Strona głównaMagazynRozprawa z opozycją, czy walka z korupcją

Rozprawa z opozycją, czy walka z korupcją

-

- Reklama -

Sytuacja w Turcji dalej jest napięta. Zdaniem obserwatorów prezydent Recep Tayyip Erdoğan nie wystraszył się opozycji dążącej do przeprowadzenia przedterminowych wyborów i postanowił przejąć od niej pałeczkę i przeprowadzić je, ale na swoich warunkach. Nie tylko nie zamierza spełnić jej postulatów i uwolnić aresztowanego mera Stambułu Ekrema İmamoğlu, przywódcy opozycji, który miał go pokonać w wyborach prezydenckich, ale postanowił zapewnić mu dodatkowe towarzystwo.

Policja aresztuje po kolei wszystkich merów w miastach, w których w wyborach zwyciężyła opozycja. Aresztując wystawionych przez nią merów, chce ją pozbawić liderów i możliwości logistycznego wsparcia. Chce ją także zastraszyć, by wiedziała, że nie cofnie się przed niczym. Chce także zapewne dodać ducha swoim zwolennikom, by wiedzieli, że lider, któremu zaufali, wciąż kontroluje sytuację.

Gdy w marcu br. prezydent Turcji kazał aresztować swojego głównego konkurenta w przyszłych wyborach prezydenckich Ekrema İmamoğlu, mera Stambułu, pod zarzutem korupcji, wielu obserwatorów uznało, że posunął się za daleko. Republikańska Partia Ludowa wezwała bowiem swych zwolenników do masowych protestów, a na zjeździe delegatów wybrała aresztowanego mera na kandydata na prezydenta w wyborach, które zgodnie z terminarzem wyborczym powinny odbyć się w 2028 r. Na jej wezwanie na ulice tureckich miast wyszło dziesiątki tysięcy ludzi.

Według obserwatorów były to największe w Turcji protesty przeciwko urzędującej władzy w ostatnim dziesięcioleciu. W czasie ich trwania policja aresztowała tysiące osób. Nie zaspokoiło to jednak aspiracji Erdoğana, który nakazał aresztowanie pod zarzutem korupcji merów miast, w których odbyły się największe protesty opozycji. Za kraty poszedł mer Izmiru, Adany, Antalyi i Adyjamana, wszyscy należeli oczywiście do kemalowskiej opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej. Był to oczywiście dopiero początek aresztowań. Prokuratura wystawiła 157 nakazów aresztowania. Ostatecznie aresztowano 130 osób.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

Kluczowym świadkiem oskarżenia jest turecki biznesmen Azis Ihsan Aktasz, który jak twierdzą prezydenckie media, przyznał się do winy, czyli do dawania łapówek merom miast i w zamian za zeznania otrzymał status świadka koronnego. Według prokuratury Meria w Izmirze miała zawrzeć porozumienie z firmą IZBETON AS, która miała zorganizować prace przy odbudowie zniszczeń po trzęsieniu ziemi. Ze zlecenia wywiązała się częściowo. Otrzymała wynagrodzenie jednak za całość prac, dzieląc się oczywiście ze zleceniodawcą.

Czy mer nie chciał się podzielić?

Niewywiązanie się przez firmę IZBETON AS z zadania miał potwierdzić audyt Ministerstwa Środowiska i Urbanizacji, a nawet wewnętrzna kontrola Rady Samorządu Miasta. Doniesienie do prokuratury miał złożyć też działacz Republikańskiej Partii Ludowej, z którym ponoć mer nie chciał się podzielić. Od jego doniesienia zaczęła się, według oficjalnej informacji prokuratury, cała afera.

Przedstawiciele opozycji, czyli republikańskiej partii Ludowej twierdzą, że cała sprawa jest ustawiona, żeby zrobić z tych, którzy chcą odsunąć Erdogana od władzy złodziei i łapowników, by następnie wsadzić ich do więzienia i pozbyć się politycznej konkurencji. Przypominają, że cała antykorupcyjna akcja w Izmirze zaczęła się 100 dni od chwili aresztowania İmamoğlu, kiedy partia oficjalnie uznała go za kandydata na prezydenta i zebrała 20 mln popierających go podpisów!

Erdoğan miał uznać, że trzeba zacząć działać, bo inaczej przyjdzie mu się nie tylko pożegnać z urzędem, ale być może zmienić gabinet na więzienną celę. Ludzi, którzy chcą z nim wyrównać rachunki, jest bardzo dużo.

Zdaniem opozycji fakt, że prokuratura działa na polityczne zlecenia prezydenta, potwierdza, że oprócz zarzutów korupcyjnych związanych z pracami przy odbudowie domów po trzęsieniu ziemi, postawiono też jej przedstawicielom także inne zarzuty. Oskarżono ich m.in. o związki z Partią Pracujących Kurdystanu, którą, jak wiadomo, Ankara uważa za organizację terrorystyczną…

Nielegalny przywódca…?

Prokuratura chce też dobrać się do skóry prezesa Republikańskiej Partii Ludowej Özgüra Özela, który potencjalnie też może być jej kandydatem na prezydenta. Jest on oskarżony o to, że został wybrany na przewodniczącego partii nielegalnie, drogą manipulacji. W końcu czerwca br. sąd miał w tej sprawie wydać decyzję, ale nieoczekiwanie odłożył sprawę do września.

Formalnie Republikańska Partia Ludowa nie zamierza kapitulować. Dalej organizuje protesty, domagające się przedterminowych wyborów. Organizuje mityngi i zbiórki podpisów pod poparciem aresztowanego mera Stambułu Ekrema Imamoglu. Zdaniem obserwatorów jej scenariusz jest mało realny. Nawet gdyby Imamoglu został zwolniony z więzienia, to formalnie nie może wziąć udziału w wyborach prezydenckich, bo nie spełnia wymogów formalnych. Jego dyplom wyższej szkoły został bowiem unieważniony i dopóki legalnie nie zdobędzie nowego, nie ma prawa startować. Teoretycznie Republikańska Partia Ludowa może wystawić innych kandydatów.

W miarę popularny jest m.in. mer Ankary Mansur Yawas. Jego zbyt wczesne wystawienie do boju może jednak spalić jego kandydaturę. Generalnie jednak rzecz biorąc, obserwatorzy są zdania, że opozycja nie ma większych szans na przeprowadzenie przedterminowych wyborów. Zgodnie z konstytucją musi taką decyzję zaaprobować 360 z 600 deputowanych. Republikańska Partia Ludowa ma zaś tylko 127 mandatów. Rządząca Partia Sprawiedliwości i Rozwoju ma wraz z sojusznikami 315 miejsc. Przedterminowe wybory wymagają więc zgody dwóch największych ugrupowań, co jest mało realne.

Opozycja będzie kontynuować akcje protestacyjne, a Erdogan wsadzał jej liderów do więzień. Do 2028 r. jest jeszcze sporo czasu i wiele może się wydarzyć. Większe szanse na zwycięstwo ma rzecz jasna Erdogan, który już wielokrotnie dowiódł swojej skuteczności.

Najnowsze