Prokuratura Okręgowa w Warszawie przedstawiła w czwartek byłemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu (PiS) zarzut przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w sprawie organizacji wyborów korespondencyjnych w 2020 r. Morawiecki nie przyznał się do zarzutu i odmówił składania wyjaśnień.
Zarzuty dla Morawieckiego
Czynności z udziałem Morawieckiego w prokuraturze trwały prawie godzinę. W tym czasie – jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Skiba – został ogłoszony Morawieckiemu zarzut przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków urzędniczych w związku z planowanymi w 2020 r. wyborami korespondencyjnymi.
Chodzi o działania bez podstawy prawnej w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów prezydenckich 10 maja 2020 r. w trybie wyłącznie korespondencyjnym.
– Przekroczenie uprawnień miało polegać na wydaniu dwóch decyzji administracyjnych w oparciu o pozorne posiłkowanie się przepisami art. 11 ustawy covidowej z marca 2020 r. wobec trwającego procesu legislacyjnego nad ustawą pozwalającą na organizację wyborów prezydenckich w terminie zakreślonym przez marszałka Sejmu – wyjaśnił rzecznik.
Dodał, że „te dwie decyzje administracyjne polecały przygotowania do organizacji wyborów – z pominięciem organów wyborczych, czyli PKW i KBW – dwóm podmiotom: Poczcie Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych”.
– W związku z realizacją tych decyzji przez te podmioty wydatkowane zostały bardzo duże sumy pieniędzy. Podmioty te poniosły szkody – odpowiednio – Poczta Polska około 53 mln zł i PWPW – około 3,5 mln zł – zaznaczył.
– Jeśli chodzi o niedopełnienie obowiązków, to dotyczy ono m.in. niepowstrzymania wydatkowania tych środków i realizacji tych decyzji przez podmioty wskazane w decyzjach – powiedział prok. Skiba.
Zarzucony byłemu premierowi czyn – jak zaznaczył prokurator – zagrożony jest karą do trzech lat więzienia. Były premier nie przyznał się do zarzucanego mu czynu, odmówił też składania wyjaśnień.
Morawiecki odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi
Rzecznik podkreślił, że przesłuchanie posła PiS przebiegało w atmosferze kulturalnej i „wzajemnego zrozumienia swoich ról procesowych”.
– Podejrzany był w obecności dwóch obrońców, skorzystał ze swoich uprawnień, odmówił składania wyjaśnień, odpowiadania na pytania i nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Złożył wnioski o zapoznanie się z materiałem dowodowym w tej sprawie i wyraził chęć ustosunkowania się do zarzutów po uzyskaniu uzasadnienia tych zarzutów oraz po zapoznaniu się z materiałami tego postępowania – powiedział prok. Skiba, dodając, że materiały liczą obecnie ok. 80 tomów akt.
Informację tę potwierdził sam Morawiecki, który przy wyjściu z budynku prokuratury poinformował dziennikarzy, że odmówił składania wyjaśnień – jak powiedział – do czasu zapoznania się z aktami sprawy.
– Natychmiast jak dostanę te akta i będę mógł się z nimi zapoznać, to niezwłocznie przystąpię do tego zapoznania się i do następnych czynności związanych z postępowaniem – zapewnił Morawiecki.
Zadeklarował też, że będzie współpracował z prokuraturą w tej sprawie.
PiS czekał pod budynkiem
Przed budynkiem prokuratury w czwartek zebrała się grupa kilkudziesięciu osób, w tym politycy PiS, którzy wyrażali solidarność z byłym szefem rządu. Po wyjściu z prokuratury Morawiecki został otoczony przez jego zwolenników skandujących: Mateusz.
– Dziękuję wszystkim państwu, dziękuję bardzo za obecność. Walczymy dalej – powiedział Morawiecki.
Inni mogą też usłyszeć zarzuty
Prokuratura Okręgowa w Warszawie, której zespół śledczy prowadzi postępowanie dotyczące wyborów korespondencyjnych z 2020 r., bada także kwestie ewentualnej odpowiedzialności innych urzędników. Zawiadomienie w tej sprawie, które w prokuraturze złożyła sejmowa komisja śledcza, dotyczą m.in. byłego szefa KPRM Michała Dworczyka, byłego ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, b. marszałek Sejmu Elżbiety Witek czy b. szefa MAP Jacka Sasina.
– Na pewno jest sporo zgromadzonego materiału dowodowego, który wymaga analizy pod kątem sprawstwa bądź zaniechania konkretnych osób w konkretnych sytuacjach, w konkretnych momentach brania udziału w tym procesie ustawodawczym czy jeśli chodzi o wydawanie decyzji, podejmowanie różnych decyzji, dokonywanie pewnych planów odnośnie organizacji tych wyborów, które de facto się nie odbyły – powiedział prok. Skiba.
– Dlatego te materiały, które mamy zgromadzone, są analizowane pod kątem różnych osób i różnych czynów. (…) Nie mamy na chwilę obecną podjętych decyzji do tego, by uznać, że materiał dowodowy, który jest zgromadzony odnośnie sprawstwa innych osób niż były prezes Rady Ministrów pozwala na wydanie postanowienia o przedstawieniu zarzutów. Taka decyzja co do żadnej z osób wskazanych w tych zawiadomieniach jeszcze nie zapadła – podkreślił rzecznik prokuratury.
Wniosek o uchylenie immunitetu Morawieckiemu trafił do Sejmu w połowie stycznia. Kilka dni później poseł PiS poinformował, że sam zrzekł się immunitetu, bo – jak stwierdził – wie, że „prawda, prawo i sprawiedliwość zwyciężą i skończy się czas bezpodstawnych, politycznie motywowanych zarzutów”.
Wybory kopertowe
Wiosną 2020 r. – w trakcie trwającej pandemii COVID-19 – ówczesny szef rządu polecił Poczcie Polskiej działania niezbędne do przygotowania i przeprowadzenia wyborów prezydenckich, które pod pretekstem tzw. pandemii miały odbyć się 10 maja 2020 r. w trybie korespondencyjnym.
Ustawa w sprawie głosowania korespondencyjnego weszła w życie 9 maja 2020 r., natomiast Morawiecki już 16 kwietnia 2020 r. wydał dwie decyzje: Poczcie Polskiej – polecającą podjęcie działań zmierzających do organizacji wyborów prezydenckich w formie korespondencyjnej, a Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych – polecającą rozpoczęcie drukowania kart do głosowania i innych dokumentów niezbędnych w procesie wyborczym.
Finalnie wybory nie odbyły się 10 maja, tylko 28 czerwca, a głosowanie odbywało się w lokalach wyborczych.
We wrześniu 2020 r. WSA w Warszawie orzekł, że decyzja premiera Morawieckiego zobowiązująca Pocztę Polską do przygotowania wyborów prezydenckich w trybie głosowania korespondencyjnego rażąco naruszyła prawo. Według WSA decyzja ta naruszyła m.in. konstytucję, Kodeks wyborczy, ustawę o Radzie Ministrów i Kodeks postępowania administracyjnego. WSA stwierdził, że konstytucja ani inne ustawy nie przyznają Prezesowi Rady Ministrów uprawnień w zakresie zmierzającym do organizacji wyborów powszechnych.
Wyrok ten stał się prawomocny pod koniec czerwca 2024 r. po tym, gdy Naczelny Sąd Administracyjny oddalił skargi kasacyjne.