Strona głównaMagazynAtaki migrantów narzędziem zmiany struktury etnicznej

Ataki migrantów narzędziem zmiany struktury etnicznej

-

- Reklama -

Niepewna sytuacja związana z zagrożeniem migracyjnym na granicy polsko-niemieckiej zdaje się przybierać formę konfliktu hybrydowego. W Polsce już mieliśmy do czynienia z przykładami przestępczych działań obcokrajowców, którzy od dłuższego czasu przebywali w naszym kraju. Bartosz Kopczyński, prawnik, publicysta i wnikliwy analityk życia społecznego, postanowił głębiej przyjrzeć się tym procesom w rozmowie z redakcją „Najwyższego Czasu!”.

Julia Gubalska: Czy w obliczu kryzysu ekonomicznego i demograficznego istnieje Pana zdaniem jakiekolwiek racjonalne uzasadnienie na przerzucanie do Polski migrantów z krajów Trzeciego Świata?

Bartosz Kopczyński: To wszystko jest jak najbardziej racjonalne, mimo że wydaje się chaotyczne i sprzeczne. Zapewnienia rządów są wewnętrznie sprzeczne, ale to charakterystyczne dla wszystkich ekip w historii III RP. Dla PRL-u też, chociaż w stosunku do obecnego układu władzy tzw. komuna była dość poczciwa, bo nie trzeba było aż tak bardzo kłamać. A teraz podobno jesteśmy wolni i mamy niepodległość. To samo co u nas robią rządy w prawie wszystkich państwach Zachodu. Jest to projekt, który w Polsce też ma się teraz odbyć. W skrócie można go określić terminem „Paneuropa”, który szerzej wyjaśniłem w mojej książce „Poradnik świadomego narodu”. Chodzi o nowy kształt Europy wynikający z planów utworzenia państwa światowego. Planów bardzo starych, sięgających na pewno starożytności, które zostały skrystalizowane na początku XVII wieku. Od tamtego czasu trwają konsekwentne działania, które prowadzą do utworzenia państwa światowego. Problemem jest Europa, w której są państwa narodowe i narody. Politycznie można zlikwidować państwa narodowe poprzez podbój lub w ramach takiego projektu jak Unia Europejska, ale dopóki istnieje naród świadom swojej odrębności, który ma swój język, swoją kulturę i wiarę w swoich przodków, to on prędzej czy później tę wolność odzyska. To właśnie próbuje się teraz zmienić.

Unia Europejska, wspólny rynek europejski i globalizacja są zjednoczeniem ekonomicznym na niekorzyść narodów. Najpierw narody są zwabiane rzeczywistymi korzyściami – to tak jak działają dilerzy, którzy dają działkę za darmo, a potem już trzeba stać się ich niewolnikiem. Eksploatacja i wyzysk nie są jednak ostatecznym celem. Ten sprowadza się do ujednolicenia ludności, a warunkiem jego realizacji jest likwidacja państw narodowych i samych narodów. Chodzi o to, żeby Europejczycy – ci, którzy tworzą narody – nie zakładali rodzin, rozwodzili się i nie mieli, nie chcieli lub nie mogli mieć dzieci. To się robi na różne sposoby. Są smugi na niebie albo dodatki w żywności i wodzie. Nie wiemy dokładnie, co jest i gdzie, ale wiemy, że coś jest. Rządy państw europejskich nie są rządami swoich narodów, tylko podstawionymi kreaturami. Wyjaśniam w „Poradniku”, że podstawowa substancja, z jakiej są ulepione te kreatury, to mówno. Takie „elity” ulepione z mówna tworzą rządy. To ludzie pod każdym względem nikczemni i podli, którzy w dużej mierze w ogóle nie są Polakami, tylko mają inne pochodzenie, które ukrywają.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

Ludzkość wciąż się rozmnaża – choć dziś coraz częściej mamy do czynienia ze związkami mieszanymi rasowo i kulturowo. Trudno więc uwierzyć w wizję, według której przyszłość należeć będzie wyłącznie do dzieci elit. Znacznie bardziej realny jest scenariusz narodzin nowej rasy…

Swój ciągnie do swego. Jeśli chłopak ma możliwość wyboru partnerki ze swojego narodu, to naturalne, że i dziewczyna w podobnej sytuacji najchętniej wybierze chłopaka z własnej grupy. Oczywiście jest teraz pewne zainteresowanie egzotyką. Raczej może zajść innego rodzaju mieszanie się ras – na skutek gwałtów. Jeżeli przeanalizujemy historię, to szczególnie tam, gdzie nie było etyki chrześcijańskiej, na podbitym terenie wytracało się tak całe narody. Mężczyzn się zabijało, można ich było okaleczyć i wykastrować, żeby nie spłodzili potomstwa, ewentualnie sprzedać do niewolniczej pracy w kopalni. Kobiety i dzieci również sprzedawano w niewolę, przy czym kobiety gwałcono. Gwałt na kobietach jest sposobem zmiany struktury etnicznej – to znamy z historii, zresztą również tej niedawnej.

Tak zachowywała się Armia Czerwona, która wręcz miała na to przyzwolenie. Szczególnie Niemki były masowo gwałcone, chociaż oczywiście Polki też. Znam to z opowieści mojej śp. teściowej, która mieszkała na terenach zajmowanych przez sowietów. Młode dziewczyny były przebierane za staruszki, żeby się nimi nie interesowano. Teraz mamy to samo. Są ludzie z innych kręgów kulturowych, w których kobieta nie może być sama. Kiedy nie ma swojego macho, to znaczy, że jest zdobyczą. W ogóle nie wolno jej samej wychodzić – musi być pod nadzorem swojej rodziny. A na Zachodzie, w tym w Polsce, przecież kobiety chodzą sobie normalnie po ulicach i wykonują różne prace. Dla ludzi, których tu sprowadzono na masową skalę i sprowadza się nadal, jest to wyzwanie. Oni wiedzą, że mają przywileje u władzy, która ich tutaj sprowadziła i pozwala im na więcej niż miejscowym, którzy się bronią. Władza prześladuje mężczyzn miejscowych – jest to odpowiednik kastrowania w starożytności, a nawet jeszcze w średniowieczu. Więc cała zniewolona przez władzę populacja mężczyzn nie może się bronić…

Jest to też bezpośrednie sprowadzanie niebezpieczeństwa na kobiety.

To się będzie działo i stanie się dla nas wszystkich nową codziennością. Posłużę się dwoma ostatnimi przykładami z mojego województwa. W Nowym – niewielkim, przyjemnym miasteczku, które znam – doszło do bójki z Kolumbijczykami, gdzie jeden Polak zginął, a dwóch zostało rannych. Chłop z chłopem w polskiej kulturze się pobiją, a później się rozejdą. Obcy czują, że mogą sobie pozwolić na więcej, chociaż u nich też panuje zamordyzm. Natomiast nasza policja i sądy są nastawione w taki sposób, że bezpiecznie ma być dla obcych, a dla nas ma być niebezpiecznie. Jak my będziemy się bronić, to my będziemy źli i prześladowani przez służby. Oczywiście, że dla kobiet kończy się czas beztroskiej imprezy. Nie będzie można sobie chodzić bezpiecznie w nocy.

Tu nie chodzi tylko o powrót nocą z imprezy. Czasami wraca się nawet samej późno z pracy, tak jak 24-letnia Klaudia w Toruniu, która nie spodziewała się, co ją czeka.

Ona była barmanką i wracała krótko po północy z pracy. W parku blisko centrum dorwał ją młody facet z Wenezueli z chęcią czynności seksualnych, a wcześniej śrubokrętem wykuł jej oczy. W gangach, które są w Ameryce Południowej, stosuje się takie praktyki, żeby oślepiona ofiara nie mogła rozpoznać sprawcy. Zrobił, co chciał. Rozmawiając z ludźmi, dowiedziałem się, że był on po prostu w dzikim szale i po drodze każdego by zabił. Nie mówimy o czymś naturalnym, tylko dzikiej żądzy, w której wszystko można zrobić. Tam jest taki temperament. Mamy tych ludzi dużo – zaczęli przyjeżdżać do nas od 2015 roku, czyli tzw. dobrej zmiany. Tylko nam mydlono oczy, że coś tam zabroniono, natomiast w rzeczywistości ten proceder narastał. W tej chwili mężczyźni są zagrożeni nożami. Kobiety zresztą też, a dodatkowo gwałtami.

Dziękuję za rozmowę.

Zapraszamy do zapoznania się z książką Bartosza Kopczyńskiego „Poradnik świadomego narodu. Księga I. Historia debilizacji”. Poniżej prezentujemy fragment lekcji 35 pt. „Szkoła, praca, imigracja”, który bardzo dobrze koresponduje z tematem powyższej rozmowy:

Prywaciarze skarżą się od lat, ale nikt ich nie słucha. Politycy słuchają globalistów, nauczyciele (nauczycielki głównie) słuchają propagandy, jak wszyscy. Wszyscy równo wolą nie dostrzegać, kto pracuje w naszym pięknym kraju, kto utrzymuje całą gospodarkę w ruchu, kto zaspokaja większość potrzeb ludności. To prywaciarze, nasza rodzima kasta niedotykalnych, niezauważani lub pogardzani przez resztę społeczeństwa, również przez środowisko nauczycielskie, dla którego to, co dzieje się tuż po szkole, czyli w pracy, jest czystą abstrakcją. Nie wiedzą, czego tam trzeba, i nie chcą wiedzieć. Słuchają bzdur psychopedy i wcielają to w życie. Z drugiej strony, prywaciarze nie mają pojęcia, co robi się w szkołach. Nawet jednak gdyby wiedzieli, to nie mają jednolitej reprezentacji, aby wywrzeć jakikolwiek wpływ na rząd, który jest tu jedyny władny naprawić to szybko.

Prywaciarze mają dwa główne problemy z pracownikami. Problem pierwszy to ich brak. Wielu Debiutantów nie garnie się do pracy, nawet za porządne pieniądze. Wolą wyjechać do dużego miasta, pójść na pseudostudia, zrobić nikomu niepotrzebny dyplom, zostać prekariatem i narzekać, że świat ich nie docenia. Tymczasem roboty nie ma kto robić: w budowlance, rolnictwie, przemyśle, usługach. Problem drugi to nieprzydatność tych ludzi do pracy. Ci, co już przychodzą, nie mają nie tylko podstawowej wiedzy i umiejętności czy etosu pracy, ale nawet podstawowej przyzwoitości. Horda zdegenerowanej, bezużytecznej tłuszczy – ot co. Nie chcą słuchać, wymądrzają się, pyskują, aroganccy, niesłowni, niesolidni, otępieni, zmieniają pracę z kwiatka na kwiatek, tylko narzekają, a sami od siebie niczego nie wymagają. Narobią problemów, ukradną czas i energię, niczego pożytecznego nie zrobią i zanim czegokolwiek się nauczą, to sami odejdą po krótkim czasie albo trzeba będzie ich na zbity pysk wyrzucić.

Co ma więc zrobić zdesperowany polski prywaciarz, który ma robotę do zrobienia, a tu podatki, kredyty, koszta, ZUS? Nasze Julki i Oskarki do roboty się nie garną, bo rozmemłani i zepsuci, ale z boku już podsuwają się Artem, Serhij, Sofija i Masza, a z czasem też zaczynają pojawiać się Mohammad i Abdul. Robotę jednak trzeba zrobić, skoro tamtym robić się nie chce, to już trudno, niech robią ci, im chociaż zależy – pomyśli prywaciarz, i nie ma za bardzo innego rozwiązania. Tak celowo urządzono nam życie. Oczywiście zwykły polski prywaciarz nie ma głowy do tego, aby przewidzieć, kiedy nowym pracownikom przestanie zależeć na pracy w Polsce, a zacznie na podboju Polski. Od takich myśli są ci, którzy sterują systemami. Jeśli więc taki właśnie jest stan rzeczy, oznacza to, że komuś na tym właśnie zależy. Zwykli Polacy nie mogą liczyć na siły oficjalne, muszą zatem zacząć rozwiązywać problemy społeczne samodzielnie. Wbrew pozorom to wykonalne, o czym będzie mowa w dalszych rozdziałach mojego poradnika.

Książkę Bartosza Kopczyńskiego „Poradnik świadomego narodu. Księga I. Historia debilizacji” można zamówić w naszej księgarni: sklep-niezalezna.pl

Najnowsze