Iga Świątek wygrała po raz pierwszy w karierze Wimbledon, pokonując w finale Amandę Anisimovą 6:0, 6:0. Za triumf otrzymała rekordową nagrodę w wysokości 3 milionów funtów, ale znaczna część trafi do fiskusa.
Świątek zapisała się w historii polskiego tenisa, zdobywając po raz pierwszy w karierze tytuł mistrzowski na kortach trawiastych. W sobotnim finale Wimbledonu 2025 Polka pokonała Amerykankę Anisimovą wynikiem 6:0, 6:0 w zaledwie 57 minut, co było pierwszym „podwójnym baglem” w finale Wimbledonu od 1911 roku.
24-letnia tenisistka z Raszyna zdobyła szósty tytuł wielkoszlemowy w karierze, dodając do swojej kolekcji pierwszy triumf na trawie. Wcześniej wygrywała czterokrotnie Roland Garros i raz US Open. Tym samym skompletowała triumfy w Wielkich Szlemach na wszystkich możliwych nawierzchniach.
Ile zarobiła Świątek za wygranie Wimbledonu i ile zapłaci podatku?
Za zwycięstwo w Wimbledonie Świątek otrzymała nagrodę w wysokości 3 milionów funtów brytyjskich, czyli ok. 15 milionów złotych. Oczywiście brutto. Ile od tego zapłaci podatku?
Pierwszego potrącenia w wysokości 20 proc. od podstawowej nagrody pieniężnej dokonują już organizatorzy turnieju. Następnie do gry wkracza brytyjski fiskus, a że do podziału jest dużo, to zastosuje najwyższą stawkę podatkową – 45 proc. po odliczeniu kosztów.
Szacuje się, że efektywna stawka podatku w samej Wielkiej Brytanii wyniesie 36,52 proc. Oznacza to, że wyjściowych 3 milionów funtów Świątek zostanie w zaokrągleniu „tylko” 1,9 miliona funtów.
Następnie do gry wkroczy polski fiskus, a opodatkowanie uzależnione jest od wybranej przez ludzi Świątek formy opodatkowania. Wprawdzie istnieje coś takiego jak unikanie podwójnego opodatkowania, więc podatek zapłącony w Wielkiej Brytanii zostanie zaliczony na poczet zobowiązań w Polsce, ale skarbówka nad Wisłą też coś z chęcią dla siebie uszczknie. Prawdopodobnie będzie to równowartość 120 tys. funtów.
I tak z głównej wygranej 3 mln funtów Świątek pozostanie ok. 1,75-1,8 mln funtów, którymi to podzieli się ze sztabem trenerskim.
Oczywiście, nie płaczmy nad Igą – nawet po odliczeniu brytyjskich i polskich podatków wciąż pozostaje całkiem niezła sumka. To jednak doskonała ilustracja tego, jak hojnie, pod przymusem, dzielimy się sukcesami z aparatem fiskalnym. Zresztą zasada ta pozostaje taka sama niezależnie od tego, czy zarabiasz miliony, czy w okolicach minimalnej. Państwo zawsze znajdzie sposób, by cię oskubać.