Minister funduszy i polityki regionalnej oraz wiceprzewodnicząca Polski 2050 Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiedziała, że rząd będzie pracował nad trzema podatkami. Wśród nich jest podatek katastralny.
Co jakiś czas powraca straszenie podatkiem katastralnym. Oznaczałoby to, że właściciele mieszkania lub jakiejś liczby mieszkań musieliby wnosić niebotyczne kwoty od ustalonej odgórnie wartości nieruchomości.
Zyskałyby na tym międzynarodowe koncerny. Przeciętny człowiek miałby problem, by utrzymać jedno mieszkanie, a co dopiero kilka.
Poważnie oberwałoby się też osobom, które żyją w wynajmowanym mieszkaniu. Właściciel przerzuciłby bowiem na najemców koszty, które musiałby ponieść, a lewacy domagający się katastralnego ze zdziwieniem obserwowaliby, by że sytuacja uderza w tych, którzy mieszkania na własność nie posiadają.
Teraz postulat podatku katastralnego rzuciła wiceprzewodnicząca Polski 2050 oraz minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Deklaracja padła w wywiadzie dla money.pl, gdy minister zapytano o „kwestie spoza umowy koalicyjnej”.
– Uważamy, że naprawdę potrzebne są przełomowe rozwiązania rozwojowe i pieniądze na nie. Przede wszystkim obłożenie większymi obciążeniami finansowymi już nie ludzi, a podmioty, chodzi m.in. o podatek cyfrowy, podatek od banków od tzw. manny z nieba, kataster od trzeciego mieszkania i więcej. To są projekty prorozwojowe. Bo jak wycofa się pieniądze z betonu, to one pójdą w rozwój – powiedziała Pełczyńska-Nałęcz.
Na uwagę, że podatek katastralny „w Polsce przez lata uchodził za polityczne tabu”, polityk Polski 2050 odpowiedziała, że „to jest przestarzałe myślenie w takich kategoriach, żeby już zawsze 'było tak, jak było'”.