Tysiące Izraelczyków demonstrowały w środę wieczorem przed parlamentem, gdzie przez całą noc trwa procedowanie ustawy zmieniającej skład i sposób działania organu wybierającego sędziów. To element forsowanej przez rząd reformy sądownictwa, która w opinii opozycji i protestujących zagraża demokracji.
„Rząd podważa fundamenty demokracji, zjednoczona opozycja będzie się temu z pełną mocą sprzeciwiała, dopóki nie zostaną powstrzymane wszelkie próby przekształcenia Izraela w dyktaturę” – napisano we wspólnym oświadczeniu ugrupowań opozycyjnych wobec rządu Benjamina Netanjahu. Dodano, że opozycja zbojkotuje odbywające się w nocy głosowanie.
Izraelski parlament Kneset rozpoczął posiedzenie w środę o godz. 13. Według dziennika „Haaretz” obrady mogą potrwać 20 godzin i na pewno przeciągną się do czwartkowego poranka. Procedowane są dwie ustawy, do których opozycja zgłosiła 71 023 zastrzeżeń. Ta symboliczna liczba, którą można odczytać jako datę ataku Hamasu na Izrael, jest znakiem sprzeciwu wobec procedowania tak ważnych ustaw w czasie wojny.
Ustawy zmieniają sposób powoływania i działania dziewięcioosobowej Komisji ds. Wyboru Sędziów. Obecnie zasiada w niej dwóch przedstawicieli izraelskiej Naczelnej Rady Adwokackiej. Według projektu miałoby ich zastąpić dwoje doświadczonych prawników delegowanych przez koalicję i opozycję. Pozostali członkowie Komisji to: dwóch przedstawicieli rządu, dwóch parlamentu i trzech sędziów Sądu Najwyższego.
Projekt pozbawia także prawa weta przedstawicieli Sądu Najwyższego w procesie wyboru sędziów tego trybunału. Jeżeli ustawy zostaną przyjęte, zaczną obowiązywać w następnej kadencji parlamentu. Zgodnie z planem kolejne wybory powinny się odbyć w 2026 r.
Opozycja zarzuca rządowi, że chce w ten sposób upolitycznić wybór sędziów, łamiąc trójpodział władzy i zagrażając demokratycznemu porządkowi państwa.
– Każdy obywatel Izraela musi zadać sobie pytanie, czy chce, by sędziowie siedzieli w kieszeniach polityków – powiedział Jair Lapid, lider największego ugrupowania opozycyjnego Jest Przyszłość.
Przywódca opozycyjnego bloku Jedność Narodowa Beni Ganc ostrzegł rząd, że kontrowersyjna reforma wzmacnia podziały w kraju i kieruje Izrael w stronę wojny domowej.
To „tyrania większości parlamentarnej” i „pozbawionego poparcia społecznego rządu, który chce siłą przejąć władzę” – napisano w oświadczeniu opozycyjnej lewicowej partii Demokraci.
Minister sprawiedliwości Jariw Lewin podkreśla, że procedowana reforma jest i tak łagodniejszą wersją pierwszej propozycji rządu. Gabinet przedstawił projekt reformy na początku 2023 r. co wzbudziło największe w historii Izraela protesty. Projekt został zawieszony z powodu wojny w Strefie Gazy.
Kierowana przez Netanjahu koalicja twierdzi, że przywraca równowagę między władzą ustawodawczą i wykonawczą a sądowniczą, ponieważ urzędnicy i sędziowie, którzy nie mają wyborczego mandatu, mieli zbyt szerokie uprawnienia i paraliżowali pracę demokratycznie wybranych przedstawicieli narodu.
Demonstranci uczestniczący w trwających od tygodnia protestach oskarżają też rząd o przejmowanie kontroli nad kolejnymi niezależnymi instytucjami państwa – służbami specjalnymi i prokuraturą – i oskarżają Netanjahu, że wznowił wojnę w Strefie Gazy dla korzyści politycznych, lekceważąc los 24 wciąż żyjących zakładników.