Australijski stan Wiktoria chce, aby telepraca stała się „prawem”. Według premiera Wiktorii, propozycja ta zmniejszy uliczne i pozwoli zatrzymać więcej kobiet na rynku pracy. Telepraca ma stać się odgórnym prawem, a nie decyzją pracodawcy.
„Ta zmiana oznacza, że każdy pracownik, który może rozsądnie pracować z domu, będzie miał prawo do co najmniej dwóch dni takiej pracy w tygodniu” – powiedziała Jacinta Allan, która przedstawiała projekt na konferencji Partii Pracy.
Według projektodawców; tego typu rozwiązanie powoduje, że „pracownicy są bardziej produktywni, oszczędza to czas dla rodzin i pieniądze także dla firm”. Władze uważają, że propozycja ta zmniejszy również korki uliczne i pozwoli zatrzymać więcej kobiet w pracy.
Allan zapowiedziała, że propozycja będzie jeszcze przedmiotem konsultacji z pracownikami, pracodawcami i związkami zawodowymi. Zostanie przedstawiona do zatwierdzenia parlamentowi Wiktorii w przyszłym roku.
Praca zdalna rozpowszechniła się na świecie pięć lat temu, podczas epidemii COVID-19. Podejście do takiego rozwiązania jest jednak różne. Duże firmy często wolą pełne powroty do biura, ale także pracownicy mają tu różne podejście, bo niektórzy chcą wyjść z domu. W Stanach Zjednoczonych Donald Trump zakazał stosowania „telepracy” urzędom państwowym.
Podczas majowych wyborów federalnych w Australii, koalicja opozycyjna złożona z Partii Liberalnej i Partii Narodowej, też planowała eliminowanie pracy zdalnej, powołując się na jej słabsze wyniki.
Źródło: Le Figaro