Strona głównaMagazynUśmiechnięte mundury. Zły zwiastun

Uśmiechnięte mundury. Zły zwiastun

-

- Reklama -

Rafał Trzaskowski deklaruje, że wspiera policję zapewniającą bezpieczeństwo mieszkańcom Warszawy. On i jego ludzie robią wszystko, by poziom bezpieczeństwa obniżyć.

„Jestem po długiej rozmowie z Komendantem Głównym Policji. W latach 2021-23 rzeczywiście odnotowywaliśmy wzrost przestępczości zorganizowanej związanej z niekontrolowanym napływem członków grup przestępczych z zagranicy do Polski. Wbrew doniesieniom prasowym ten proces udało nam się wyraźnie zahamować dzięki konsekwentnej współpracy z Policją. W przyszłym tygodniu wspólnie z ministrem Tomaszem Siemoniakiem [szefem MSWiA i koordynatorem służb specjalnych – przy. red.] poinformujemy o kolejnych zdecydowanych działaniach gwarantujących nam wszystkim bezpieczeństwo” – wpis tej treści na platformie X Rafał Trzaskowski zamieścił w czwartek, 6 lutego.

Tydzień wcześniej zwołał uroczystą konferencję prasową, aby poinformować opinię publiczną, że ratusz postanowił przekazać policji nowe radiowozy i sprzęt specjalistyczny, kupiony ze środków Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy w ramach programu „Warszawa chroni”. Przekazany sprzęt kosztował 3,5 miliona złotych. Na konferencji prasowej obok Trzaskowskiego wystąpił inspektor Dariusz Walichnowski – komendant stołeczny policji. „To, co reprezentuje samorząd warszawski, to jest niezmiennie ogromna wartość. Jest to świadomość, jak bardzo ważną wartością jest bezpieczeństwo” – powiedział, nie szczędząc ciepłych słów pod adresem prezydenta stolicy.

Europa Suwerennych Narodów

Słowa a czyny

Na konferencjach prasowych Trzaskowski pozuje na polityka szczególnie wrażliwego na sprawy związane z bezpieczeństwem. W świat idzie przekaz: polityk PO będzie takim samym prezydentem i z równą gorliwością będzie dbał o to, abyśmy w cały kraju czuli się bezpiecznie. Czyny pokazują co innego. Lewackie pomysły Trzaskowskiego prowadzą wprost do tego, że poziom bezpieczeństwa w Warszawie spada. Choć oficjalnie sam polityk nie odpowiada za policję (ta podlega ministerstwu spraw wewnętrznych).

W lutym Trzaskowski wydał zgodę, aby na ulicy Wiejskiej, naprzeciwko Sejmu, w lokalu należącym do miasta stołecznego Warszawy, otwarła swoją siedzibę Abotak – pierwsza polska placówka oferująca aborcję na życzenie. Za Abotakiem stoi Aborcyjny Dream Team – zespół trzech kobiet aktywnie walczących o prawa aborcyjne. „Zasługi” Abotaku dla popierania Koalicji Obywatelskiej są nie do przecenienia, uczestnicząc w „czarnych marszach”, rozkrzyczane wariatki – deprawatorki przyłączały się do poparcia dla ekipy Tuska. Gdy Rafał Trzaskowski przyznał im miejski lokal, wybuchł skandal.

Po pierwsze dlatego, że powstała organizacja jawnie głosząca, iż będzie dokonywać aborcji wbrew obowiązującym przepisom prawa. Po drugie dlatego, że wokół siedziby Abotaku zaczęli gromadzić się przeciwnicy aborcji głównie ze środowisk pro-life. Obrońcy życia zaczęli namawiać kobiety przychodzące do Abotaku do tego, aby zrezygnowały z zabicia poczętego dziecka. To z kolei wywołało furię środowisk proaborcyjnych. I ich przedstawiciele również przyjechali na ulicę Wiejską. Agresja zaczęła narastać. Aby nie doszło do wybuchów przemocy, na ulicę Wiejską musiała przyjechać policja. Uzbrojeni funkcjonariusze pilnowali porządku, spisywali postronne osoby i upominali tych, którzy po jednej i drugiej stronie przejawiali największe emocje.

W tym samym czasie na numer alarmowy w Warszawie dzwonili mieszkańcy, aby poprosić o pilną interwencję lub zgłosić przestępstwo albo zagrożenie. Te osoby musiały czekać aż przyjedzie patrol – nieraz po kilkadziesiąt minut. Być może jedną lub drugą potrzebną interwencję dałoby się przeprowadzić szybciej, gdyby policjanci nie musieli pilnować porządku na ulicy Wiejskiej.

Złe inicjatywy

Pokazuje to dokładnie mechanizm działania Trzaskowskiego. Oficjalnie jako prezydent Warszawy nie ma wpływu na działania policji. Podlega mu jedynie Straż Miejska. Nie może więc brać odpowiedzialności za sukcesy policji, jej porażki, problemy czy reformy. Jednak jako prezydent stolicy podejmuje decyzje, które wywołują na tyle duże kontrowersje, że dochodzi do protestów i policję trzeba wysyłać do zapewnienia bezpieczeństwa zamiast do zdarzeń, które zakłócają spokój w Warszawie.

Weźmy przykład: muzeum Queer, ustawione przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie, budziło wstręt środowisk prawicowych. Trzeba więc było wysyłać radiowozy, aby były gotowe do reakcji, gdyby komukolwiek przyszło do głowy niszczyć budynek. Drugi przykład to słynny hostel dla osób LGBT. Wywołał on również zniesmaczenie i zgorszenie. Środowiska konserwatywne zapowiadały protesty. Aby do nich nie doszło, pod hostelem musiała pojawić się policja. Nie wiadomo, na ile zdarzeń nie udało się przez to zareagować, że patrole znowu musiały przez całą dobę monitorować sytuację wokół hostelu.

Wielkie braki

Tymczasem do tych wydarzeń dochodziło w czasie ogromnego kryzysu kadrowego policji. 22 kwietnia 2025 komendant główny – Marek Boroń – na specjalnej konferencji prasowej został zapytany przez dziennikarzy o sytuację kadrową w formacji. „Problemem nie jest brak chętnych do służby w policji, lecz baza szkoleniowa” – odpowiedział zaskoczony Boroń. – „Pracujemy nad jej rozbudową”. Jednak dane statystyczne nie wyglądają optymistycznie. Według danych z 1 marca 2025 w policji jest 110 709 etatów, a stan zatrudnienia wynosi 96237 funkcjonariuszy, co daje 14472 wakaty. To oznacza, że brakuje niemal 15 tysięcy policjantów. Problemy kadrowe to główne zmartwienie kolejnych szefów polskiej policji.

Tym bardziej że dotyczą nie stanowisk biurokratycznych, tylko „ulicznych”. W polskiej policji mamy do czynienia z przerostem kadrowym w Komendzie Głównej przy ulicy Puławskiej, z rozrastającymi się komórkami (często niepotrzebnymi) w centrali. To zaś przekłada się na braki w tych wydziałach bezpośrednio odpowiedzialnych za zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom. Ma o tym okazję się przekonać każdy, kto dzwonił na numer alarmowy, aby wezwać patrol, musi… czekać. W Warszawie, po wypadku drogowym, na załogę policyjną trzeba czekać często co najmniej 45 minut, interwencje po przestępstwach, awanturach domowych, rozpoczynają się często 2–3 godziny po zgłoszeniu. W tym czasie sprawca zdąży uciec. Boleśnie widać to było po słynnym napadzie na salon jubilerski w popularnym, warszawskim centrum handlowym. Sprawcy włamali się na oczach kamer monitoringu, a potem odjechali na wynajętych hulajnogach. Policjanci nie zdążyli ich zatrzymać, być może dlatego, że pilnowali okolic pobliskiego hostelu dla LGBT.

Niechciani kierowcy

Czy prezydent miasta, który nie jest zwierzchnikiem policji, ma wpływ na bezpieczeństwo? Ma, gdyż do jego dyspozycji pozostaje Straż Miejska. Ma ona uprawnienia niewiele mniejsze niż policja. Może patrolować ulice, prowadzić interwencje, zatrzymywać sprawców przestępstw. Jednak pod rządami Trzaskowskiego Straż Miejska wzięła na celownik tylko jedną grupę obywateli: kierowców. Patologiczna nienawiść prezydenta stolicy do właścicieli samochodów zdefiniowała jego politykę komunikacyjną: strefę czystego transportu, eliminowanie kolejnych miejsc parkingowych, zwężanie ulic, biegunka rondowa i semaforowa. Prowadzi to do paraliżu komunikacyjnego Warszawy, gdyż kierowcy – nie mogąc zaparkować – często zostawiają swoje samochody wbrew idiotycznym zakazom parkowania. W takiej sytuacji patrol straży miejskiej pojawia się natychmiast, a w stosunku do kierowcy wszczynana jest długotrwała i uciążliwa (i bezsensowna) procedura biurokratyczna.

Poziom bezpieczeństwa natychmiast by się podniósł, gdyby poluzowano reżim parkingowy, a strażników zaangażowanych do karania kierowców wysłał do patrolowania ulic, parków i osiedli.

Zły zwiastun

Tak bardzo zły prezydent Warszawy był niestety liderem sondażów prezydenckich. Jeśli wielomiesięczny wysiłek sondażowi i liberalnych mediów przyniesie oczekiwany rezultat, Trzaskowski ma szansę przenieść się z gabinetu przy placu Bankowym do gabinetu w Belwederze. To oznacza, że będzie realizował tą samą politykę jako prezydent państwa. Trzeba się spodziewać, że będzie forsował ustawy dla środowisk tęczowych i aborcyjnych. Jego inicjatywy zaś będą wywoływać protesty środowisk patriotycznych, a zatem do zapobiegania starciom i agresji trzeba będzie wysyłać policjantów już nie tylko w Warszawie ale w całej Polsce.

Najnowsze