Donald Tusk zapewnia, że Polska nie wdroży unijnego paktu migracyjnego i nic nam z tego tytułu nie będzie grozić. Zapewnienia premiera po raz kolejny są konfrontowane ze stanowiskiem eurokratów. I znów poszło nie po myśli Tuska.
Oczywiście nie mamy wątpliwości, że zapowiedzi Tuska o niewprowadzaniu paktu migracyjnego to tylko takie bajeczki głoszone na potrzeby kampanii wyborczej.
Jeśli jednak jakimś cudem premier spełniłby swoją zapowiedź, to Komisja Europejska po raz kolejny zapowiada podjęcie „odpowiednich działań”. Rzecznik KE Markus Lammert przypomniał, że pakt migracyjny wejdzie w życie w połowie 2026 r. i będzie wiążący dla wszystkich państw UE.
Na briefingu prasowym w Brukseli rzecznik KE przypomniał, że w chwili wejścia w życie prawo UE jest wiążące dla wszystkim państw członkowskich. Lammert zauważył, że pakt uwzględnia specyficzną sytuację migracyjną każdego państwa członkowskiego i zapewnia „niezbędną elastyczność w celu zaspokojenia ich potrzeb”.
„Dotyczy to na przykład zapewnienia solidarności państwom członkowskim znajdującym się pod presją (migracyjną)” – powiedział rzecznik. To jednak nie zmienia faktu, że jeśli państwo członkowskie zaryzykuje opóźnienie wdrażania przepisów lub nawet podważenie paktu, Komisja Europejska będzie musiała podjąć „niezbędne środki”.
W praktyce będzie oznaczać wszczęcie przez Komisję procedury naruszeniowej wobec danego państwa członkowskiego, czyli postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego. To, w przypadku braku usunięcia naruszenia przez dany kraj, może skończyć się zaskarżeniem go przez KE do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Rzecznik KE Paula Pinho zaznaczyła jednak, że ponieważ pakt nie wszedł jeszcze w życie, jest zbyt wcześnie, żeby mówić o wszczynaniu jakichkolwiek procedur naruszeniowch. „Współpracujemy bardzo blisko z państwami członkowskimi nad implementacją regulacji, po to właśnie żeby zapewnić, że nie dojdzie do sytuacji, kiedy KE będzie zmuszona wszcząć postępowanie” – powiedziała rzeczniczka.
Pakt migracyjny ma rozłożyć odpowiedzialność za zarządzanie migracją w Unii pomiędzy wszystkie kraje członkowskie. Unijni ministrowie zatwierdzili przepisy w maju ubiegłego roku, mimo sprzeciwu Polski, Słowacji i Węgier.
Przepisy zawierają tzw. mechanizm obowiązkowej solidarności, który zakłada rozlokowanie co roku co najmniej 30 tys. migrantów. Państwa, które nie będą chciały rozpatrzyć ich wniosków o azyl (co może, ale nie musi skończyć się ich przyjęciem), będą musiały zapłacić 20 tys. euro za każdy nierozpatrzony wniosek lub zapewnić tzw. alternatywne środki solidarnościowe, takie jak np. delegowanie personelu. Regulacje zakładają też uwzględnienie tego, które państwa znajdują się pod presją migracyjną – tak, aby to te mniej obciążone państwa pomagały tym bardziej obciążonym.