Strona głównaMagazynU progu katastrofy. W przededniu rewolucji za niemieckie pieniądze

U progu katastrofy. W przededniu rewolucji za niemieckie pieniądze

-

- Reklama -

Niemieckie pieniądze, które otrzymał Lenin, sprawiły, że ruch bolszewików przestał być marginesem, a stał się liczącym ugrupowaniem. Stworzony przez niego aparat propagandowy rozwinął w armii rosyjskiej antywojenną agitację na taką skalę, że ta stanęła przed widmem rozkładu. Fundusze wyłożone przez Niemców na doprowadzenie w Rosji do rewolucyjnego wrzenia okazały się dobrze wydane. Finansowanie to było realizowane w najwyższej tajemnicy; takiej, że nawet niemieccy dowódcy na froncie wschodnim nie zdawali sobie sprawy, że to ich rząd jest ojcem bolszewickiej rewolucji.

Generał Max Hoffman, szef Sztabu Generalnego na niemieckim froncie wschodnim, w swoich wspomnieniach zaprzecza, by Niemców można było nazywać ojcami bolszewickiej rewolucji. Pisze:

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

„Brak słów, żeby dostatecznie energicznie wyrazić sprzeciw wobec tego obwinienia, kłamliwego, jak wiele innych, pochodzącego z wrogiej propagandy formułowanej wobec nas. Jak wcześniej napisałem, rewolucja w Rosji została zorganizowana przez Anglię. (…) Trzeba pamiętać o tym, że oprócz Lenina do Rosji przenikło wielu bolszewików, żyjących do tego czasu jako polityczni emigranci w Londynie i w Szwecji”. Dalej niemiecki generał twierdzi, że „nic nie wiedział o przewiezieniu Lenina”. Deklaruje też, że gdyby jego zapytali o zdanie, to „wyraziłby przeciwko temu sprzeciw, dlatego że żaden człowiek nie mógł przewidzieć, jakie straszne następstwa przyniesie rozwiązanie rąk Leninowi nie tylko dla Rosji i całej Europy”.

Europa Suwerennych Narodów

Spece z niemieckiego wywiadu nie mieli takich wątpliwości jak gen. Hoffman. Ich inwestycje w Lenina zaczęły im się spłacać niemal od ręki. Generał Hoffman miał rację, że do Rosji oprócz Lenina przerzucono innych bolszewików żyjących na emigracji, ale żaden z nich nie mógł się mierzyć z Włodzimierzem Leninem. 3 kwietnia 1917 r. Piotrogród zgotował mu owacyjne przyjęcie. W imperialnej poczekalni Dworca Finlandzkiego grała orkiestra pułkowa. Na podjeździe czekały trzy samochody pancerne, a wokół stacji powiewały czerwone sztandary. Na peronie witała Lenina kompania honorowa Marynarki Wojennej z bazy w Kronsztadzie. Wokół stacji na placu zjawiło się tysiące ludzi, którzy zahamowali ruch tramwajów. Poproszony o zabranie głosu Lenin wszedł na zaimprowizowane podium i – by być dodatkowo lepiej widocznym – wszedł na krzesło, zdejmując z głowy melonik, który zastąpił czapką z daszkiem – właśnie tak jest uwieczniony na większości pomników.

- XVI Konferencja Prawicy Wolnościowej -

Przemówienie, które wygłosił Lenin, stojąc na krześle, zahipnotyzowało ludzi, którzy przyszli go witać. Wśród nich nie byli bynajmniej wyłącznie jego zwolennicy. Według mienszewika N. N. Suchanowa przemówienie Lenina „wstrząsnęło i zdumiało nie tylko mnie, heretyka, który wpadł tam przez przypadek, ale wszystkich wyznawców. Jestem pewien, że nikt nie oczekiwał czegoś takiego”. Mówił prawie godzinę:

„Piracka imperialistyczna wojna jest początkiem wojny domowej w całej Europie. (…) Bliska jest godzina, kiedy lud zwróci swoją broń przeciw kapitalistycznym wyzyskiwaczom. Rewolucja ogólnoświatowa już świta. Niemcy wrą. (…) W każdej chwili europejski kapitalizm może upaść. Nadal nie wiem, jak możecie wierzyć we wszystkie obietnice Rządu Tymczasowego. Wiem natomiast na pewno, że kiedy składają hojne obietnice, zwodzą was tak samo, jak zwodzą całą ludność Rosji. Lud potrzebuje pokoju. Lud potrzebuje chleba i ziemi. Marynarze, towarzysze, musimy walczyć do końca. Niech żyje światowa rewolucja socjalistyczna”. Dalej Lenin mówił: „Nie potrzebujemy demokracji burżuazyjnej. Nie potrzebujemy republiki parlamentarnej. Nie potrzebujemy żadnego rządu poza Radą Delegatów Robotniczych, Żołnierskich i Chłopskich”.

Antywojenna atmosfera

Wystąpienie Lenina zostało skwitowane ogromną owacją. Najlepszą recenzję wystąpieniu Lenina dał niemiecki wywiad wojskowy, który raportował via Sztokholm: „Wejście Lenina uwieńczone sukcesem. Robi dokładnie to, czego sobie życzymy”. Za niemieckie fundusze bolszewicy kupili w stolicy prywatną drukarnię, w której zaczęli drukować „Prawdę”, w nakładzie 85 tys. egzemplarzy. Równolegle z nią zaczęli wydawać dla żołnierzy stołecznego garnizonu gazetę „Sołdatskaja Prawda”, która szybko osiągnęła nakład 75 tysięcy. Ponadto zaczęli również przygotowywać dla żołnierzy przebywających na froncie „Okopnoją Prawdę”, a dla Floty Bałtyckiej „Gołos Prawdy”. Jak podaje Sean McMeekin, „dzienny dopływ partyjnej prasy do okopów wyrażał się liczbą sześciocyfrową”.

Oprócz gazet drukowano też setki tysięcy ulotek i broszur. Wszystkie publikacje w nich zamieszczone miały rzecz jasna antywojenny charakter. Wzywały żołnierzy do rzucania broni i bratania się na froncie z Niemcami.

Zaznaczyć trzeba, że nie wszyscy bolszewicy akceptowali takie poglądy. Lenin musiał sporo się nagłowić, żeby przekonać opór Stalina i Kamieniewa. Lenin nie był wówczas jeszcze dyktatorem. Chętnych do pełnienia tej roli wśród bolszewików było znacznie więcej. Lenin mimo swych oratorskich talentów i charyzmy musiał o swoje miejsce walczyć. On przebywał na luksusowej emigracji, podczas gdy Kamieniew i Stalin byli na syberyjskim zesłaniu. Stalin mógł wrócić z niego dopiero po rewolucji lutowej. Przebywał w Kraju Turuchańskim, najpierw w Kostinie, a później w Kurejce, pod samym kołem podbiegunowym, skąd o ucieczce można było tylko pomarzyć. Lenin miał jednak wielki atut, którym były niemieckie pieniądze, bardzo potrzebne bolszewikom.

Za niemieckie pieniądze

Według dostępnych źródeł rząd niemiecki przekazał bolszewikom ok. 50 mln marek w złocie, stanowiących dzisiaj ekwiwalent ok. 1 miliarda dolarów. Część tych pieniędzy Lenin mógł przywieźć ze sobą, ale większość dostawał w ratach, w miarę wykonywania zleconych działań. Całym aparatem rozrzutowym niemieckich pieniędzy dla Lenina miała kierować Eugenia Sumenson, działaczka bolszewicka, i polski adwokat Mieczysław Kozłowski, pseudonim „Wiktor”, pochodzący z Wilna syn polskiego szlachcica, bliski współpracownik Lenina, który w rozwoju ruchu bolszewickiego odegrał podobną rolę co inny polski szlachcic – Feliks Dzierżyński. W operacjach finansowych wykorzystywali oni konta w wielu bankach: Syberyjskim, Rosyjsko-Azjatyckim i Azowsko-Dońskim. Eugenia Sumenson otrzymywała na swoje konta w tych bankach przekazy telegraficzne z banków sztokholmskich, które przekazywała Kozłowskiemu, a ten podawał dalej.

Swoją główną kwaterę w Piotrogrodzie bolszewicy założyli w willi Matyldy Krzesińskiej, kochanki cara Mikołaja II, słynnej tancerki. Wywiesili nad nią czerwoną flagę. Zorganizowali w niej klub gazety „Prawda”, a także centrum propagandowe. Z jej balkonu bardzo często przemawiał Lenin. Jego pojawienie się na nim przyciągało jak magnes coraz więcej ludzi. Nie zwracali uwagi, że mówił on w kółko te same komunały: „pokój narodom, ziemia dla chłopów, fabryki dla robotników, chleb dla głodujących”.

Agitatorzy na front

Bolszewicy zaczęli też wysyłać tysiące agitatorów bezpośrednio na front. Nie wszędzie, ale w wielu jednostkach odnieśli sukces. W niektórych pułkach i dywizjach komitety wojskowe zostały przez nich całkowicie opanowane. W końcu kwietnia 1917 r. brytyjski attaché w Piotrogrodzie Alfred Knox po wizytacji frontu zachodniego ze zgrozą skonstatował:

„Gdzieniegdzie oddziały zmieniły się w dyskusyjne towarzystwa polityczne (…) i codziennie prowadzono pertraktacje z wrogiem, który naśmiewał się z łatwowierności rosyjskiego żołnierza. Na froncie wewnętrznym, w Rosji wiejskiej, jeńcy wojenni karmieni byli przez chłopów i pracowali w majątkach właścicieli ziemskich, podczas gdy w Moskwie oficerowie niemieccy i austriaccy swobodnie spacerowali. (…) Z pewnością nie było innego kraju, w którym jeńcy wojenni ogłosili strajk, domagając się lepszej płacy i poprawy warunków życia”.

Generał Aleksiej Brusiłow, mianowany w tym czasie głównodowodzącym rosyjskiej armii, tak wspomina to, co zobaczył na pierwszej linii:

„Zarówno na Zachodnim, jak i na Południowym Froncie, znalazłem wojska całkowicie niezdolne do boju. Żołnierze chcieli tylko jednego – pokoju, żeby wrócić do domu, ograbić właścicieli ziemskich, żyć swobodnie, nie płacić żadnych podatków i danin i nie uznawać żadnej władzy. Cała żołnierska masa uciekła w bolszewizm, bo była przekonana, że taki jest właśnie program bolszewickiej partii. Ani o jakimś komunizmie, ani o internacjonalizmie, ani o podziale na robotników i chłopów nie mieli oni najmniejszego pojęcia i wyobrażenia. Wyobrażali sobie, że wystarczy ograbić swego najbliższego ziemianina, najbliższą fabrykę albo zakład, by żyć swobodnie, nie ponosząc żadnych ciężarów. Tę anarchistyczną swobodę- wolniznę nazywali bolszewizmem”. Brusiłow pisze też, że „tłumy żołnierzy z wszelkich formacji uciekły z frontu. Część koleją, część na koniach, a niektórzy piechotą wracali do domu, zabierając ze sobą karabiny”.

U progu katastrofy

W wyniku bolszewickiej agitacji armia rosyjska znajdowała się latem 1917 roku u progu katastrofy. Leninowi udało się wzniecić w jej szeregach nienawiść klasową dla swoich celów politycznych. Lenin ciągle ją podsycał, wzywając podczas przemówień: „Grabcie zagrabione”. Namiętny socjalista i pisarz Maksym Gorki tak oceniał działania Lenina:

„Lenin nie zna życia w całej jego złożoności, nie zna mas ludowych, nie żył z nimi, ale dowiedział się z książek, jak sprowokować te masy, czym najprościej rozjątrzyć ich instynkty. Klasa robotnicza jest dla Lenina jak ruda metalu. Czy da się w konkretnych warunkach wytopić z tej rudy państwo socjalistyczne? Chyba jednak się nie da, ale czemu nie spróbować? Czym ryzykuje Lenin, jeśli doświadczenie się nie powiedzie? (…) Świadomi robotnicy idący za Leninem powinni zrozumieć, że rosyjska klasa robotnicza stała się przedmiotem bezlitosnego eksperymentu, który zniszczy najlepsze siły robotnicze i na długo zatrzyma rozwój rosyjskiej rewolucji”.

W liście do żony z 14 czerwca 1917 r. Maksym Gorki wieszczył zbliżającą się katastrofę: „Z każdym dniem mój niepokój narasta. Szalona polityka Lenina wkrótce doprowadzi do wojny domowej”. Lenin dzięki niemieckim funduszom rozszerzył zakres propagandy bolszewików. Na początku lipca 1917 r. wydawali już 41 tytułów, i to nie tylko po rosyjsku, ale także po gruzińsku, litewsku, polsku, ormiańsku i w jidysz. Partia bolszewicka z każdym dniem rosła w siłę. W początkach marca 1917 r. liczyła 23 tysiące członków, a w lipcu już 200 tysięcy. 17 czerwca 1917 r. na Wszechrosyjskim Zjeździe Rad Lenin oświadczył, że jego partia jest gotowa do przejęcia pełnej władzy. Zebrani wybuchli śmiechem, ale Lenina nie zbiło to z tropu. Twardo oświadczył:

„Możecie się śmiać, z czego tylko zechcecie, ale w przeciwieństwie do innych mamy program dotyczący kryzysu gospodarczego. Patrzcie, co robicie, kontynuując wojnę. Kapitaliści, ciągnący 800 proc. zysków z wojny, chodzą po kraju tak jak przedtem. Dlaczego nie opublikujecie liczb pokazujących ich zyski, dlaczego nie aresztujecie pięćdziesięciu z nich i nie potrzymacie ich trochę pod kluczem? (…) Mówicie o pokoju bez aneksji i kontrybucji. Zrealizujcie to we własnym kraju. (…) Mówicie o postępach na froncie. Nie jesteśmy przeciwni wojnie z zasady. Jesteśmy tylko przeciwko kapitalistycznej wojnie, prowadzonej w kapitalistycznych celach, i dopóki cały rząd i burżuazja nie zostaną usunięci, socjaliści waszego typu są jedynie narzędziami tych, którzy sprowadzili tę katastrofę na świat”.

Władza leżała na ulicy

W lipcu zwolennicy Lenina podjęli nieudaną próbę zdobycia władzy w Piotrogrodzie. Nie wiadomo, czy wynikła ona w efekcie prowokacji, czy nieporozumienia. W każdym razie stojący wówczas na czele państwa Aleksander Kiereński wydał nakaz aresztowania Lenina i jego współpracowników pod zarzutem „zdrady państwa i przygotowania zbrojnego powstania”. Wcześniej „Żiwoje Słowo” zarzuciło Leninowi, że jest obcym agentem, a bolszewicy są finansowani przez Niemców. Lenin musiał się ukrywać, szukając schronienia w Finlandii. Za głowę Lenina wyznaczono cenę, a w prasie rozpoczęto dyskredytującą kampanię zarówno jego, jak i bolszewików. Nic ona nie dała. Na początku października Lenin wrócił do Piotrogrodu. 10 października przebrany za pastora wszedł do małej kamienicy przy Karpowce 32. Na drugim piętrze w mieszkaniu mienszewika Suchanowa oczekiwało już 12 członków Komitetu Centralnego partii bolszewików. Lenin zażądał od nich poparcia decyzji o rozpoczęciu rewolucji i przejęciu władzy. Przemawiał ponad godzinę. Waląc pięścią w stół, mówił: „Masy mają dość słów i rezolucji. Większość jest teraz z nami. Powodzenie rosyjskiej i światowej rezolucji zależy od dwu- albo trzydniowych walk”.

Ostatecznie zebranie zaakceptowało wytyczne Lenina: „Musimy zacząć działać dwudziestego piątego, w dniu otwarcia Zjazdu, tak żebyśmy mogli mu powiedzieć: »Oto władza! Co zamierzacie z nią zrobić?«”. Zbliżały się dni, które miały wstrząsnąć światem.

Najnowsze