Adrian Zandberg, kandydat partii Razem w wyborach prezydenckich, w sobotę w Koszalinie powiedział, że popiera dobrowolne szkolenia wojskowe dla kobiet i mężczyzn, natomiast powrót obowiązkowej służby nazwał „mglistą zapowiedzią” premiera.
– Dobrowolne szkolenia wojskowe, dla mężczyzn i kobiet, są sensowne i polskie państwo powinno je organizować. Natomiast na to wszystko trzeba patrzeć realistycznie, to znaczy: na ile i na jaką skalę w ogóle są możliwe dzisiaj w Polsce do przeprowadzenia – powiedział Zandberg podczas wizyty w Koszalinie.
Rano na koszalińskim rynku Zandberg mówił o polityce społecznej; odniósł się też do tematów związanych z bezpieczeństwem. Powiedział, że w kwestii ewentualnego przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej chciałby usłyszeć od rządzących „konkrety”.
– Trzymam się staroświeckiej zasady, że lepiej komentować fakty, a nie mgliste zapowiedzi. Pan premier Tusk jest mistrzem mglistych zapowiedzi, ale tym bardziej warto by było zobaczyć, co będzie na papierze – stwierdził Zandberg.
Zaznaczył, że jeśli po rozstrzygnięciu wyborów prezydenckich ten temat powróci, to ma niewielkie szanse na odpowiednią realizację. – Żołnierze zawodowi, służący dziś w armii, nie mają wystarczającego wyposażenia osobistego, sami sobie kupują buty – powiedział Zandberg. Ocenił, że tzw. szpej, czyli wyposażenie osobiste „nie jest w ogóle przystosowane do służby kobiet”.
Pytany o wydatki na obronność, które miałyby zostać podniesione na stałe do co najmniej 4 proc. PKB, lider partii Razem stwierdził, że interesuje go skuteczność wydawania tych pieniędzy.
– To nie jest wielka filozofia, żeby napisać imponująco wyglądającą cyfrę na kartce, ale pytanie brzmi: ile za te środki my realnie budujemy zdolności obronnych – zwrócił uwagę Zandberg.
Przywołał przykład współpracy obronnej na linii USA – Ukraina w ostatnich tygodniach. Zaapelował, by Polska „wyciągnęła z tego wnioski”, w kontekście zaopatrywania się w broń za granicą.
– Naprawdę bezpieczni jesteśmy wtedy, gdy – także jeżeli chodzi o produkcję – stoimy na własnych nogach. I jeżeli uzbrojenie, które mamy w naszej armii, to jest uzbrojenie, do którego dysponujemy także kodem źródłowym – powiedział Zandberg.
Stwierdził, że „pusta licytacja na cyferki” nie zapewni bezpieczeństwa. Ocenił, że „czasy zrobiły się bardzo nieciekawe”. Powiedział, że „trzeba się pożegnać ze złudzeniami”, że kwestie obronności „załatwią za nas” Stany Zjednoczone. Wyraził opinię, że w tych złudzeniach „tkwiła przez dekadę” większość klasy politycznej.
Kandydat na prezydenta zdiagnozował, że konieczna jest „bliższa niż dotąd” współpraca z krajami skandynawskimi, „które rozumieją sytuację bardzo podobnie jak my, które dysponują potencjałem przemysłowym, który uzupełnia się z naszym”. Dodał, że Polskę czekają „poważne rozmowy” z Francją o przyszłym modelu architektury bezpieczeństwa w Europie. – Także w kwestii objęcia Polski parasolem jądrowym – doprecyzował Zandberg.
Stwierdził też, że w kwestii wydatków na obronność oczekuje od rządu działań na szczeblu unijnym, w tym „położenia na stole zmian traktatowych”, które pozwolą sfinansować potrzebne Polsce inwestycje, np. w przemysł chemiczny, farmaceutyczny, huty. – Bo od tego będzie zależała w przyszłości nasza odporność – zauważył. – Inwestycje trzeba móc elastycznie finansować z kredytów. Dzisiaj unijne zasady mocno to utrudniają – dodał.
Podczas wizyty w Koszalinie Zandberg akcentował kwestie polityki społecznej. Krytycznie ocenił m.in. postulat ograniczenia 800 plus, przedstawiony przez Rafała Brzoskę i zespół ds. deregulacji.
Ocenił, że jednym z najważniejszych wyzwań jest „przeciwdziałanie spekulacji na rynku nieruchomości”. Przypomniał, że kilka dni temu zgłosił inicjatywę podatku antyspekulacyjnego, który obowiązywałby „od trzeciego mieszkania” – „żeby skończyć z patologiczną sytuacją, że bardzo bogaci ludzie, fundusze inwestycyjne, spekulanci skupują dziesiątki, setki mieszkań z polskiego rynku i nadmuchują bańkę na rynku nieruchomości”.
Podkreślił, że minister finansów Andrzej Domański jest przeciw takiemu podatkowi. Zdaniem Zandberga, „interesów spekulantów” bronią też kandydaci na prezydenta – Karol Nawrocki i Sławomir Mentzen. Polityk partii Razem zaapelował do innych kandydatów, by zajęli „jasne stanowisko” w tej sprawie.
Zandberg argumentował, że przez wysokie ceny nieruchomości „młodzi pracujący Polacy nie mogą sobie kupić dachu nad głową”, nawet w kredycie na 30 lat. W jego ocenie właśnie z tego wynikają „problemy z dzietnością”.