okoliczności zdarzenia oraz motywu sprawców.
Wracamy do sprawy polskiego kierowcy, który miał zostać zaatakowany przez trzech obywateli Ukrainy na jedynym z parkingów w Niemczech. Pan Krzysztof doznał głębokiej rany ciętej ręki i trafił do szpitala.
Według relacji pana Krzysztofa został uderzony w tył głowy i zaatakowany… pic.twitter.com/xKrN0uiVay
— Służby w akcji (@Sluzby_w_akcji) September 15, 2025
W sieci pojawiło się także nagranie, na którym zaatakowany 31-latek relacjonował przebieg zdarzeń.
– Stałem się ofiarą napaści przez naszych wschodnich sąsiadów – mówił pan Krzysztof.
– Dzień jak co dzień. Zjechałem sobie na parking na pauzę, wybrałem sobie parking z prysznicem, sanitariatem. Zacząłem sobie ogarniać w samochodzie, posprzątałem sobie w samochodzie, wyszedłem przed samochód pozmywać naczynia, poogarniać wszystko, no i wziąłem torbę i szedłem sobie pod prysznic – kontynuował.
– Stało trzech chłopaków przy polskiej naczepie, z polskimi tablicami i jeden z nich mnie zawołał. Podszedłem do nich i zaczęli się pytać, co ja mam na ręku i zaczęli patrzeć i oglądać mój tatuaż. Jeden z nich zaczął komentować po ukraińsku i robił się agresywny, zaczął szarpać mi rękę, więc ja tę rękę wyrwałem i poszedłem sobie pod prysznic – mówił. Jak dodał, nie był świadomy, że coś złego może go spotkać.
– Wracając spod prysznica jeden z nich, który lepiej rozmawiał po polsku, zawołał mnie i rozmawialiśmy sobie o pracy, jakby nic nie miało w ogóle się zdarzyć takiego. Drugi z nich chodził jakoś nerwowo, ale jakoś nie zwracałem uwagi, a trzeci po prostu patrzył się na mnie, nic nie mówiąc, jakby nie znał w ogóle języka polskiego – mówił dalej.
– Rozmawiając tak, poczułem takie uderzenie w głowę, mroczki przed oczami i straciłem przytomność – relacjonował.
– W ogóle nie czułem nic, nie pamiętam całej sytuacji. Z raportu policji wynika, że próbowałem się bronić, uciekałem stamtąd, spróbowałem schować się do swojej ciężarówki i po prostu mnie z tamtej ciężarówki wyciągnęli, bo w mojej ciężarówce znaleźli ślady walki, prawdopodobnie się broniłem i uciekałem od nich, bo 100 metrów dalej, koło innej firmy zupełnie, znaleźli mnie zakrwawionego już, wykrwawiającego się i gdyby nie ochroniarz, który wybiegł stamtąd i próbował mnie ocalić, to mogłoby się skończyć trochę gorzej – ocenił.
Jak mówił, policja znalazła sprawców oraz narzędzie, którym Ukraińcy go zaatakowali. – Muszą mieć dowody w tej sprawie, bo ja nie byłem w stanie nawet wskazać tych sprawców, co mi to zrobili. A okazało się, że właśnie ci, z którymi rozmawiałem ostatnim razem, co pamiętam. Na drugi dzień, jak poszedłem odebrać swoje rzeczy, na policję, dowiedziałem się, że zostali wypuszczeni. A jak zapytałem, dlaczego, to prokurator stwierdził, że ich wypuszcza do sprawy, więc podejrzewam, że to wszystko będą próbować zamiatać pod dywan – skwitował.
– Chciałbym ostrzec wszystkich kierowców, żeby mieli się na baczności i nie ufali nikomu na parkingu, bo wokół mnie było mnóstwo polskich ciężarówek, a nikt nawet nie wysiadł i nikt nie próbował mi pomóc i nawet nie zadzwonili na policję – podkreślił pan Krzysztof.
SKANDAL. Ukraińcy okaleczyli polskiego kierowcę.
Deport, żadnej pomocy, żadnej litości. #JPRDL pic.twitter.com/fKNG4rQvvY— Agenda 2030 (@_AGENDA_2030) September 12, 2025
Pan Krzysztof zaapelował także o pomoc w zbiórce zorganizowanej przez Zbigniewa Stonogę. 31-latek ma dwoje dzieci – 6-letnią córkę i 3-miesięcznego syna. Nie wiadomo, czy będzie w stanie kiedykolwiek wrócić do pracy.
„✊ ofiara domaga się
Sprawiedliwego procesu dla sprawców. Zadośćuczynienia dla poszkodowanego i jego rodziny. Ochrony polskich kierowców pracujących za granicą. Jasnego stanowiska władz polskich i niemieckich” – czytamy w opisie zrzutki.