Strona głównaWiadomościPolskaMiędzynarodowa kompromitacja Polski. Członek PO i "faworyt Tuska" został dyrektorem

Międzynarodowa kompromitacja Polski. Członek PO i „faworyt Tuska” został dyrektorem

-

- Reklama -

10 członków Rady Instytutu Lotnictwa było przeciw, zaś dwóch się wstrzymało od głosu. Mimo tego prezes Centrum Łukasiewicz powołał na dyrektora Instytutu Lotnictwa Tomasza Szymczaka, członka PO. Ten sam przyznaje, że nie zna się na technologii, ale chętnie się pozna. Zna się za to na zarządzaniu.

Instytut Lotnictwa to jakość na cały kontynent

Instytut Lotnictwa to nowoczesna placówka badawcza w skali Europy. Współpracuje z firmami takimi jak: Boeing, GE Aerospace czy Airbus.

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

Część działalności IL to prace nad rozwojem lotnictwa cywilnego. Znaczna jednak część to technologie wojskowe, kosmiczne i nuklearne.

Europa Suwerennych Narodów

IL ostatnio zasłynął dzięki pierwszej na świecie rakiecie suborbitalnej ILR-33 BURSZTYN 2K. Zastosowano w niej „jeden z najbardziej ekologicznych materiałów pędnych, nadtlenek wodoru o stężeniu 98 proc.”.

- XVI Konferencja Prawicy Wolnościowej -

„Ówczesny dyrektor instytutu, Paweł Stężycki, odebrał za to w imieniu placówki szereg nagród, m.in. od ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza oraz Polskiej Agencji Kosmicznej” – podaje wp.pl.

Jak wybierany jest dyrektor IL?

IL działa w ramach Sieci Badawczej Łukasiewicz. Dyrektorów powołuje się na kadencje. Paweł Stężycki zakończył swoją z końcem lutego.

„Właściwie cała branża lotnicza uważała, że jego ponowny wybór będzie formalnością. Choćby z tego względu, że został niedawno wybrany na stanowisko przewodniczącego IFAR, światowej organizacji poświęconej lotnictwu, w której pierwsze skrzypce odgrywa NASA, i to właśnie jej przedstawiciele uznali, że Polak będzie idealnym kandydatem” – czytamy.

Redakcja przytacza następnie, jak powinna wyglądać procedura wyboru dyrektora.

„Najpierw pojawia się ogłoszenie o konkursie, następnie zbiera się komisja konkursowa, która tworzy ranking kandydatów. Potem najlepiej oceniony kandydat prezentuje się przed Radą Instytutu Lotnictwa, a następnie decyzję podejmuje prezes Centrum Łukasiewicz. Prezesem jest Hubert Cichocki, do niedawna polityk partii Centrum dla Polski, stowarzyszonej z Polskim Stronnictwem Ludowym (Cichocki po wyborze na stanowisko zrezygnował z członkostwa w partii)” – podaje wp.pl.

O to stanowisko miały ubiegać się dwie osoby. Pierwsza to wspomniany Stężycki. Druga – Tomasz Szymczak.

Dziwny wybór komisji konkursowej

Szymczak od niedawna związany jest z branżą lotniczą, ale wyłącznie od strony zarządczej. Zarządza liniami lotniczymi oraz portami lotniczymi. W ostatnim czasie był p.o. szefa portu lotniczego w Modlinie.

„Regularnie pojawia się na giełdzie nazwisk na stanowiska w spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa. Już w 2008 r. 'Parkiet’ pisał o nim: 'faworyt premiera Donalda Tuska'” – podaje redakcja.

Stężycki jest normalnym obywatelem. Natomiast Szymczak należy do partii politycznej. A konkretnie do PO.

Skład komisji konkursowej jest tajny. Centrum Łukasiewicz nie chciało podać jego składu. Przekonywano tylko, że „każdorazowo przy naborach jest powoływana komisja składająca się z przedstawicieli departamentów CŁ i eksperta zewnętrznego”.

„Z naszych informacji wynika, że w skład komisji wchodziło troje pracowników podległych prezesowi Cichockiemu, z których żaden nie specjalizuje się w lotnictwie, oraz jeden ekspert spoza instytutu, który jest znawcą lotnictwa. Komisja z dwóch kandydatów wyżej oceniła kompetencje Tomasza Szymczaka” – czytamy na wp.pl.

Miażdżąca opinia rady

Prezes Cichocki poprosił Radę IL o zaopiniowanie kandydatury Szymczaka. Ta składała się z pięciu profesorów specjalizujących się w lotnictwie. Byli to także przedstawiciele administracji publicznej – wiceprezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego oraz wiceprezes Polskiej Agencji Kosmicznej. Na radę składali się także przedstawiciele biznesu, a wśród nich dyrektorzy na Polskę takich gigantów, jak Lockheed Martin, GE Aerospace, Thales czy Northrop Grumman.

WP dotarło do dokładnego przebiegu rozmowy z kandydatem na stanowisko dyrektora. Szymczak mówił, że zna się na zarządzaniu oraz restrukturyzacjach. Nie umiał natomiast odpowiedzieć na żadne pytanie w kwestii technicznej.

– Jestem wielkim fanem uczelni technicznych. Nie miałem okazji studiować, ale czytałem strategię AGH niedawno – mówił podczas rozmowy.

Następnie opowiadał, jak ciężko pracował w Centralwings. To linie lotnicze, które upadły w 2009 roku. Potem członkowie Rady już bez udziału Szymczaka oceniali jego prezentację. Ocenili ją bardzo źle.

– Muszę przyznać, że kandydat nie wie, w co instytut jest zaangażowany. Wymienił kilka instytucji, mam wrażenie, że coś tam gdzieś usłyszał. Muszę przyznać, że to odpowiedź dla mnie na zero – powiedział jeden z członków Rady.

Inny zwrócił uwagę na niski poziom wiedzy o nowych technologiach.

– Poziom wiedzy kandydata jest taki, że nie odróżniłby silnika odrzutowca od silnika w odkurzaczu – stwierdził w rozmowie z WP inny członek Rady.

Obecny na spotkaniu prezes CŁ Hubert Cichocki przekonywał, że Szymczak to specjalista od zarządzania, a nie od technologii. Wówczas Rada zapytała, czy w IŁ dzieje się coś złego. Prezes Cichocki odparł, że „zawsze może być lepiej”.

Przewodnicząca Rady zarządziła głosowanie. 12 głosów oddano, z czego 10 było przeciw powołaniu Szymczaka. 2 głosy były wstrzymujące się. Nikt nie poparł jego kandydatury.

„Spotkanie się zakończyło, prezes Cichocki stwierdził, że rada tylko opiniuje kandydaturę, a ostateczna decyzja należy od niego. Tego samego dnia o godz. 18 zostało zorganizowane spotkanie z załogą Instytutu Lotnictwa (pracownicy czekali od godz. 15, bo na tę godzinę Cichocki zaplanował spotkanie, ale trwało nadal posiedzenie rady). Cichocki podziękował kończącemu kadencję Pawłowi Stężyckiemu i zaprezentował Tomasza Szymczaka jako nowego dyrektora” – czytamy.

Międzynarodowa kompromitacja Polski

W poniedziałek 3 marca Szymczak przyszedł do pracy do IL. Przedstawił akt powołania na stanowisko dyrektora datowany na 28 lutego.

„Rada Instytutu Lotnictwa wniosła na piśmie do Huberta Cichockiego, by przedstawił innego kandydata na stanowisko dyrektora. Pismo kierowane do prezesa Centrum Łukasiewicz trafiło również do Marcina Kulaska, ministra nauki, który nadzoruje działalność całej Sieci Badawczej Łukasiewicz. Bez odpowiedzi. Bez odpowiedzi pozostały też nasze pytania skierowane do resortu nauki” – podaje wp.pl.

WP ustaliła też, że ministerstwa i departamenty państw sojuszniczych do spraw obronności otrzymują informacje od swoich przedstawicielstw, że Polska w sprawach rozwoju lotnictwa staje się niewiarygodnym partnerem właśnie z powodu wyboru na dyrektora IL członka partii politycznej bez „jakiejkolwiek wiedzy w zakresie rozwoju technologii wojskowych”.

– Naszym obowiązkiem jest informować o zmieniającej się rzeczywistości – usłyszeli dziennikarze wp.pl w „jednym z globalnych koncernów zbrojeniowych”.

WP zapytała o to prezesa Huberta Cichockiego.

„CŁ sugeruje, dogłębną weryfikację tej informacji i upewnienie się, że pochodzi ona z wiarygodnego źródła. Konieczność takiej weryfikacji sugeruje treść pytania. Czytając je, można bowiem odnieść przekonanie, że Panowie są w posiadaniu dokumentu (prawdopodobnie niejawnego) przekazanego przez ambasadę Państwa sojuszniczego do ministerstwa lub departamentu Państwa sojuszniczego. Ponieważ nie są to dokumenty dostępne publicznie, Prezes CŁ jest pewien, że taki dokument nie istnieje” – napisano w wiadomości podpisanej „zespół prasowy Centrum Łukasiewicz”.

Redakcja podkreśla, że pisownia i interpunkcja pozostawiona została oryginalna.

Zmiany w strukturze Centrum Łukasiewicza

Zaznaczono też, że „w najbliższym czasie prezes CŁ będzie dokonywał wzmocnienia Rady Instytutu o przedstawicieli służby mundurowych oraz przemysłu obronnego”. Czyli prościej mówiąc, najpewniej Rada zostanie „ukarana” za „niewłaściwą”, tj. merytoryczną opinię.

„Jeden z naszych rozmówców z rady śmieje się i zastanawia, czy w ramach wzmacniania rady o przemysł obronny odwołani zostaną przedstawiciele światowych koncernów, którzy negatywnie wypowiedzieli się o kandydaturze Tomasza Szymczaka” – podaje wp.pl.

– Przegrałem ten konkurs, bo nie należę do żadnego ugrupowania politycznego. W zeszłym roku zostałem nominowany na przewodniczącego IFAR (International Forum for Airspace Research) m.in. przez Boba Pearce’a, który jest szefem programów lotniczych w NASA. Ciekawe, czy Bob Pearce nominuje teraz pana Szymczaka – skomentował Paweł Stężycki.

Z kolei Tomasz Szymczak przekonuje, że ma kompetencje. Natomiast krytyka jest niezasłużona, zaś jego członkostwo w PO nie ma absolutnie nic wspólnego z tym, że otrzymał stanowisko.

Problemy z Łukasiewiczem

„Wirtualna Polska” przypomina, że „to nie pierwsze kontrowersje wokół Sieci Badawczej Łukasiewicz”. W maju ubiegłego roku w należącym do sieci Polskim Ośrodku Rozwoju Technologii stanowisko wicedyrektora ds. komercjalizacji – którego pensja wynosi 30 tys. zł – zatrudniono Bartłomieja Ciążyńskiego. To polityk Lewicy.

„Stanowisko w ośrodku straciła za to prof. Alicja Bachmatiuk, wybitna polska chemiczka, pracująca m.in. jako profesor wizytująca w Chinach, laureatka stypendium dla wybitnych młodych naukowców. Ciążyński w lipcu ubiegłego roku został wiceministrem sprawiedliwości. Był nim zaledwie kilka tygodni. Stracił pracę i w rządzie, i w ośrodku badawczym po tym, gdy ujawniliśmy w WP, że wykorzystał służbowy samochód z Łukasiewicza oraz paliwo na prywatny urlop” – podaje redakcja.

Początkowo kłamał, że wspomniana sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Po ujawnieniu faktów już nie zaprzeczał. Prokuratura skierowała w tej sprawie akt oskarżenia do sądu.

Szefem Instytutu Technologii Eksploatacji w Radomiu został Adam Duszyk z PSL. Był radnym radomskiej rady miejskiej i znawcą historii Radomia.

„Szybko pracę w instytucie kierowanym przez Duszyka jako dyrektor departamentu komercjalizacji i sprzedaży dostał Mateusz Tyczyński, polityk Koalicji Obywatelskiej, były wiceprezydent Radomia, obecnie przewodniczący rady miejskiej. Tyczyński wygrał konkurs. W instytucie uznano, że 'w największym stopniu spełnił oczekiwania zawarte w ogłoszeniu na wolne stanowisko pracy'” – czytamy.

Zwracano uwagę, że ogłoszenie „sprawiało wrażenie wręcz skrojonego pod Tyczyńskiego – nie wymagano bowiem w ogóle doświadczenia w komercjalizacji badań naukowych, którego Tyczyński nie ma, za to wymogiem formalnym było ukończenie studiów MBA, które polityk akurat ukończył”.

Tak więc w III RP po staremu – członkowie partii łupią polskich podatników, ponadto kosztem opinii państwa na arenie międzynarodowej. Zmieniają się tylko ludzie i partie, z których pochodzą, a proceder i system pozostają bez zmian.

Najnowsze