Strona głównaWiadomościPolskaStanowski zagrozi Mentzenowi? Szymowski: To będzie podobny efekt, jak...

Stanowski zagrozi Mentzenowi? Szymowski: To będzie podobny efekt, jak… [VIDEO]

-

- Reklama -

Leszek Szymowski w odpowiedzi na pytania widzów ocenił, czy dr Artur Bartoszewicz i Krzysztof Stanowski stanowią polityczne zagrożenie dla Sławomira Mentzena. Przypomniał też, jak świat „dziennikarski” w Polsce jest spenetrowany przez służby specjalne. Była też mowa o konflikcie Jana Pińskiego i Wojciecha Sumlińskiego.

Widz zapytał o start dra Artura Bartoszewicza i Krzysztofa Stanowskiego. Zdaniem pytającego, największe zagrożenie te kandydatury stanowią dla Sławomira Mentzena

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

– Wie pan, ja myślę, że obaj kandydaci, których pan wymienił – przy całym szacunku – jakiejś wielkie furory nie zrobią – powiedział Leszek Szymowski.

Europa Suwerennych Narodów

– Myślę, że zbiorą głosy elektoratu sfrustrowanego, który nie ma na kogo głosować, bo w każdym coś mu nie pasuje. Taki będzie rezultat tego – dodał Szymowski.

- XVI Konferencja Prawicy Wolnościowej -

Zauważył następnie, że „będzie to świetnie służyć promocji obu panów”.

Mam takiego swojego wielkiego fana z zakresu marketingu. Znaczy nie fana, tylko takiego człowieka, którego bardzo podziwiam. Mój idol marketingowy. To jest niejaki pan Kazimierz Piotrowicz. To jest taki jegomość, który pod koniec lat 80-tych założył pierwszą w Polsce fabrykę wkładek do butów, jak tylko ustawa Wilczka weszła. I on postanowił wystartować na prezydenta w 90-tym roku – opowiedział Szymowski.

– Jak w telewizji były debaty, to on opowiadał tylko o swoich wkładkach do butów. I on oczywiście zdobył śmieszne jakieś tam poparcie, nie wiem czy to był nawet 1 proc. czy mniej. Ale biznes wkładek do butów mu się rozwinął potem rewelacyjnie – zaśmiał się Leszek Szymowski.

– Myślę, że jeśli chodzi o pana Bartoszewicza i pana Stanowskiego, to będzie podobny efekt – podsumował.

– Jakie ma pan zdanie odnośnie dwóch osób zajmujących się podobnie jak pan dziennikarstwem śledczym: Wojciecha Sumlińskiego i Jana Pińskiego? Swego czasu byłem zdziwiony ich konfliktem i oskarżeniami Pińskiego, który wyzywał Sumlińskiego od plagiatorów, twierdził, że Sumliński z racji wykształcenia świetnie potrafi grać na emocjach, a jego próba samobójcza była jedynie dobrze zaplanowaną grą. Z kolei Sumliński nie pozostał dłużny, sugerując, że Piński często bywa pod wpływem różnych substancji, a ponadto jest obecnie cynglem Tuska i Giertycha. Oberwało się nawet redaktorowi Tomaszowi Sommerowi z „NCzasu!”, który zaprosił Pińskiego na wywiad. W odwecie Sumliński zapowiedział, że nie poda Sommerowi ręki. Itd. Czy da się w ogóle być dziennikarzem śledczym? Smaczków dodaje fakt, że obaj panowie działają w ścisłej współpracy z byłymi agentami służb specjalnych […]. Czy konflikt obu panów jest przyczyną chłodnego stosunku Sumlińskiego do Grzegorza Brauna, który zdaje się napisał kiedyś z Pińskim książkę i chwalił bystrość jego umysłu? – zapytał jeden z internautów.

– Ja się przyjaźniłem z Wojtkiem Sumlińskim, dalej się jakoś tam współpracujemy. Ja czytam jego książki, nawet na moich targach bywał, te książki się sprzedawały. Więc ja te książki cenię, bo na przykład bardzo się dużo z nich można dowiedzieć o takich paskudnych postaciach polskiej sceny politycznej jak Komorowski czy Tusk. Z Janem Pińskim też współpracowałem przez lata. Jan Piński był moim szefem w tygodniku „Wprost”, to już było w 2008 roku, więc to już kawał czasu temu. I ja nie ukrywam, że ja obu tych ludzi wspominam z dużym sentymentem. Teraz każdy z nas poszedł własną drogą, no bo Sumliński pisze książki, ma swój kanał na YouTube, Jan Piński też, ja też. No nie ukrywam, że żal, że tacy ludzie się kłócą, bo ze współpracy dziennikarzy śledczych to mogłoby dla Polski wiele dobrego wyniknąć – ocenił dziennikarz śledczy.

– Jeśli chodzi o współpracę z byłymi agentami służb specjalnych, no to jest ich prawo. Ja akurat bym tą drogą nie poszedł, ale to każdy ma swój styl, każdy może robić co uważa. Czy da się w ogóle być dziennikarzem śledczym, nie mając trwałych związków z ludźmi służb? Wie Pan, na to zależy, o jakich związkach pan mówi. Dziennikarze mają kontakty w służbach specjalnych, ja też znam wielu ludzi ze służb specjalnych, natomiast to nie powinno nigdy przekraczać granicy pracy dziennikarskiej. Ja uważam, że dziennikarz może czerpać informacje ze służb, czy od służb, czy od ludzi służb, natomiast on nie powinien być uchorem, agentem. Takie jest moje zdanie – podkreślił Szymowski.

Dodał, że „dziennikarstwo niestety jest spenetrowane przez służby”.

– Ja pamiętam, jak kiedyś listę 300-stu widziałem w 2007 roku, czyli tam 300 […] dziennikarzy zarejestrowanych przez służby cywilne. No to tam nazwiska były znane do dzisiaj, głośne do dzisiaj. Więc to pokazało mi, jak strasznie jest to wszystko zabagnione – stwierdził.

– Ja bym chciał, szczerze mówiąc, żeby dziennikarstwo w Polsce było taką faktyczną czwartą władzą, niezależną od państwowych pieniędzy i niezależną od bezpieki. No ale to marzenia świętej głowy – podsumował Leszek Szymowski.

Najnowsze