Islamska Republika Iranu, która stała się celem ataków Izraela i Stanów Zjednoczonych, grozi odwetem wymierzonym w „interesy strategiczne” obydwu państw, takich jak bazy wojskowe, a także zablokowaniem części „globalnego ruchu morskiego” w Cieśninie Ormuz.
Po atakach amerykańskich pojawiły się obawy o kolejne padające klocki domina na Bliskim Wschodzie. Teheran ostrzegł, że operacja USA będzie miała „trwałe konsekwencje”. „Zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych i jej postanowieniami upoważniającymi do uzasadnionej odpowiedzi w przypadkach samoobrony, Iran zastrzega sobie wszelkie opcje ochrony swojej suwerenności, swoich interesów i interesu swojego ludu” – ostrzegł minister spraw zagranicznych Abbas Araghchi.
Jeszcze w niedzielę irańska Gwardia Rewolucyjna, która podlega bezpośrednio Najwyższemu Przywódcy Iranu, oświadczyła, że Stany Zjednoczone znajdują się „na pierwszej linii agresji” i spotkają się z odpowiedzią na operację, która wywoła uch „żal”. Czego więc należy się spodziewać?
Analitycy, uważają, że główne środki odwetowe na stole reżimu irańskiego to kontynuacja ataków na Izrael, a zdolności izraelskiego systemu obrony powietrznej „Iron Dome” do odpierania częstych i masowych ataków irańskich, łączących rakiety i drony, mogą być nadwątlone. „Im dłużej potrwa ta wojna, tym częściej Izrael będzie musiał wybierać jakich obiektów bronić przede wszystkim” – twierdzi Joe Truzman, analityk z Foundation for Defense of Democracies. Nic dziwnego, że obecnie państwo żydowskie uporczywie atakuje przede wszystkim domniemane „wyrzutnie rakiet” w Iranie.
Pojawia się też groźba ataków na bazy amerykańskie na Bliskim Wschodzie. Minister spraw zagranicznych Abbas Araghchi ostrzegł, że reżim w Iranie użyje teraz „wszelkich możliwych i koniecznych środków”, aby „militarnie skonfrontować się” ze Stanami Zjednoczonymi. Iran nie ma możliwości bezpośredniego uderzenia na terytorium amerykańskie, ale kraj ten może atakować bazy w regionie.
Stany Zjednoczone mają około piętnastu baz w krajach położonych blisko Iranu, na obszarze rozciągającym się od Egiptu do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, w tym w Syrii, Iraku i Kuwejcie. Stacjonują tam dziesiątki tysięcy amerykańskich żołnierzy. W Bahrajnie znajduje się np. Kwatera Główna Sił Morskich, w Iraku pozostało 2500 żołnierzy amerykańskich, w tym w bazach lotniczych Al-Asad i Erbil.
W Kuwejcie jest amerykańska baza dowodzenia na Bliskim Wschodzie, wysunięta kwatera główna naziemnego komponentu CENTCOM. Wojsko amerykańskie również utrzymuje tam zapasy sprzętu, a baza lotnicza Ali al-Salem jest siedzibą 386. Skrzydła Powietrznego. W kuwecie stacjonują także drony, w tym MQ-9 Reaper.
Katar t oz kolei Kwatera Główna Sił Powietrznych. Stacjonuje tu 379. Skrzydło Powietrzne, które zapewnia „transport lotniczy, tankowanie w powietrzu, wywiad, nadzór i rozpoznanie oraz ewakuację ratowniczo-medyczną”. Stany Zjednoczone od lat utrzymują obecność wojskową w szeregu obiektach w Syrii, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (eskadry myśliwców i obrona powietrzna).
Kolejna możliwość odwetu dla Iranu to blokada Cieśniny Ormuz, kluczowego szlaku żeglugi dla światowej gospodarki. Zamknięcie Cieśniny Ormuz, 50-kilometrowego przejścia między wybrzeżami Sułtanatu Omanu i Iranu miałoby bardzo poważne konsekwencje dla całej światowej gospodarki.
I bez tego kroku, analitycy uważają, że próg 80 USD za baryłkę ropy zostanie szybko przekroczony. Jedna piąta światowych dostaw ropy naftowej i jedna trzecia dostaw skroplonego gazu ziemnego przepływa codziennie przez tą właśnie cieśninę.
Źródło: AFP/ Le Figaro