Na portalu rosyjskiej agencji RIA Nowosti ukazał się materiał, który zatytułowano „Estonia rwie się do walki”. Chodzi o niedawny incydent, kiedy to estońska marynarka wojenna, przy wsparciu samolotów NATO, zatrzymała tankowiec podejrzewany o nielegalny przemyt rosyjskiej ropy. Autor dodaje, że w „operacji wzięły udział estońskie okręty patrolowe, śmigłowiec, a także samolot i myśliwce MiG-29 Sił Powietrznych RP”.
Według agencji statek płynął przez Zatokę Fińską i próbowano „wypchnąć go z wód międzynarodowych na obszar, gdzie władze mogłyby go zatrzymać”, ale „załoga tankowca nie poddała się, utrzymała kurs i przerwała pościg”. „Na pomoc tankowcowi przybył samolot Su-35 Sił Powietrzno-Kosmicznych Rosji , który eskortował statek do granicy wód terytorialnych Rosji. Obecność rosyjskiego myśliwca wywarła na Estończyków tak duże wrażenie, że nie podejmowali już prób przechwycenia statku…” – dodaje autor.
Tankowce wynajmowane przez Rosję w ramach tzw. „floty cieni”, mają za zadanie łamać embargo nałożone na ten kraj przez UE. Doszło do kilku prób ich sprawdzania nie tylko przez Estonię, ale też Finlandię. Moskwa reaguje alergicznie, a autor RIA stawia pytanie – „dlaczego Estonia zachowuje się tak bezczelnie w Zatoce Fińskiej i czy to wszystko jest zgodne z prawem?”. Udziela sobie sam odpowiedzi, że stoją za tym interesy NATO.
Jego zdaniem na środku Zatoki Fińskiej znajduje się sześciomilowa strefa wolnocłowa wód międzynarodowych, łącząca porty rosyjskie z otwartym morzem, ale „problem polega jednak na tym, że Zatoka Fińska jest po prostu wielką kałużą, a jej uwarunkowania geograficzne są sprzeczne z międzynarodowym prawem morskim” i „geografia bierze górę nad prawem morskim”, ponieważ „strefy ekonomiczne Estonii i Finlandii” ograniczają przestrzeń dla rosyjskiej żeglugi. Moskwa żąda tu „użyczenia” wód na zasadzie służebności jej transportu morskiego.
Według Rosji, w 2023 roku Estonia „jednostronnie i bez zezwolenia rozszerzyła swoją morską strefę ekonomiczną do 24 mil morskich, w wyniku czego nastąpiło jej połączenie z wodami fińskimi. Estonia uzyskała kontrolę nad sześciomilowym korytarzem i obecnie dobrowolnie uznaje go nie za wody międzynarodowe, lecz za swoje własne” – twierdzi autor.
Dodaje, że „Rosja nie uznaje takich arbitralnych działań”, ale Estonia chowa się za „parasol NATO” w postaci dwóch baz wojskowych na swoim terytorium, a także „rozmieszczone wzdłuż wybrzeża izraelskie systemy rakietowe Blue Spear 5G”. Dalej jest o tym, że „estońska armia i marynarka wojenna nie stanowią realnego zagrożenia dla Rosji, ale to wszystko razem daje Tallinowi pewnego rodzaju siły napędowej, dzięki której Estonia od kilku miesięcy prowokuje konflikty na Bałtyku”.
Podobno Estonia wychodzi przed szereg, bo „angażowanie się w morską blokadę Rosji na Bałtyku z inicjatywy Tallina jest niewdzięcznym zadaniem”, a „okazuje się, że jeden rosyjski myśliwiec wystarczy, aby cała estońska flota i polskie MiG-i uciekły do swoich baz”.
Według autora, „eskalacja napięć zacznie ustępować, a kraje europejskie zdadzą sobie sprawę, że arbitralne działania Estonii mogą okazać się kosztowne dla wszystkich”. Druga opcja to „rosyjska marynarka wojenna i siły powietrzno-kosmiczne będą musiały tymczasowo przejść na stałe patrolowanie sześciomilowego przejścia z wyspy Gogland na Wyspy Alandzkie”, co „zwiększa ryzyko przypadkowych starć” – straszy dodatkowo Moskwa.