Samorządy w całej Polsce masowo budują za publiczne pieniądze tężnie solankowe, reklamując je jako alternatywę dla pobytu nad morzem. Tymczasem badania naukowe ujawniają niewygodną prawdę – w instalacjach wykryto groźne bakterie, w tym E. coli, gronkowce i grzyby pleśniowe.
Tężnie solankowe stały się prawdziwym hitem polskich miast. Samorządowcy chętnie przepuszczają pieniądze podatników na te drewniane konstrukcje, przedstawiając je jako nowoczesne rozwiązanie prozdrowotne, które ma zastąpić pobyt nad morzem. Instalacje stawiane są w całym kraju i podobno mają mieć właściwości prozdrowotne.
Tymczasem badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie ujawniają niepokojącą rzeczywistość. W jednej z krakowskich tężni naukowcy wykryli drobnoustroje: m.in. gronkowce, promieniowce, a także grzyby pleśniowe. W solance natomiast pojawiają się bakterie takie jak E. coli, E. faecalis i C. perfringens.
– Jak pokazują moje badania, które tak naprawdę prowadzę od początku uruchomienia tężni przy zalewie w Nowej Hucie, w solance występują bakterie, gronkowce i co najgorsze, stwierdzona została również, bakteria Escherichia coli (pałeczka okrężnicy), a także Enterococcus faecalis (paciorkowiec kałowy) i Clostridium perfringens (laseczka zgorzeli gazowej) – mówi na łamach portagu smoglab.pl prof. dr hab. inż. Katarzyna Wolny-Koładka z Katedry Mikrobiologii i Biomonitoringu Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie
– Obecność bakterii E. coli, E. faecalis i C. perfringes nawet w śladowej ilości w solance jest bardzo niepokojąca – dodaje.
Wykryte mikroorganizmy mogą prowadzić do szeregu groźnych schorzeń. – Są to mikroorganizmy wywołujące szereg bardzo poważnych zakażeń i infekcji zarówno pokarmowych, jak i uogólnionych. Bezpośrednie spożycie np. poprzez kontakt z zakażoną solanką lub inhalacja może prowadzić do wystąpienia m.in., zapalenia żołądka i jelit, martwicowego zapalenia jelit, zatrucia pokarmowego, zakażenia układu moczowego, biegunki, krwotocznego zapalenia jelita grubego, uszkodzenia nerek, zapalenia wsierdzia czy zapalenia otrzewnej – ostrzega prof. Wolny-Koładka.
Jej zdaniem tężnie, owszem, mogą działać prozdrowotnie, ale tylko wtedy, gdy są regularnie zasilane świeżą solanką. Tak jest co najwyżej w uzdrowiskach. Miejskie tężnie, które w ostatnich latach powstawały jak grzyby po deszczu jak Polska długa i szeroka, zazwyczaj nie są serwisowane. Pieniądze na budowę wydano, a potem nikt się tym zbytnio nie interesuje.
W związku z powyższym, prof. Wolny-Koładka przekonuje, że wydawanie pieniędzy – mowa o milionach złotych – na tężnie solankowe, które nieserwisowane są siedliskiem bakterii i grzybów, mija się z celem.
Tymczasem krakowscy urzędnicy, którzy są bardzo dumni z wydania publicznych pieniędzy na tężnie, nie traktują najnowszych odkryć poważnie. Ich zdaniem badania nie mają certyfikatu, więc nie należy się nimi przejmować.
– Ja znam tą wypowiedź przedstawiciela Zarządu Zieleni Miejskiej odnośnie tego, że moje badania nie są dla nich punktem odniesienia i muszę powiedzieć, że przyjęłam tą wypowiedź z dużym rozczarowaniem. Obserwuję taką tendencję, że jeżeli badania naukowców są zgodne z linią, czy też narracją, którą stosują urzędnicy, to wtedy oni bardzo chętnie sięgają po nas naukowców i po nasze badania, natomiast wtedy, kiedy nasze wyniki, tak jak w tym przypadku badań solanki, nie są po ich myśli, to starają się je zdyskredytować właśnie w ten sposób, zarzucając mi brak certyfikatu, którego posiadać nie muszę – podsumowuje prof. Wolny-Koładka