Przytwierdzony do lufy rewolweru – w taki sposób list pożegnalny pozostawił Tadeusz Duda, który, zanim odebrał sobie życie, zabił córkę i zięcia. Nowe kulisy zbrodni odsłania program „Interwencja” w Polsat News.
1 lipca br. przy drodze powiatowej niedaleko Starej Wsi odnaleziono ciało Tadeusza Dudy. Mężczyzna leżał z przestrzeloną głową, a przy lufie broni, z której strzelił, znajdował się długi list pożegnalny. Ten dokument może być kluczem do zrozumienia motywów dramatycznych wydarzeń z czerwca, kiedy 57-latek zastrzelił swoją 26-letnią córkę Justynę oraz jej 31-letniego męża Zbigniewa, a wcześniej ciężko ranił teściową.
Prokuratura zachowuje szczegóły treści listu w tajemnicy do czasu zakończenia kompleksowych badań. Dokument zostaje poddany analizie pod kątem autentyczności, a śledczy zabezpieczają wszelkie ślady biologiczne i daktyloskopijne, które mogą rzucić światło na ostatnie chwile życia mężczyzny. Badania DNA potwierdziły, że na broni znajdowały się jedynie odciski palców Dudy, co wykluczyło udział osób trzecich w jego śmierci.
Według nieoficjalnych ustaleń, które przedstawiono w programie „Interwencja”, w liście pożegnalnym mężczyzna miał głównie podsumować swoje życie.
Bliscy rodziny ujawniają, że Tadeusz Duda już tydzień przed tragedią otwarcie mówił o myślach samobójczych. „To nie jest tak, że on jest potworem. Chciałabym, żeby ktoś w końcu napisał prawdę. Bo to jest przykre” – mówi w programie anonimowo jedna z osób.
Wciąż nie znaleziono broni, z której Duda zastrzelił członków rodziny. Policja zabezpieczyła kilka sztuk należących do mężczyzny, ale tę użytą podczas zbrodni.
Mieszkańcy Starej Wsi wciąż próbują zrozumieć, co doprowadziło do tej tragedii. Lokalna społeczność nie postrzega Dudy jako „potwora”, lecz raczej jako człowieka głęboko załamanego psychicznie, który w ostateczności wybrał najgorsze możliwe rozwiązanie swoich problemów.