Warszawa znów stała się świadkiem niecodziennego zdarzenia komunikacyjnego. Kierowca elektrycznego mercedesa najwyraźniej uznał, że ekologiczny napęd daje mu prawo do ignorowania podstawowych zasad ruchu drogowego.
Warszawa, oczywiście w imię „walki z globalnym ociepleniem”, wprowadziła przepisy, w myśl których kierowcy samochodów elektrycznych mogą poruszać się buspasami. Niektórzy najwyraźniej samowolnie sobie przywileje rozszerzyli i uznali, że mogą także korzystać z… torów tramwajowych.
„Dzisiaj jeden przeszedł sam siebie i od Metra Ratusz Arsenał jechał po torowisku do samego Parku Praskiego między dwoma tramwajami, ale to nie jest buspas. Przez niego drugi tramwaj nie mieścił się na przystanku. Takich jest co raz więcej…” – informuje na łamach „Miejskiego Reportera” motorniczy.
Sytuacja jest tym bardziej kuriozalna, że przed wjazdem na torowisko stoi wyraźny znak informujący, że zakaz nie dotyczy wyłącznie autobusów ZTM. Najwyraźniej kierowca elektryka tak bardzo przyzwyczaił się do przywilejów jazdy buspasami, że przestał zwracać uwagę na znaki drogowe. Albo stwierdził, że wszystko mu wolno, bo jest jaśniepanem z elektryka.
Internauci, jak zwykle, nie zawiedli komentarzami. „Skoro podjeżdża na przystanek to należy wsiadać” – sugeruje jeden z użytkowników. „Proszę nie hejtować, trochę zrozumienia. Być może elektryczny mercedes identyfikuje się jako tramwaj!” – kpi inny. „Chciał się podładować, zaraz podniesie pantograf” – dodaje kolejny komentujący.