W przemówieniu inauguracyjnym wygłoszonym 20 stycznia na Kapitolu prezydent Donald Trump oświadczył: „W tym tygodniu zakończę politykę rządu polegającą na próbach inżynierii społecznej rasy i płci w każdym aspekcie życia publicznego i prywatnego. Stworzymy społeczeństwo, które jest ślepe na kolor skóry i oparte na zasługach. Od dziś oficjalną polityką rządu Stanów Zjednoczonych będzie to, że istnieją tylko dwie płcie: męska i żeńska”.
Za tym poszły czyny, czyli seria dekretów kończących ze „zdobyczami” radykalnej lewicy, środowisk LGBT, ideologii woke i DEI (diversity, equity and inclusion – różnorodność, równość i integracja). Na przykład podpisując szeroko zakrojone rozporządzenie wykonawcze uznające tylko dwie płcie: męską i żeńską, Trump nakazał agencjom federalnym zaprzestania promowania koncepcji zmiany płci. Podpisał też rozporządzenie zakazujące osobom transpłciowym służby wojskowej, odnawiając przepisy, które zaczął wdrażać w 2017 r. podczas swojej pierwszej kadencji.
To musi się skończyć
28 stycznia prezydent wydał rozporządzenie głoszące, że rząd federalny nie będzie już „finansował, sponsorował, promował, pomagał ani wspierał tak zwanej »transferacji« dziecka z jednej płci na drugą” i że będzie „rygorystycznie egzekwował wszystkie prawa, które zakazują lub ograniczają te destrukcyjne i zmieniające życie procedury”.
W czym rzecz? W ciągu ostatnich czterech lat szpitale w USA zarobiły 120 milionów dolarów, wykonując zabiegi zmiany płci u prawie 14 tys. dzieci poniżej 18 roku życia. Przemysł tranzycji płci u najmłodszych to potęga, moda, ale także tragedie najmłodszych Amerykanów.
Właśnie szpital dziecięcy Lurie w Chicago poinformował, że wstrzymuje „operacje opieki płciowej” dla młodych ludzi. Takich szpitali i klinik wciąż przybywa.
W rozporządzeniu zatytułowanym „Ochrona dzieci przed okaleczeniem chemicznym i chirurgicznym” Trump przechodzi do konkretów: „W całym kraju lekarze okaleczają i sterylizują coraz większą liczbę podatnych na wpływy dzieci, pod pretekstem radykalnego i fałszywego twierdzenia, że dorośli mogą zmienić płeć dziecka poprzez serię nieodwracalnych interwencji medycznych. Ten niebezpieczny trend będzie plamą na historii naszego narodu i musi się skończyć”. To ważna decyzja Białego Domu.
Prezydent podpisał także rozporządzenie uniemożliwiające dziewczętom i kobietom „trans”, czyli po prostu biologicznym chłopcom i mężczyznom udział w kobiecych sportach. Trump przyjrzał się problemowi i doszedł do prostego wniosku: powinniśmy ograniczyć sporty kobiece do prawdziwych kobiet. „Wszystko zależy od zdrowego rozsądku – powiedział. – Wojna ze sportem kobiecym dobiegła końca”. Dekret został zatytułowany „Trzymanie mężczyzn z dala od sportu kobiecego”. I choć decyzja dotyczy sportu na poziomie szkolnym i uniwersyteckim, może ona dotyczyć także innych rozgrywek. Trump zapytany, co się stanie, jeśli Międzynarodowy Komitet Olimpijski zezwoli na udział transwestytów na olimpiadzie w Los Angeles w 2028 r., odpowiedział wprost: nie będzie problemu, bo po prostu tacy sportowcy nie otrzymają wizy do USA.
Wyszli na wolność
Trump po uchyleniu przez Sąd Najwyższy trzy lata temu orzeczenia Roe v. Wade z 1973 r. legalizującego aborcję na poziomie całego kraju, traktował tę kwestię w kampanii wyborczej czysto pragmatycznie. Twierdził, że dobrze się stało, iż aborcję będą regulować poszczególne stany. Nie znaczy to, że odciął się od ruchu pro-life. Udowodnił to, ułaskawiając 23 osób przeważnie w starszym wieku haniebnie skazanych podczas rządów Joe Bidena na kary więzienia za blokowanie dostępu do „klinik” aborcyjnych. 30 lat temu demokraci uchwalili ustawę FACE Act (Freedom of Access to Clinic Entrances, o swobodzie dostępu do wejść do klinik). Bill Clinton podpisał ją w 1994 r., ale jej cel stał się bardziej widoczny w kolejnych latach. Ustawa miała zasadniczo chronić zarówno kościoły, jak i „kliniki” aborcyjne, ale prawo to było wykorzystywane niemal wyłącznie do ścigania osób pro-life. Dane pokazują, że 97 proc. spraw dotyczących ustawy FACE Act wniesionych przez Departament Sprawiedliwości dotyczyło Amerykanów pro-life.
Lewica wykorzystała ustawę o swobodzie dostępu do wejść do „klinik” do zastraszania i karania protestujących za robienie „okropnych rzeczy”, takich jak… śpiewanie pieśni religijnych i odmawianie modlitw przed „klinikami” aborcyjnymi lub rozmawianie z kobietami, które chciały wejść do tych „klinik”.
Niektórzy z ułaskawionych rzeczywiście na krótko zablokowali dostęp do placówki „słynącej” z wykonywania aborcji w późnym terminie, ale nie mieli nic wspólnego z typowym lewicowym chuliganem krzyczącym obsceniczne słowa lub trzymającym wulgarne transparenty w miejscach publicznych, a tym bardziej z zadymiarzami Black Lives Master, podpalającymi i rabującymi amerykańskie miasta i nie ponoszącymi żadnej kary. Prawdziwym „przestępstwem” ludzi pro-life było to, że sprzeciwili się aborcji. Trump skupił się na wolności słowa, mówiąc, że ułaskawienia dotyczą 23 pokojowo protestujących Amerykanów pro-life, którzy zostali oskarżeni przez administrację Bidena za korzystanie ze swoich praw gwarantowanych przez Pierwszą Poprawkę. Prezydent uniewinnił m.in. Paulę Harlow, 75-letnią kobietę skazaną na dwa lata więzienia federalnego za blokowanie dostępu do „kliniki” aborcyjnej.
Eliminacja DEI
Być może najważniejszą zmianą polityczną – nawet tego stulecia – okaże się wydany przez Trumpa zakaz funkcjonowania DEI. Pod tym skrótem kryją się zmasowane mechanizmy radykalnej lewicy, dotyczące nauczania, przyjmowania na uczelnie studentów, zatrudniania pracowników i promowania neomarksistowskiej kultury, z gender na czele.
Przez ostatnie pół wieku lub dłużej lewicowcy rozprzestrzeniali swój marksistowski światopogląd za pośrednictwem szkolnictwa wyższego, mediów informacyjnych, przemysłu rozrywkowego i rządu federalnego. Był to długi, powolny marsz przez instytucje kraju, ale pod przykrywką „sprawiedliwości społecznej” lewica odniosła ogromny sukces w walce z tradycją, rodziną i religią.
Administracja Trumpa natychmiast nakazała zamknięcie biur ds. różnorodności w rządzie federalnym, a pracowników DEI wysłano na urlop administracyjny, jednocześnie zawieszając programy kontraktowe, które są sprzeczne ze standardem neutralności rasowej i płciowej ustalonym w zarządzeniu Trumpa.
Prezydent zakazał przekazywania funduszy federalnych do publicznych szkół, które nauczają preferencji rasowych lub gender. Rozporządzenie „zabrania federalnego finansowania indoktrynacji dzieci, która obejmuje radykalną ideologię płci i krytyczną teorię rasy”.
Administracja dała amerykańskim szkołom i uniwersytetom dwa tygodnie na wyeliminowanie inicjatyw na rzecz DEI, w innym przypadku ryzykują utratą federalnych pieniędzy. Inaczej mówiąc, jeśli jesteście za ideologią woke i dziesiątkami płci, nie dostaniecie pieniędzy.
Likwidacja programów DEI w ramach rządu federalnego to tylko wierzchołek góry lodowej, ponieważ Trump ma na oku również eliminację DEI w całym sektorze prywatnym. Prezydent nie może faktycznie zmusić prywatnych firm do ograniczenia DEI za pomocą rozporządzenia wykonawczego. Ale Trump może zwiększyć presję polityczną, co przyniosło efekty. Z promowania i finansowania lewicowej ideologii wycofali się potentaci, na przykład Walmart, McDonalds, Tractor Supply, John Deere, Harley Davidson, Polaris, Indian Motorcycle, Lowe’s, Ford, Coors, Black & Decker, Jack Daniels, DeWalt Tools, Craftsman, Caterpillar, Boeing, Toyota i Nissan. A to jest bardzo dużo.
Radykalna lewica, która niemal całkowicie przejęła Partię Demokratyczną, skutecznie „implementowała” marksistowski światopogląd. Trump jeszcze nie wygrał wojny kulturowej, ale przynajmniej stara się powstrzymać radykalne pomysły. Zapowiadał rewolucję zdrowego rozsądku i to mu się udaje.