Strona głównaMagazynTrump a prawica. Kto jest protekcjonistą?

Trump a prawica. Kto jest protekcjonistą?

-

- Reklama -

Donald Trump jest w ostatnim czasie krytykowany za protekcjonizm i niszczenie światowej gospodarki, ale z punktu widzenia interesów swojego kraju robi dokładnie to, co powinien.

Lewicowo-liberalny salon po przegranych wyborach prezydenckich w USA pogrążył się początkowo w marazmie, ale w ostatnim czasie stara się przejść do kontrofensywy. W ten właśnie sposób setki lewaków przystąpiło do akcji dewastowania pojazdów marki Tesla, pragnąc tym samym nadepnąć na odcisk Elona Muska, a media głównego nurtu starają się dowieść, że Amerykanie w zasadzie wycofali się już kompletnie z Europy, pozostawiając ją samej sobie.

Chór histeryków

Jednym z elementów tej wieloaspektowej kampanii ordynarnych kłamstw jest forsowanie wizji Trumpa jako wielkiego zwolennika protekcjonizmu i konfrontacji z dotychczasowymi partnerami amerykańskiego państwa na całym świecie. Według tej narracji obecny lokator Białego Domu miałby obecnie prowadzić awanturniczą politykę zagrażającą stabilności światowej gospodarki i narażającą wszystkich na kryzys lub przynajmniej recesję.

O tym, że Trumpa atakować będą środowiska jednoznacznie lewicowo-liberalne, wiadomo było od samego początku. W Polsce do chóru jego krytyków dołączyły jednak całe zastępy histerycznie usposobionych polityków i komentatorów ze środowisk centroprawicowych. Osoby te nie tylko dały się nabrać na koncertowo odegrany przez Zełenskiego spektakl w Białym Domu, ale obecnie dołączyły do chóru piętnującego Trumpa za dosłownie każde posunięcie, najwyraźniej tęskniąc za powrotem do władzy „śpiącego Joe” Bidena.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

Mocarstwowe plany

Wbrew wszelkiej propagandzie wieszczącej, że Trump zamierza sprzedać Europę, zniszczyć światową gospodarkę i ulec wszystkim żądaniom Putina, amerykański prezydent realizuje nową politykę mocarstwowości.

47. prezydent USA nie zamierza wcale uprzedzić przyszłego upadku amerykańskiego imperium, w porę spuszczając z niego powietrze; jego plan zakłada ekspansję i wzrost, o czym świadczy choćby intencja przejęcia Grenlandii, Kanady czy Kanału Panamskiego oraz przekształcenie Argentyny niemalże w kolejny amerykański stan. Trump zrzucił jarzmo klimatyzmu, genderyzmu i zrównoważonego rozwoju, i chce Stanów Zjednoczonych silniejszych niż do tej pory. Rzecz jasna jego wizja Ameryki jest ściśle podporządkowana interesom państwa Izrael, ale nie kłóci się z to z programem wzmocnienia amerykańskich wpływów na całym globie.

Opisywane tu zamiary Trumpa znajdują przełożenie na jego politykę celną. Stany Zjednoczone utrzymują deficyt handlowy nieprzerwanie od 1971 r. Ma to oczywisty związek z posiadanym przez dolara statusem głównej światowej waluty rezerwowej. Amerykanom nie tylko opłaca się kupować ogromne ilości towarów z całego świata, ponieważ mają do dyspozycji najważniejszą prasę drukarską globu, ale zwyczajnie muszą dostarczyć całemu światu wystarczająco wiele dolarów, potrzebnych wszystkim jako zabezpieczenie dla krajowych systemów finansowych.

W czasie prezydentury Bidena deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych wzrósł z 784 mld dol. do ponad 1,2 bln dolarów, a w samym tylko styczniu, gdy przekazywał władzę, powiększył się aż o 131 mld dol. Światowa lewica nie ganiła demokratów za taki obrót spraw, ponieważ całemu światu rosnąca podaż dolarów wędrujących po świecie bardzo odpowiadała. Poszczególne rządy w oparciu o duże rezerwy dolarowe czują się zdecydowanie bardziej swobodnie i chętniej zadłużają się na duże kwoty. To samo dotyczy zresztą biznesu.

Dojna krowa

Z pewnością trudno jest patrzeć na amerykańskie imperium jako na ofiarę, gdyż to ono utrzymuje najpotężniejszą armię na świecie, posiada dziesiątki baz wojskowych i regularnie wywołuje krwawe wojny i powstania. Pod rządami demokratów USA zostały jednak przekształcone w dojną krowę, dzięki której żywił się cały świat. W retoryce Trumpa bardzo często powraca motyw walki z „pasażerami na gapę” i nie są to wcale puste słowa. Tym pasażerem była dotąd głównie światowa lewica, która np. w Europie korzystała z darmowego bezpieczeństwa, w zamian rozwijając swoje państwo dobrobytu, klimatyzmu i woke’izmu.

W publicznej dyskusji na temat polityki celnej Donalda Trumpa nie bierze się przy tym w ogóle pod uwagę faktu, że tak naprawdę Stany Zjednoczone utrzymują dziś zdecydowanie niższe stawki celne w obrocie z większością państw na świecie niż same te państwa wobec USA. Przeciętna unijna stawka celna na amerykańskie towary jest średnio wyższa o 1 pkt proc. niż amerykańskie stawki na towary z UE. Stany Zjednoczone posiadają także wciąż najbardziej otwartą gospodarkę spośród wszystkich krajów zaliczających się do grupy G-20.

Zarzut, że Trump wpędzi świat w kryzys, trzeba zaś uznać za całkowicie chybiony, ponieważ jego działania zmierzają tak naprawdę do tego, aby mu zapobiec. Stany Zjednoczone zadłużały się w ostatnim czasie w ekspresowym tempie, a efektywność wydawanych środków nie przekładała się wcale na dynamiczny wzrost gospodarczy. Nadzorowany przez Elona Muska DOGE, czyli Departament Efektywności Rządu, szuka obecnie oszczędności, gdzie się da, i ma w tym zakresie wymierne sukcesy (m.in. ograniczenie wydatków o 4 mld dol. dziennie). Amerykańskie państwo, jeśli nie chce się wykoleić, musi pilnie uzdrowić budżet, zmniejszyć deficyt handlowy i zmniejszyć zakres żerowania na nim przez inne państwa.

Znane powiedzenie głosi, że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby i z powodzeniem można odnieść je do Trumpa. Ów wielki admirator nieżyjącego już rabina Schneersona nie jest z pewnością wyśnionym mężem opatrznościowym prawicy, ale zdecydowana większość jego działań to krok w dobrym kierunku. W dziedzinie handlu jego starania są zaś dla Polski o tyle korzystne, że skutecznie podcinają skrzydła wszelkim inicjatywom globalistycznym i uderzają w niemieckie sny o wskrzeszeniu swojego imperium. Pod rządami tradycyjnie świetnie dogadujących się z Berlinem demokratów Unia Europejska miała autostradę do pełnej federalizacji i centralizacji; dziś eurokratom pozostała już tylko gra na straszenie Rosją i unieważnianie demokratycznych wyborów.

Najnowsze