Stanisław Michalkiewicz ocenił, co może dziać się w najbliższych tygodniach w naszym kraju. Odniósł się do sytuacji rządu po przegranych przez kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego wyborach prezydenckich.
W kolejnym tygodniu w Sejmie ma się odbyć głosowanie nad wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska. Koalicja jednak pęka w szwach i daje się słyszeć głosy wzywające do wymiany premiera.
„Gorący stołek” Tuska. Pojawiają się głosy o wymianie premiera
– Zawsze jest tak, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą – przypomniał w rozmowie z DoRzeczy Michalkiewicz.
– W tej chwili w koalicji trwa, można powiedzieć, próba ustalenia „ojcostwa” porażki Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich. Jednym z głównych kandydatów do tej roli jest Donald Tusk, który niełatwo może się od tej odpowiedzialności uchylić. Tym bardziej że niektórzy koalicjanci, i to nie tylko z PSL-u, wprost domagają się jego dymisji – dodał.
W ocenie publicysty „w szczególnie trudnej sytuacji” jest PSL. Przypomniał, że „Władysław Kosiniak-Kamysz po pierwszej turze wyborów bezwarunkowo poparł Rafała Trzaskowskiego”. – Tymczasem po drugiej turze okazało się, że aż 80 proc. mieszkańców wsi zagłosowało na Karola Nawrockiego. To rodzi pytanie: kogo właściwie reprezentują obecne władze PSL-u? Skoro nie rolników, ani mieszkańców wsi, to kogo? – zaznaczył.
– Nie wykluczam, że w związku z tym fermentem – nie tylko w PSL-u, ale też po stronie Lewicy – termin głosowania wotum zaufania może zostać ponownie przesunięty. Już raz to się wydarzyło, na wniosek Szymona Hołowni po rozmowie z Donaldem Tuskiem. Może się okazać, że po prostu nie znajdzie się odpowiednia większość, by to wotum przeszło – skwitował.
Michalkiewicz odniósł się także do pytania o możliwe scenariusze współpracy między rządem a nowym prezydentem Karolem Nawrockim. – Jeszcze nie wiadomo, co się wyłoni z tej fermentacji w koalicji rządzącej. Czy pojawi się jakieś „młode wino”, czy raczej stary ocet? Karol Nawrocki nie został jeszcze zaprzysiężony – nadal urzęduje prezydent Andrzej Duda, który, jak sam powiedział po rozmowie z Nawrockim, próbował go „przekabacić” na, że tak powiem, sługę narodu ukraińskiego. Nie wiadomo, z jakim skutkiem. Z pewnością będą podejmowane rozmaite próby wpływu na prezydenta elekta – wskazał.
Jak podkreślił, zarówno Duda jak i Nawrocki są „wynalazkami” Jarosława Kaczyńskiego. Teraz politolodzy zachodzą w głowę, „czy i kiedy Karol Nawrocki «zerwie się ze smyczy?»”.
– Problem w tym, że nie ma on własnego zaplecza politycznego. Gdyby próbował się uniezależnić zbyt szybko, odciąłby się od jedynego źródła politycznego tlenu. Moim zdaniem, Nawrocki może próbować stopniowo luzować tę smycz, ale całkowicie się jej nie pozbędzie. Nie wiążę z nim nadziei na samodzielną, silną prezydenturę – ocenił
– Może natomiast próbować blokować działania rządu, Donalda Tuska lub ewentualnie innego, przy użyciu dostępnych, legalnych środków – dodał.
– Prawda jest taka, że obecnie nie bardzo możemy coś zrobić, by odwrócić ześlizg Polski w kierunku – nazwijmy to nowoczesnej Generalnej Guberni. Jedyne, na co możemy liczyć, to że prezydent elekt Karol Nawrocki uniemożliwi Donaldowi Tuskowi – lub komukolwiek z jego otoczenia – podejmowanie działań nielegalnych. I w tym sensie mam nadzieję, że przynajmniej w tym zakresie odegra on istotną rolę – skwitował Michalkiewicz.