Wolontariusz, operator dronów na Ukrainie Sławomir Wysocki zabrał głos w sprawie dronów, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną w nocy z 9 na 10 września 2025 r. Prześledził trajektorie ich lotu. Oto, jakie wyciągnął wnioski.
Przypomnijmy, że o wielokrotnym naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej, oficjalnie po raz pierwszy poinformowało po godz. 4 w środę Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych (DORSZ). Przed godz. 8 podało natomiast, że operowanie lotnictwa wojskowego w związku z naruszeniem, zakończyło się. Wcześniej DORSZ podkreśliło, że całe wydarzenie jest „aktem agresji”, ze strony Federacji Rosyjskiej, które stworzyło realne zagrożenie dla bezpieczeństwa polskich obywateli.
Premier Donald Tusk podkreślił podczas nadzwyczajnego posiedzenia rządu, że procedury w związku z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej zadziałały, a drony, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie, zostały zestrzelone. Dodał, że proces decyzyjny był bez zarzutu. Szef rządu zaznaczył też, że pierwszy raz doszło do zestrzelenia rosyjskich dronów nad terytorium państwa NATO i dodał, że wszyscy sojusznicy traktują sytuację bardzo poważnie. – Mamy do czynienia najprawdopodobniej z prowokacją na dużą skalę – ocenił.
Po godz. 10 Tusk przedstawił informacje Sejmowi. Mówił, że pierwsze naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej odnotowano około godz. 23.30 we wtorek, a ostatnie około godz. 6.30 w środę. Podał, że naruszeń naliczono 19. Szef rządu poinformował, że wiele z dronów, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną nadleciało bezpośrednio znad Białorusi.
W południe do resortu wezwany został charge d’affaires ambasady rosyjskiej w Warszawie, któremu wręczono notę protestacyjną. Ministerstwo spraw wewnętrznych i administracji przekazało natomiast, że w województwach: mazowieckim, lubelskim, łódzkim, warmińsko-mazurskim i świętokrzyskim znaleziono szczątki 16 dronów.
Ze względów bezpieczeństwa zamknięto w nocy cztery lotniska – w Warszawie, Modlinie, Lublinie i Rzeszowie. Amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) podała, że stało się tak z powodu „nieplanowanej działalności militarnej mającej związek z zapewnieniem bezpieczeństwa państwa”. PLL LOT przekierowały część lotów, a rano przestrzeń powietrzna nad Lotniskiem Chopina została ponownie otwarta. Przed godz. 9 Polska Agencja Żeglugi Powietrznej podała, że operacje lotnicze w polskiej przestrzeni powietrznej zostały wznowione na czterech lotniskach.
„Jeden wielki bzdet”
Do ataku dronów odniósł się operator Sławomir Wysocki w rozmowie na kanale „Do Rzeczy”. – Miałem informację o nadlatujących w naszą przestrzeń dronach dzień wcześniej ok. godziny 11, gdy chłopaki z zachodniej obrony przeciwlotniczej powiedzieli mi, że na Zamość leci 9 dronów. Później obserwowałem ich lot, nie spałem cały dzień, byłem w Polsce, teraz jestem w Ukrainie. Wszystko, co mówią nasze media, to jest jeden wielki bzdet – stwierdził.
Jak mówił, przeanalizował trajektorie lotów i doszedł do wniosku, że część lotów została zakłócona w okolicach Kijowa. – Te drony wabiki, które poleciały przez Białoruś na północ Polski, które dotarły aż pod Elbląg, musiały zostać zakłócone gdzieś w okolicy Kijowa. Tak wygląda trajektoria lotu – wskazał.
– Drony, które przyleciały na Lubelszczyznę, leciały razem z trzema dronami bojowymi – zaznaczył Wysocki. Jak wyjaśnił, były to wabiki, które na polu walki wysyła się razem z dronami, które zawierają ładunki wybuchowe.
– Drony, które znaleziono w Polsce to wabiki, które mają latać na ok. 300 kilometrów. Te zostały przerobione, miały dodatkowy zbiornik paliwa, który podwoił ich zasięg. To był atak na Łuck – powiedział.
– Te drony, które doleciały do Łucka, a później zostały puszczone przez ukraińską obronę przeciwlotniczą samopas, te które były dronami bojowymi, miały uderzyć w bardzo ważne cele militarne na Ukrainie – wskazał.
Wysocki zwrócił także uwagę na trzy drony, które zawróciły na Ukrainę i zaatakowały Łuck. Jak dodał, jeden z tych obiektów zawrócił tuż za polską granicą, a dwa pozostałe dopiero pod Stalową Wolą. Wyjaśnił, że były to drony bojowe. W ocenie operatora, były one zaprogramowane w taki sposób, by zawróciły i uderzyły w cele na Ukrainie od zachodu. Jest to częsta praktyka Rosjan.