Strona głównaWiadomościPolitykaCo to jest Starlink? Megakonstelacja, którą trudno zastąpić

Co to jest Starlink? Megakonstelacja, którą trudno zastąpić

-

- Reklama -

Starlink to największa na świecie konstelacja sztucznych satelitów. Niezależnie od stanu infrastruktury na ziemi, udostępniają internet i zapewniają łączność. Jakość i sprawność połączenia, jaką daje Starlink, wynika z dużej liczby satelitów i jest trudna do zastąpienia.

Operatorem konstelacja Starlink jest firma Starlink Services LLC, która w całości jest własnością SpaceX, spółki miliardera Elona Muska. Według danych, jakie SpaceX udostępnił pod koniec lutego na swojej stronie internetowej, na orbitę wyniesiono w sumie 7946 satelitów. Z tego 6751 jest aktywnych.

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

To właśnie duża liczba satelitów jest cechą, która czyni Starlink wyjątkowym. Karol Wójcicki, popularyzator astronomii i autor strony „Z głową w gwiazdach”, nazywa Starlink megakonstelacją. Zwraca uwagę, że od początku ery kosmicznej do wyniesienia pierwszego starlinka na orbicie okołoziemskiej znajdowało się łącznie 3-5 tysięcy satelitów. Starlink podwoił tę liczbę.

Europa Suwerennych Narodów

„Żeby ten system działał prawidłowo i sprawnie, to przebywając w dowolnym miejscu na Ziemi, musimy być w zasięgu co najmniej kilku takich satelitów. Ta sieć będzie działała tylko wtedy, gdy na orbicie będzie bardzo dużo satelitów” – wyjaśnił Wójcicki.

- XVI Konferencja Prawicy Wolnościowej -

Satelity sieci Starlink poruszają się nad Ziemią przeciętnie na wysokości około 550 kilometrów nad poziomem morza, czyli na tak zwanej niskiej orbicie okołoziemskiej, typowej dla wielu satelitów telekomunikacyjnych. Okrążenie naszej planety zajmuje pojedynczemu starlinkowi około 90 minut.

Duża liczba satelitów na orbicie prowadzi do tego, że połączenie z internetem, jakie zapewnia Starlink, jest dobrej jakości. „Dodatkowo to, że te satelity są na niskiej orbicie okołoziemskiej, sprawia, że sygnał z Ziemi do tych satelitów, jak i pomiędzy nimi, gdy jest ich tak dużo, podróżuje bardzo krótko. Dlatego opóźnienie łączności w tej sieci, tzw. ping, jest bardzo krótki. To pozwala uzyskiwać duże prędkości transferu danych i używać go np. podczas podróży” – wskazał rozmówca PAP.

Starlink powstał z myślą o odbiorcach cywilnych. Miał dostarczać szybki, szerokopasmowy internet do dowolnego miejsca na Ziemi w sposób bezprzewodowy, pozwalający na niezależność od infrastruktury naziemnej. „W Europie może się to wydawać zbędną przyjemnością, ale ktokolwiek podróżował chociażby po Stanach Zjednoczonych, na pewno zdaje sobie sprawę, jak dużym wyzwaniem w wielu regionach jest zasięg telefonii komórkowej, nie mówiąc już o szybkim internecie. Między innymi na takie potrzeby odpowiedzią jest Starlink” – powiedział Wójcicki.

Dzięki konstelacji można mieć szybki internet np. podczas rejsu na oceanie lub lotu samolotem pasażerskim. Można go dostarczyć także tam, gdzie cywilna infrastruktura telekomunikacyjna została wyłączona, uszkodzona lub zniszczona, jak na przykład w Ukrainie, która walczy z rosyjską inwazją.

„To nie jest tak, że satelity +wiszą+ nad Ukrainą. Te satelity są w ciągłym ruchu. Ponieważ w całej konstelacji jest ich tak wiele, co najmniej kilkadziesiąt w danym momencie jest nad terytorium Ukrainy. Przebywają tam przez kilka sekund i lecą dalej, a następne wlatują w zasięg odbiorców na Ukrainie” – tłumaczył popularyzator astronomii.

„Pewnie gdyby Starlink zniknął z Ukrainy, to byłby to istotny problem, ale podejrzewam, że nie jest do końca prawdą to, co Elon Musk mówi, że doprowadziłoby to natychmiast do załamania frontu. Po stronie rosyjskiej nie ma odpowiednika Starlinka, a Rosjanie jakoś sobie radzą z komunikacją” – ocenił z kolei dr hab. Grzegorz Brona, były prezes Polskiej Agencji Kosmicznej, a obecnie prezes spółki Creotech Instruments działającej w sektorze kosmicznym.

Jednak i on przyznał, że zaletą Starlinka jest większa przepustowość w porównaniu z innymi rozwiązaniami.

„Jakość połączenia i jego sprawność obecnie jest trudna do zastąpienia przez rozwiązania innych operatorów” – powiedział natomiast Wójcicki, który sam jest użytkownikiem Starlinka.

Andrzej Wilk z Ośrodka Studiów Wschodnich zwrócił uwagę, że Starlinki są dla Ukrainy newralgicznym elementem. Wyjaśnił, że nad Ukrainą „24 godziny na dobę musi być pełna osłona satelitarna obszaru działań”. „Po prostu Europejczycy nie są w stanie tego udźwignąć” – ocenił ekspert w filmie opublikowanym przez OSW w ubiegłym tygodniu. Zwrócił przy tym uwagę, że francuska firma Eutelsat, twórca sieci OneWeb, ma obecnie ponad 600 satelitów.

Mniejsza liczba europejskich satelitów to mniejsza przepustowość sieci – przyznał Grzegorz Brona. Zwrócił jednak uwagę, że sieć OneWeb choć jeszcze się buduje, ale już osiągnęła zdolność operacyjną.

„OneWeb jest rozwiązaniem przeznaczonym dla biznesu. Obecnie ma znacznie mniej użytkowników i dzięki temu nie ma problemu przepustowością. Ale gdyby z dnia dzień pojawiło się 5 milionów użytkowników, jak ma Starlink, to problemy by wystąpiły z dnia na dzień” – ocenił.

Satelity sieci OneWeb są dalej od Ziemi, na orbicie około 1200 kilometrów. Dzięki temu jedno urządzenie obejmuje większy obszar planety. Do zapełnienia pełnego pokrycia liczba satelitów w konstelacji może być więc mniejsza, choć nadal nie rozwiązywałoby to ewentualnych problemów z przepustowością, jeśli liczba użytkowników się zwiększyła.

Rozwiązania konkurencyjne wobec Starlinka powstają, ale na razie nie osiągnęły takiej skali jak przedsięwzięcie Elona Muska. Pod koniec 2022 r. Unia Europejska zapowiedziała, że jej własna konstelacja Iris zagwarantuje dostęp do internetu na całym jej terytorium od 2027 roku.

Założyciel Amazona Jeff Bezos zamierza z kolei umieścić na orbicie konstelację Kuiper z 3,2 tys. satelitów; pierwsze prototypy umieścił na orbicie w październiku 2023 r. Natomiast Chiny chcą, żeby ich system Guowang liczył 13 tys. satelitów.

Już w kwietniu 2023 r. dziennik „Washington Post” podał, że Rosja próbowała zakłócać transmisję starlinków przy pomocy własnego systemu walki radioelektronicznej. W marcu 2024 r. demokraci z amerykańskiej Izby Reprezentantów wszczęli dochodzenie w sprawie zakupu starlinków przez Rosjan. Chodziło o potencjalne nielegalne pozyskanie terminali z innych państw – Rosjanie mieli m.in. „zapychać” sieć zapewnianą przez satelity, np. korzystając ze streamingu wideo wysokiej jakości.

W niedzielę Musk napisał na portalu X, którego także jest właścicielem, że jeżeli wyłączy system Starlink, to cały front na Ukrainie upadnie. W odpowiedzi minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podał, że starlinki dla Ukrainy finansuje polskie Ministerstwo Cyfryzacji kwotą około 50 milionów dolarów rocznie. Musk odpisał, że to mała część kosztów.

Dr hab. Grzegorz Brona podjął się próby wyliczenia, ile punktów dostępowych do internetu z konstelacji Starlink można utrzymać za 50 mln dolarów rocznie. Za punkt wyjścia przyjął pakiet mobilny o przepustowości 50 GB na miesiąc – przeznaczony dla biznesu i służb kryzysowych. SpaceX oferuje go w Polsce za 1125 zł miesięcznie, czyli 13,5 tys. zł rocznie (pakiety z większym limitem danych są droższe). Za 50 mln dolarów, czyli – w uproszczeniu – około 200 mln zł można opłacić działanie około 15 tysięcy punktów dostępowych w ciągu roku.

To wszystko przy założeniu, że cena będzie taka sama jak dla klientów indywidualnych. Jednak przy zakupie hurtowym – a z takim mamy do czynienia, jeśli chodzi o pomoc Polski dla Ukrainy – można spodziewać się niższej ceny. Jak niskiej? Brona przypuszcza, że jest ona dwu- lub nawet trzykrotnie niższa. Jeśli to prawda, możne się okazać, że za 50 mln dolarów Polska finansuje Ukrainie dostęp do 30-45 tysięcy punktów dostępowych do Starlinka. To o tyle prawdopodobne, że Kijów informował, że ma dostęp do około 42 tysięcy terminali, a Warszawa zakupiła i przekazała około 30 tysięcy.

Elon Musk zmieniał swoje podejście do wojny rosyjsko-ukraińskiej. Jeszcze na początku 2022 roku, tuż po rosyjskiej inwazji wysłał Ukrainie terminale do Starlinka. We wrześniu tego samego roku w liście do Pentagonu miał zażądać, by to administracja USA przejęła finansowanie użycia satelitów przez Ukrainę, co szacował na 400 mln dolarów rocznie. Gdy sprawa wyszła na jaw, ogłosił, że SpaceX nadal będzie finansować usługi dla Ukrainy.

Dwa prototypy satelitów Starlink znalazły się na orbicie w roku 2018, a rok później SpaceX zaczęło wynosić na orbitę urządzenia w wersji operacyjnej. W 2020 r. sieć została udostępniona pierwszym użytkownikom. 28 lutego 2025 r. Starlink poinformował, że liczba jego użytkowników przekroczyła 5 milionów w 125 państwach i terytoriach.

Początkowo sieć Starlink działała na szerokościach geograficznych, które mniej więcej obejmowały Stany Zjednoczone i południową Kanadę, a jednocześnie – część Europy. Wraz z uzupełnianiem kolejnych orbit o kolejne satelity zasięg sieci się zwiększał. Obecnie, jak podaje SpaceX, sieć jest dostępna w Ameryce Północnej, większości państw Ameryki Południowej i Środkowej, a także w Europie z wyjątkiem Rosji, Białorusi i niektórych państw Bałkanów Zachodnich. Dostęp do Starlinka ma także kilkanaście państw Afryki oraz Australia, Nowa Zelandia, Japonia, Indonezja, Malezja i Mongolia. Na liście jest także Jemen, gdzie od dekady trwa wojna domowa.

Karol Wójcicki zwrócił uwagę, że wysłanie na orbitę okołoziemską tak wielkiej liczby satelitów normalnie wiązałoby się z gigantycznymi wydatkami, ale SpaceX udało się zredukować koszty dzięki opracowaniu rakiety, która po starcie wraca na Ziemię i jest w stanie wielokrotnie latać w kosmos.

Pojedynczy Falcon 9, rakieta skonstruowana przez SpaceX, zabierał do ładowni nawet 60 satelitów sieci Starlinik w starszej wersji. Z czasem jednak ich masa rosła. O ile pierwsze starlinki były stosunkowo niewielkimi urządzeniami o masie 200-300 kilogramów, o tyle najnowsza wersja to już około 1250 kilogramów.

Ponieważ starlinki są wysyłane w kosmos grupami, niedługo po wystrzeleniu tworzą na niebie charakterystyczne formacje. Wyglądają wtedy jak ciąg świetlistych punktów, coś jakby sznur gwiazd lub kosmiczny pociąg. Z czasem jednak oddalają się od siebie i rozmieszczają na osobnych orbitach.

Spośród prawie 8 tysięcy satelitów, które wysłano w kosmos, część zakończyła już pracę. Jak wyjaśniał Wójcicki, poszczególne urządzenia mają ustalony czas przydatności do użycia i po jego upływie są deorbitowane i zastępowane nowymi. SpaceX podaje, że do tej pory w kontrolowany sposób z orbity okołoziemskiej sprowadzono do atmosfery 865 satelitów, kolejnych 329 jest w trakcie tego procesu. SpaceX podkreśla, że tylko jeden satelita nadal znajduje się na orbicie i jednocześnie nie ma nad nim kontroli.

(PAP)

Najnowsze