Rzecznik ministra spraw wewnętrznych i administracji Jacek Dobrzyński zauważył w czwartek, że część świadków ataku na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego zamiast interweniować, kręciła filmy. Podkreślił, że najbardziej niepokojące jest, że mało kto chciał pomóc.
„Masę osób, które były świadkami tego zdarzenia, nie podejmowało interwencji, wręcz odnotowaliśmy też takie dziwne zachowania, że część osób kręciła sobie filmy, nagrywając całe zdarzenia” – powiedział Dobrzyński. Podkreślił, że jest chyba najbardziej przerażające i niepokojące to, że mało kto chciał pomóc.
Odniósł się też do spekulacji, że mogła to być próba zamachu na przebywającego w tym czasie na terenie Uniwersytetu Warszawskiego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. „Dementuję to. Minister Bodnar był bezpieczny w zupełnie innym miejscu na tej samej uczelni” – podkreślił Dobrzyński.
Wyjaśnił, że gdy do Służby Ochrony Państwa dotarły informacje o tym zdarzeniu, minister sprawiedliwości – zgodnie z procedurami przyjętymi przez SOP – został natychmiast ewakuowany.
Przekazał, że szef ochrony ministra udzielił pomocy służbie ochronnej Uniwersytetu, pomógł im m.in. w obezwładnieniu mężczyzny, w jego zatrzymaniu i przekazaniu policji.
W środę 22-letni student wydziału prawa UW zaatakował siekierą 53-letnią portierkę, która zamykała drzwi do Audytorium Maximum. Kobieta nie przeżyła ataku i zmarła na miejscu.
Na pomoc kobiecie ruszył 39-letni pracownik Straży UW, któremu napastnik również zadał dotkliwe rany. Mężczyzna w stanie ciężkim trafił do szpitala. W czwartek jego stan się polepszył. Jego życiu nic nie zagraża.
Sprawca został zatrzymany. W interwencji pomógł obecny na miejscu funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa. SOP była na terenie kampusu, gdyż w innym miejscu na wykładzie akademickim był minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
W czwartek warszawska prokuratura okręgowa wszczęła śledztwo w tej sprawie.
(PAP)