Choć rządowi Tuska nie udało się wprowadzić przepisów penalizujących „mowę nienawiści”, prokuratura tracącego stanowisko Adama Bodnara ścigała przeciwników politycznych, używając nadinterpretacji już obowiązującego prawa. Jak po rekonstrukcji rządu będzie postępował Waldemar Żurek, nowy minister sprawiedliwości? Chyba nikt nie ma wątpliwości…
– „Banderowska Ukraina, banderowskie państwo, banderowski twór… Putin toczy z tym państwem zbrojne starcie, dalej nazywane wojną. Chociaż powiem wam, gdybym ja prowadził wojnę, to starałbym się jak najszybciej, jak najcelniej przeciwnika zniszczyć. Bez obwijania w bawełnę. Taka jest wojna. Tymczasem jest to rzeczywiście interwencja zbrojna – ale z moim śmiertelnym wrogiem! Z banderowcem! I choćby z tego samego faktu, że Putin toczy wojnę z banderowcami – należy się mu moje uznanie. Bo stara zasada wojenna mówi: kto bije naszego wroga – zasługuje na wszelką pomoc i jest naszym sojusznikiem (…) Pan Bóg łaskawie nas chroni geopolitycznymi wydarzeniami” – takie słowa wypowiedział Wojciech Olszański w trakcie audycji video zatytułowanej „Yebać Unię”, która była transmitowana na żywo w Internecie. Tę wypowiedź prokurator Maciej Młynarczyk z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga uznał za publiczne pochwalanie prowadzenia wojny napastniczej. Za taki czyn polski Kodeks karny (art. 117 ust. 3) przewiduje karę do 5 lat pozbawienia wolności.
Absurdalne decyzje
Wspomniane zdanie było najcięższym zarzutem sformułowanym pod adresem lidera „Braci Kamratów”. Za pozostałe grozi mu grzywna lub kara do 1 roku pozbawienia wolności. Wojciech Olszański usłyszał łącznie 78 takich zarzutów, a Marcin Osadowski – 64 zarzuty. „Z uwagi na konieczność zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania, w szczególności uniemożliwienie podejrzanym matactwa procesowego, prokurator skierował wniosek do Sądu o tymczasowe aresztowanie Marcina O. i Wojciecha O.” – mówi Karolina Staros, rzecznik prasowy praskiej prokuratury.
Ten ruch również trudno oceniać inaczej niż jako szykanę polityczną, tym bardziej że bezprawną. Kodeks postępowania karnego mówi, że tymczasowy areszt można stosować wobec podejrzanego, któremu grozi co najmniej 8 lat więzienia. Powoływanie się na obawę matactwa (tzn. na obawę, że podejrzany mógłby wpływać na bieg toczącego się śledztwa) to już wyraźna obraza rozumu dla każdego, kto to czyta. W jaki sposób obaj Kamraci mieliby mataczyć? Wypierać się swojego udziału w audycjach na YouTube?
Pozostałe zarzuty są jeszcze głupsze. Oto Olszańskiemu postawiono zarzut „publicznego pochwalania popełnienia przestępstwa”. Przestępstwo, o którym mowa, to zabójstwo, ale tylko z pozoru wydaje się ciężkie. Według prokuratora Młynarczyka Olszański miał bowiem pochwalać… zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza. Przypomnijmy, iż doszło do tego w grudniu 1922 roku w warszawskiej galerii „Zachęta”, a więc ponad 100 lat temu. Kto z większą uwagą wsłuchałby się w wypowiedź Olszańskiego, zrozumiałby, że polityk miał na myśli konsekwencje polityczne. I jego zadowolenie wynikało z faktu, iż zabójstwo zmieniło wektor polskiej polityki, co – patrząc z perspektywy historii – zdaniem Jaszczura miało swoje plusy. Mieliśmy więc do czynienia nie z pochwałą zbrodni, tylko z analizą historyczną.
Kolejny zarzut to „znieważenie grupy ludności z powodu jej przynależności narodowej i wyznaniowej”. Tu z kolei chodziło o audycję „od sądu do sądu” i słowo „skurwysyny” użyte wobec Żydów. Prokurator Młynarczyk nie zrozumiał jednak (lub nie chciał zrozumieć), że chodzi nie o wszystkich Żydów jako naród, tylko o tych, którzy w sądach realizują roszczenia względem Polaków za tzw. „mienie bezspadkowe” i lobbują w USA za przeprocesowaniem ustawy 447.
Wisienką na torcie jest jednak zarzut rasizmu, którego ofiarą – według prokuratora Młynarczyka – paść miała była wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Kamala Harris. Marcin Osadowski miał ją w jednej z audycji internetowych nazwać „czarną dziwką”. Prokuratura uznała to za „publiczne znieważenie z powodu jej przynależności rasowej.” Co ciekawe: nawet w USA nikomu w prokuraturze nie przyszło do głowy, aby kogokolwiek oskarżać karnie za obelżywe słowa pod adresem byłej wiceprezydent, choć w obiegu publicznym pojawiały się pod jej adresem sformułowania jeszcze cięższe.
Do sądu za wpis
Śledztwo w sprawie znieważających wypowiedzi prokurator Młynarczyk wszczął po donosie Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. To organizacja zajmująca się donoszeniem na polskich patriotów. Pomysłodawcą jej istnienia i pierwszym sponsorem była Helsińska Fundacja Praw Człowieka założona przez George’a Sorosa – najbardziej znanego międzynarodowego spekulanta finansowego. Szef OMZRiK Rafał Gaweł uciekł z Polski przed odpowiedzialnością karną za oszustwa (w procesie prowadzonym przez Sąd Okręgowy w Białymstoku grozi mu 25 lat więzienia). To, że warszawski prokurator oskarża kolejnych Polaków wskutek donosu takiej instytucji, jest smutnym obrazem kondycji prokuratury zarządzanej do niedawna przez Adama Bodnara. Tym bardziej iż wspomniany donos nie był pierwszym (i nie setnym) wysłanym do prokuratury przez OMZRiK.
Ofiarą tercetu: OMZRiK–Prokuratura–Sąd padła również katolicka influencerka Natalia Ruś znana jako Najjjka. Młoda kobieta stanęła przed sądem w Rybniku za to, że na swoim profilu na Facebooku postawiła ikonę kciuka do góry (tzw. „lajka”) przy relacji innej osoby dotyczącej zgaszenia przez Grzegorza Brauna świec chanukiji w Sejmie RP. Najjjka usłyszała zarzut „pochwalania przestępstwa”, co jest o tyle absurdem, że nie stwierdzono jeszcze, że czyn Grzegorza Brauna był przestępstwem (proces w tej sprawie jeszcze się nie zaczął). W pierwszej instancji Najjjka została uniewinniona, ale prokuratura złożyła apelację. Sędzia prowadząca sprawę w II instancji zażądała opinii biegłych. Idiotyczny proces trwa, kompromitując i sądy, i prokuraturę.
Proces za Jedwabne
Niewykluczone, że na ławie oskarżonych zasiądzie również Wojciech Sumliński. Wszystko przez Prokuraturę Rejonową w Łomży, która wszczęła czynności sprawdzające w sprawie tablic ustawionych obok pomnika ofiar w Jedwabnem. Według prokuratury mogą one nawoływać do nienawiści i obrażać uczucia religijne. Instytut Yad Vashem nazwał działania w Jedwabnem „profanacją prawdy historycznej”. – „Prokuratura Rejonowa w Łomży z urzędu zainicjowała czynności sprawdzające w kierunku czynów z artykułu 196 Kodeksu Karnego, który dotyczy obrazy uczuć religijnych i artykułu 256 paragraf 1 Kodeksu Karnego dotyczącego publicznego nawoływania do nienawiści na tle różnic, między innymi narodowościowych” – poinformowała Joanna Czaplicka, szefowa prokuratury. Chodzi o tablice umieszczone na głazach stojących na sąsiedniej działce, obok pomnika ofiar zbrodni w Jedwabnem. Inicjatorem ich ustawienia był właśnie Sumliński.
Dziennikarz śledczy zorganizował internetową zbiórkę, wspartą przez ponad 2 tysiące osób. Utworzony przez narodowców „Pomnik prawdy o zbrodni w Jedwabnem” to osiem dużych głazów z metalowymi tablicami, które zostały odsłonięte w czwartek, 10 lipca. Na tablicach znalazły się treści kwestionujące ustalenia historyków Instytutu Pamięci Narodowej o sprawstwie Polaków w mordzie Żydów w 1941 roku. Na jednej z tablic czytamy: „Dowody i relacje świadków zadają kłam twierdzeniom o polskim sprawstwie mordu na Żydach w Jedwabnem 10 lipca 1941 r. W rzeczywistości zbrodni tej dokonał niemiecki oddział pacyfikacyjny pod dowództwem Hermanna Schapera”.
Prokuratura Rejonowa w Łomży wszczęła czynności sprawdzające 11 lipca. Zgodnie z polskim kodeksem postępowania karnego na ich przeprowadzenie ma 30 dni, potem może stawiać zarzuty. W połowie sierpnia dowiemy się więc, czy Wojciech Sumliński stanie przed sądem.
Zamknąć usta
O co chodzi w tak kretyńskich oskarżeniach? Chodzi nie o dociekliwe karanie osób posługujących się tzw. „mową nienawiści” ani karanie polskiego rasizmu. Chodzi o to, aby zamknąć usta wszystkim tym, którzy mają odwagę publicznie wygłaszać poglądy odmienne od jedynie słusznych. Nagłaśnianie wszystkich tych przypadków oczywiście z jednej strony pokazuje patologię całego systemu, z drugiej jednak – wysyła sygnał do polskich patriotów, iż wszelkie poglądy niemile widziane władza będzie ścigać z ogromną gorliwością. Ta determinacja byłaby większa, gdyby Andrzej Duda nie zawetował nowelizacji Kodeksu karnego penalizującego mowę nienawiści…