Międzynarodowa polityka przypomina łańcuch pokarmowy, w którym silniejszy zjada słabszego. Unia Europejska dość skutecznie grillowała Polskę za czasów rządów PiS, które bardzo im się nie podobały. Grillowała także państwo mające mocniejszą pozycję od nas, czyli Włochy, doprowadzając do upadku rząd Silvio Berlusconiego, którego ideologiczny profil ani osoby włoskiego premiera Bruksela nie znosiła. W czasie II WŚ rzucono na pożarcie Stalinowi pół Europy. To olbrzymi kawał terytorium, ale sowiecki dyktator go „strawił”. Obecny wyczyn amerykański jest chyba rekordem, ponieważ Waszyngton zdecydował się grillować cały, wielki swoim potencjałem kontynent.
To ewenement, ale są duże „szanse”, że im się to uda. Tak można określić wojaż najwyższych rangą amerykańskich urzędników po Europie, podczas którego nie tylko dali do zrozumienia, że Europa weszła na drogę odejścia od demokracji, ale oświadczyli, że rozpoczynają rozmowy pokojowe z Rosją na temat zakończenia wojny na Ukrainie bez udziału Europejczyków, którzy, jak uważają, są im niepotrzebni w tej sprawie.
Kulminacją spotkania amerykańskich i europejskich liderów była konferencja w Monachium w dniach 14–16 lutego 2025 r. Mimo że udział w niej wzięło 60 szefów państw lub rządów i ponad 100 ministrów i wygłoszono wiele ważnych przemówień, to do historii z pewnością przejdzie tylko przemówienie wiceprezydenta USA Jamesa Vance’a, w którym z nieznaną na tak wysokim szczeblu otwartością ocenił drogę Europy odchodzenia od demokracji. Jego przemówienie było szokiem dla europejskich elit powiązanych z Brukselą, przyzwyczajonych dotychczas, że to oni wystawiają etyczne noty całemu światu. To kluczowe przemówienie, mimo że było dokładnie relacjonowane, zasługuje na szczegółową analizę. Vance powiedział:
„Zagrożeniem, które najbardziej mnie niepokoi w Europie nie jest Rosja, nie są Chiny ani żaden inny zewnętrzny podmiot. To, co mnie martwi, to zagrożenie od wewnątrz, wycofywanie się Europy z jej najbardziej fundamentalnych wartości, które dzieli ze Stanami Zjednoczonymi”.
Vance podał przykład Rumunii, gdzie dokonano anulowania legalnych wyborów, ponieważ prorosyjski kandydat reprezentował linię polityczną sprzeczną z obowiązującym punktem widzenia Brukseli. Vance dodał, że cieszący się z tego były komisarz UE powiedział, że to samo może się zdarzyć w Niemczech [w przypadku niespodziewanego sukcesu AFD – przyp. autor], co jest szokujące dla Amerykanów.
– Przez lata słyszeliśmy, że wszystko, co finansujemy i wspieramy, odbywa się w imię naszych wspólnych wartości demokratycznych od polityki wobec Ukrainy po cyfrową cenzurę. Wszystko było przedstawiane jako obrona demokracji. (…) Musimy robić więcej niż mówić o wartościach demokratycznych, musimy nimi żyć. (…) Nie można zarządzić innowacyjności czy kreatywności, tak jak nie można narzucić ludziom, co mają myśleć, co czuć lub w co wierzyć” – powiedział Vance.
Wiceprezydent USA następnie skrytykował komisarzy europejskich z Brukseli, którzy chcą zamykać media społecznościowe, jeśli uznają, że podczas niepokojów społecznych one głoszą tzw. mowę nienawiści. Potem podał przykład nalotów policyjnych na antyfeministów w Niemczech, w ramach walki z mizoginią oraz skrytykował, że na konferencję nie zostali zaproszeni liderzy dwóch niemieckich skrajnych partii, prawicowej AFD i lewicowej Sojusz Sahry Wagenknecht. Najbardziej szokujący przypadek, który wymienił Vance, dotyczy, jak określił „naszych bardzo bliskich przyjaciół”, czyli Wielkiej Brytanii, „gdzie wycofanie się w sprawach sumienia spowodowało, że podstawowe wolności, zwłaszcza religijnych Brytyjczyków, są zagrożone”. Chodzi o przypadek „51-letniego Adama Smitha, oskarżonego o „haniebną zbrodnię”, stał bowiem 50 metrów od kliniki aborcyjnej i kilka minut się modlił w myślach, ani nie blokował przejścia, ani też z nikim nie wszedł w interpersonalne relacje. Zaczepiony przez policję powiedział, że się modli za swego nienarodzonego syna, którego przed laty on i jego ówczesna dziewczyna poddali aborcji”.
Smith został skazany na karę grzywny za naruszenie przepisów zakazujących modlitwy w odległości 200 metrów od kliniki aborcyjnej, czyli w tzw. strefach bezpieczeństwa, jako działania mogącego wpłynąć na decyzję innych osób.
„Nie można zdobyć demokratycznego mandatu poprzez cenzurowanie przeciwników lub wsadzanie ich do więzienia, niezależnie od tego, czy chodzi o lidera opozycji, czy skromną chrześcijankę modlącą się we własnym domu, czy dziennikarza próbującego relacjonować wydarzenia. Nie można również uzyskać mandatu, ignorując podstawowe oczekiwania elektoratu”.
Vance dodał, że tego rodzaju ignorowanie myśli, obaw, aspiracji i prośby o pomoc, spowoduje, że żadna demokracja nie przetrwa. Następnie pouczał europejskich liderów, co to jest demokracja.
„Demokracja opiera się na świętej zasadzie, że głos ludu ma znaczenie. Nie ma tu miejsca na bariery ochronne albo przestrzegamy tej zasady, albo nie. (…) Wiara w demokrację to zrozumienie, że każdy obywatel ma mądrość i głos. Jeśli odmówimy wysłuchania tego głosu, to nawet największe sukcesy nie zabezpieczą przyszłości. (…) Jak powiedział Jan Paweł II, moim zdaniem jeden z największych mistrzów demokracji na tym kontynencie i na całym świecie – »Nie lękajcie się« – nie powinniśmy się bać naszych obywateli, nawet jeśli wyrażają opinie sprzeczne z poglądami naszych przywódców”.
Przemówienie Vance’a spotkało się z wielką dezaprobatą elit łącznie z wychodzeniem z sali. Natychmiast zareagował minister obrony Niemiec Boris Pistorius, stwierdzając, że to, co powiedział Vance o demokracji w Niemczech i w Europie, było rażąco nieprawdziwe. Dostał owacje.
Największą jednak wściekłość europejsko-brukselskich elit wywołał podany przez Jamesa Vance’a przykład działalności szkockiego rządu, który stwierdził, że nawet prywatna modlitwa we własnych domach, jeśli leżą one w tzw. strefach bezpieczeństwa, narusza prawo.
„Naturalnie rząd zachęcał czytelników do składania donosów na podejrzanych współobywateli winnych myślo-zbrodni. Obawiam się, że w Wielkiej Brytanii i w całej Europie wolność słowa jest w odwrocie”.
Otóż Vance w swoim przemówieniu użył słowa „myślo-zbrodnia” (ang. thougthcrime) pochodzące ze słynnej dystopijnej powieści George’a Orwella „1984” opisującej totalitarne masowo inwigilowane społeczeństwo w Wielkiej Brytanii, jakie miało istnieć w tytułowym roku (książka została wydana w 1949 r.). Ponadto zarzucając szkockiemu rządowi, że zakazuje się modlić nawet we własnych domach nieintencjonalnie, dał powód do porównania go z orwellowską Policją Myśli. Warto podkreślić jeszcze jeden aspekt przemówienia Vance’a:
„Jestem głęboko przekonany, że nie ma bezpieczeństwa, jeśli boicie się głosów opinii i postaw, które kierują waszymi własnymi narodami. Europa stoi przed wieloma wyzwaniami, ale kryzys na tym kontynencie, kryzys, który dotyczy nas wszystkich, stworzyliście sami sobie. Jeśli boicie się swoich własnych wyborców, to USA nie może dla Was nic zrobić, a wy nie możecie nic zrobić dla Amerykanów, którzy wybrali mnie i prezydenta Trumpa. Tak naprawdę potrzebujecie mandatu demokratycznego, aby w najbliższej przyszłości osiągnąć coś znaczącego”.
Brak demokratycznego mandatu
To podsumowanie mowy wiceprezydenta USA. Uznał on, że europejskie elity nie chcą słuchać swoich obywateli, więc straciły mandat demokratyczny. Nie są potrzebni Ameryce, a więc Ameryka nie musi traktować ich jako partnerów.
To, że nie są już potrzebni Stanom Zjednoczonym, widać po decyzji Trumpa, żeby nie włączać Europejczyków w proces rozmów pokojowych z Rosją. Europejczykom wyjaśnił to gen. Keith Kellogg, mówiąc, że Europy nie będzie bezpośrednio przy stole negocjacyjnym w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie, bo nie chcemy powtórki z Mińska, czyli rozmów, które nie doprowadziły do rozwiązania konfliktu.
Wielka mowa wiceprezydenta Jamesa Vance’a była najbardziej spektakularnym z wystąpień przedstawicieli nowej amerykańskiej administracji, które można nazwać grillowaniem Europy. Można ją oczywiście uznać też za próbę usprawiedliwienia odsunięcia sojuszników europejskich od procesu decyzyjnego urządzania nowego ładu światowego. Fakty mówią jednak co innego. Politycznie Europa jest podzielona i każdy w niej myśli o sobie i nie ma siły jako jednolita formacja.
Jeszcze na początku tego wieku PKB USA i UE na jednego mieszkańca w zasadzie się nie różniły. Dziś w Europie wynosi ono zaledwie połowę amerykańskiego. W 1992 r. udział UE w globalnym PKB wynosił 29 proc., a obecnie 17,5 proc., mimo przyjęcia kilkunastu państw. W Europie unijne przepisy wydawane przez brukselskich biurokratów krępują gospodarkę, jej innowacyjność i kreatywność. W USA te problemy są znacznie mniejsze, a DOGE (program Trumpa cięć w administracji) jeszcze bardziej usprawni amerykański biznes i zwiększy przewagę nad Europą.
W UE priorytet dano sprawom społecznym zamiast gospodarczym, przeznaczając na nie ogromne kwoty. Np. w Niemczech na tzw. socjał wydaje się 50 proc. budżetu państwa. Gospodarkę zideologizowano, narzucając jej systemowe ograniczenia, z których Zielony Ład jest najbardziej znany, ale nie jedyny. Lista przyczyn takiego stanu rzeczy jest o wiele dłuższa niż wymienione. Europejskie społeczeństwa, głównie z zachodu kontynentu rozpuszczone przez nadmierny socjał domagają się coraz więcej praw i chcą coraz mniej pracować. Wszystko to tworzy nadmierne koszty prowadzenia biznesu i ogranicza konkurencyjność i zyskowność, więc coraz więcej europejskich firm przenosi się do USA.
Obawa przed utratą politycznego poparcia zmusza polityków do zachowania niewspółmiernie wysokich wydatków na sprawy socjalne i z tego powodu nie ma pieniędzy na rozbudowę armii. To jest jedna z głównych przyczyn, że z Unią Europejską, nie liczą się ani Amerykanie, ani Rosjanie. Ci pierwsi właśnie rozpoczęli jej grillowanie, zarzucając jej odchodzenie od demokracji i nie dopuszczając do pokojowych rozmów w sprawie wojny na Ukrainie oraz zapowiadając zwinięcie amerykańskiego parasola obronnego nad Europą. Żądają żeby Europejczycy wzięli większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo, czyli więcej płacili na obronność, czego Zachodnia Europa nie chce słyszeć.
Jak na „grillowanie” reagują elity?
W pierwszym odruchu jest oburzenie. To typowe zachowanie dla tych, którzy mają bardzo wysokie mniemanie o sobie i nagle dowiadują się, że świat przestaje się z nimi liczyć. Refleksja przychodzi później, a po tym ewentualnie realnie działania. Co do tego ostatniego mam wątpliwości. Europa nie ma siły. Uważa się, że Rosja na zbrojenia wydaje więcej niż cała Unia Europejska. Zapewne zacznie się i skończy na propagandowych deklaracjach i obietnicach, tak jak z raportem Mario Draghiego, w którym podano, co należy zrobić, żeby zreformować europejską gospodarkę poprzez poprawienie jej konkurencyjności. Raport przyjęto z uznaniem i odłożono ad acta.
W szczególnej sytuacji znalazła się Polska. Amerykanie z jednej strony grają na wzmocnienie swoich wpływów w regionie tzw. Międzymorza, a z drugiej strony nie deklarują, że liczba 10 tys. amerykańskich żołnierzy przebywających w Polsce, nie zostanie zredukowana. Niemniej wizyty w Polsce szefa Pentagonu Petera Hesgetha i gen. Kellogga świadczą, że USA mają wobec Polski pewne plany. Problem w tym, że my jesteśmy rozdwojeni. Premier Donald Tusk jest związany z Brukselą, i stawia na UE. Prezydent Andrzej Duda jest proamerykański. Niezależnie od sympatii trzeba jasno powiedzieć, jeśli ktoś ma siły, żeby ewentualnie zapewnić nam bezpieczeństwo, to mogą to zrobić tylko Amerykanie.
Tłumaczenia przemówienia wiceprezydenta Vance’a na podstawie TV Republika.