– Unia Europejska i Ukraina przedłużyły do końca 2025 roku obowiązywanie umowy o liberalizacji przewozów towarowych, zezwalającej na wjazd ukraińskich ładunków do UE bez zezwolenia transportowego – poinformowała w czwartek Komisja Europejska.
– Umowa o transporcie drogowym między UE a Ukrainą, która miała wygasnąć z dniem 30 czerwca, została przedłużona do 31 grudnia 2025 roku – przekazała KE.
Wcześniej poinformowała o tym wicepremier Ukrainy ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej Olha Stefaniszyna.
Porozumienie umożliwia Ukrainie płynniejszy tranzyt towarów przez kraje UE, ułatwiając jej dostęp nie tylko do rynku unijnego, ale i rynków światowych. Cierpią na tym przewoźnicy i rolnicy w państwach UE, których obowiązują surowe unijne przepisy, od których wolni są ukraińscy przedsiębiorcy.
Tworzy to patologiczny system antyprotekcjonizmu, gdzie uprzywilejowuje się obcych przedsiębiorców i producentów kosztem przedsiębiorców w krajach UE, w tym w Polsce.
Umowa została podpisana w czerwcu 2022 r., krótko po inwazji Rosji na Ukrainę. Miała złagodzić skutki zamknięcia w wyniku wojny szlaków transportowych i rynków na wschodniej Ukrainie oraz umożliwić transport kluczowych towarów.
Chodziło przede wszystkim o paliwo i pomoc humanitarną, a jednocześnie próboweano ułatwić Kijowowi eksport towarów takich jak zboże, rudy i stal.
Anna Bryłka podkreśliła, że umowa ta jest dla polskich firm transportowych niekorzystna.
„Branża transportowa w Polsce jest w dużym kryzysie, a jedną z przyczyn jest umowa między UE a Ukrainą podpisana w 2022 roku, dopuszczająca do wspólnotowego rynku ukraińskie firmy. Przed wojną Ukraińcy realizowali ok. 150-180 tys. przejazdów rocznie przez Polskę, obecnie liczba ta może sięgać nawet miliona” – podkreśliła wiceprezes Ruchu Narodowego.
Zwróciła też uwagę, że choć „umowa z Unią Europejską zakazuje przewozów wewnątrz jednego kraju UE i cross-trade (przewozów między krajami UE) bez odpowiednich zezwoleń”, to „jednak nikt tego nie kontroluje”.
„Ukraińskie firmy korzystając z niższych kosztów i luki, przejmują ładunki nie tylko w tranzycie, ale i na trasach wewnątrz UE. W czerwcu ubiegłego roku Rada UE przychyliła się do zmian w umowie transportowej z Ukrainą, ale nie ma to większego znaczenia. Ukraińskie firmy potrafią oferować stawki niższe nawet o 30 proc. i co najważniejsze nie dotyczą ich normy rynkowe i prawne. Zwolnieni są z zasad delegowania kierowców (dyrektywa o delegowaniu pracowników) czy zasad wynikających z 'Pakietu Mobilności'” – czytamy we wpisie.
„Jak polskie firmy transportowe mają mają konkurować na tak nierównych warunkach? Nie mają szans, a dzieje się to przy milczeniu poprzedniego i obecnego rządu” – podkreśliła.
Z kolei lider protestu przewoźników Rafał Mekler zwrócił uwagę, że „Ukraińcy dostali od Brukselczyków prezent za który my zapłacimy”. Udostępnił też screen z informacją ładunkową.
„Co to w praktyce oznacza? Mniej więcej to co w screenie. Ładunek z Krasnegostawu. Dotychczas te ładunki wozili stali przewoźnicy, od pewnego czasu ładunków jest mniej bowiem mamy dekoniunkturę, więc firma postanowiła ładunki przekazywać spedycjom, te szukają przewoźnika. Tutaj spedycja litewska, sprzedaje ładunek z Polski do Francji po cenie w jakiej żaden polski przewoźnik nie pojedzie bo nie ma fizycznie możliwości żeby to wykonać przy naszym poziomie obciążeń (polski ład, ekologizmy, pakiet mobilności). Poniżej polskich kosztów pojedzie za to Ukraiński przewoźnik, któremu Litwin bez skrupułów ładunek sprzeda. To w praktyce oznacza przedłużenie zwolnienia Ukraińców z systemu zezwoleń na przewozy. Rozjadą polski transport przy aplauzie Brukseli” – wyjaśnił Mekler.
Ukraińcy dostali od Brukselczyków prezent za który my zapłacimy. Co to w praktyce oznacza? Mniej więcej to co w screenie.
Ładunek z Krasnegostawu.
Dotychczas te ładunki wozili stali przewoźnicy, od pewnego czasu ładunków jest mniej bowiem mamy dekoniunkturę, więc firma… https://t.co/oMo8Hte2p1 pic.twitter.com/Xrnq8ICBse— Rafał Mekler (@MeklerRafal) April 10, 2025