Dramatyczne sceny rozegrały się na pokładzie samolotu Wizz Air lecącego z Gdańska do Malagi. Maszyna musiała awaryjnie lądować w Genewie po awarii jednego z silników. Pasażerowie opisują momenty grozy – zgasły światła, ludzie płakali i modlili się o bezpieczne lądowanie.
Lot W61613 z Gdańska do Malagi miał być zwykłą podróżą wakacyjną. Wszystko zmieniło się, gdy podczas lotu doszło do awarii silnika. – Samolot w pewnym momencie jakby „zatrzymał się w powietrzu” i zaczął opadać – relacjonuje w rozmowie z polsatnews.pl pani Karolina, jedna z pasażerek.
Sytuacja na pokładzie szybko stała się napięta. – Zaczęło się zamieszanie. Stewardesy poruszały się szybciej. Kazano nam schować stoliki i zapiąć pasy. Zgasły światła – opisuje dalej pasażerka.
W pewnym momencie z głośników popłynął komunikat, który pasażerowie zapamiętają na długo. – Pierwszy oficer drżącym głosem powiedział, że mamy awarię jednego silnika i musimy lądować na najbliższym lotnisku w Genewie – wspomina.
Na pokładzie znajdował się również Robert Zawada – kapitan rezerwy i pilot Wojska Polskiego oraz sejmowy ekspert ds. lotnictwa. Z jego relacji wynika, że przygotowania do awaryjnego lądowania rozpoczęły się już na dwie godziny przed planowanym lądowaniem.
– Zapytałem, co się stało, pani powiedziała mi, że zaraz otrzymamy informację z kokpitu. Ku mojemu zdziwieniu, zamiast kapitana informację przekazał pierwszy oficer i to dość drżącym głosem, co jest raczej niespotykane – relacjonuje ekspert.
Zawada podkreślił jednak, że „załoga zachowała się prawidłowo i zgodnie z procedurami”.
Maszyna ostatecznie bezpiecznie wylądowała w Genewie. – Na miejscu czekały karetki i wozy strażackie na sygnale. Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało, ale ludzie płakali, modlili się – podkreśla pani Karolina.
Linia lotnicza Wizz Air zapewniła pasażerom nocleg w hotelu. Następnego dnia przewoźnik poinformował, że podróżni będą kontynuować lot do Malagi innym samolotem.