Gdy piszę tego wstępniaka, nie znam oczywiście wyników wyborów. Teoretycznie powinien je wygrać Karol Nawrocki, ale wytoczone przeciwko niemu w ostatnich dniach kampanii potężne działa mogły mieć jakiś wpływ na elektoraty, więc przy tak równym podziale głosów, trudno mi było ostatecznie przesądzić, kto zwycięży, a to już przecież wszyscy Państwo wiedzą. W tym numerze zajmujemy się więc nie nowym prezydentem, lecz konsekwencjami wyborów.
A konsekwencje te, zwłaszcza dla naszego środowiska, są potężne. Wszystko bowiem wskazuje na to, że już za dwa lata wreszcie prawica uzyska wykonawczy wpływ na władzę. Trzeba więc zrobić wszystko, by po pierwsze do tego w ogóle doszło i po drugie – by ten wpływ nie ograniczał się do zajmowania stołków, tylko do realnego wpływania na zmianę polityczną w dobrym kierunku – w dobrym, czyli wolnościowym i konserwatywnym.
Konfederacje miały w tych wyborach dwóch kandydatów, którzy w sumie zdobyli ponad 21 proc. głosów. Trwa dyskusja, czy i na okoliczność kolejnych wyborów podział ten jest dobrym rozwiązaniem, czy jest to rozwiązanie złe.
Zwolennicy podziału przekonują, że w sytuacji odpływu elektoratu od partii władzy taki podział przełoży się na większe poparcie, bo dwuczłonowość zmniejszy efekt zniechęcenia zbytnim radykalizmem u jednych, a zbytnim centryzmem u drugich.
Przeciwnicy podziału, wśród których sytuuję się i ja, przekonują z kolei, że jedność nie tylko daje więcej mandatów, a przez to większy wpływ na władzę, z powodu takiej ordynacji wyborczej, jaką mamy, ale także zmniejsza wrogość wewnątrz środowiska, która jeśli będzie przesadnie eskalować, może nawet uniemożliwiać współpracę. Choć w polityce nie używa się słowa „nigdy”, w praktyce takie wyhodowane zaciekłości i zapalczywości, często mają rozstrzygające znaczenie. Eskalują do takich poziomów, z których trudno się potem wycofać. Dobrze więc, że podczas obecnej kampanii Grzegorz Braun i Sławomir Mentzen unikali wzajemnych ataków i droga do porozumienia jest ciągle otwarta. Chociaż z drugiej strony coraz więcej znaków na Ziemi i na Niebie wskazuje, że jednak do takiego porozumienia nie dojdzie.
Jeśli do takiego porozumienia nie dojdzie, to mimo wszystko oba skrzydła Konfederacji, uczestnicząc w konkurencyjnej grze, muszą iść na współpracę, tam gdzie to będzie po prostu konieczne. Takich miejsc jest wiele – dla przykładu można podać senat, gdzie prawica bez głosów Konfederacji nie weźmie przecież żadnego miejsca.
Równocześnie musi się rozpocząć potężna praca organizacyjno-programowa, zmierzająca do ustalenia, jakimi sprawami Konfederacje w przyszłym rządzie prawicy będą chciały i mogły się zająć, by w przypadku uzyskania w nim udziału, nie musiały się posiłkować spadami z poprzednich administracji – jak to często się w takich przypadkach dzieje z racji przysłowiowego braku odpowiednich kadr własnych. A takich kadr w naszym środowisku oczywiście brakuje z najzupełniej oczywistych przyczyn.
Dwa najbliższe lata będą więc okresem starcia dwóch Konfederacji, a jednocześnie czasem szykowania się do wielkiego skoku, który po kolejnych wyborach nastąpi. No chyba że jednak wygrał Rafał Trzaskowski i działania strategiczne będzie trzeba odwlec w czasie, bo od razu zacznie się kolejny pojedynek – tym razem o zwolniony przez niego stołek prezydenta Warszawy. Bo Warszawę też trzeba w końcu wyciąć z odnóż czerwono-tęczowej ośmiornicy, która obezwładniła i niszczy to niegdyś całkiem prawicowe miasto.
Na koniec serdecznie zapraszam do śledzenia naszego kanału na Rumble (trzeba wpisać w wyszukiwarkę: Tomasz Sommer Rumble). Stajemy się największym polskim kanałem na tej społecznoscówce, która charakteryzuje się całkowitym brakiem cenzury. Tylko na tym kanale można powiedzieć po prostu i bez żadnej przesady wszystko. A przecież bez wolności słowa nie będzie żadnych innych wolności.