Wojciech Olszański vel Aleksander Jabłonowski, czyli po prostu „Jaczczur” oraz Marcin Osadowski „Ludwiczek” będą więzieni co najmniej do 1 grudnia. Warszawski sąd uznał, że groźby, które padały z ich ust, brzmią zbyt realnie, by wypuszczać ich na wolność.
We wtorek pod gmachem Sądu Okręgowego w Warszawie zebrała się grupa sympatyków z biało‑czerwonymi flagami, domagając się uwolnienia „więźniów sumienia” i protestując przeciw decyzjom o areszcie wydobywczym dla twórców internetowych znanych jako „Jaszczur” i „Ludwiczek”.
Zarówno poprzednia władza, jak i obecna – mimo różnych zapowiedzi – z aresztu wydobywczego chętnie jednak korzysta. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że obaj pozostaną w areszcie do 1 grudnia. „Jaczczur” i „Ludwiczek” zostali zatrzymani 4 czerwca br. Początkowo na dwa miesiące. Posiedzą co najmniej pół roku, o ile areszt wydobywczy znów nie zostanie przedłużony.
Według sądu ze strony „Jaszczura” i „Ludwiczka” istnieje „realna obawa popełnienia czynów zagrażających zdrowiu i życiu”. Śledczy nadal badają tysiące godzin transmisji internetowych, podczas których miały rzekomo padać groźby m.in. wobec polityków ze strony liderów Rodaków Kamratów.
Pierwszą rozprawę zaplanowano na 2 października.
„Niestety żyjemy w barbarzyńskim kraju…” – tak decyzję sądu o wydłużeniu aresztu wydobywczego skomentował publicysta „Najwyższego Czasu” Marek Skalski.
Zatrzymanie „Jaszczura” i „Ludwiczka” wcześniej komentował także redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!”, który podkreślał, że jest to de facto areszt za „wolność słowa”. „Aresztowanie za gadanie? Totalitaryzm na pełnej” – tak m.in. skomentował ich zatrzymanie w czerwcu br. Wówczas ministrem sprawiedliwości był jeszcze Adam Bodnar. Dziś jego „dzieło” kontynuuje Waldemar Żurek.