Unia Europejska może wkrótce wprowadzić zakaz stosowania powszechnie używanych trutek na szczury i myszy. Biurokraci uważają, że to niehumanitarne.
Na celownik wzięto rodentycydy, czyli substancje przeciwzakrzepowe znajdujące się w przynętach na gryzonie. Choć to niezwykle skuteczny preparat w eliminowaniu szkodników, to aktywiści zwierzęcy podnoszą argument, że prowadzi do długotrwałego i bolesnego zdychania zwierząt.
Tzw. ekolodzy dorzucają, że stosowane metody stanowią także zagrożenie dla ekosystemu. „Rodentycydy kumulują się w łańcuchu pokarmowym, stwarzając ryzyko dla drapieżników takich jak myszołowy, sowy czy lisy” – twierdzi dr Anna Kowalska, ekolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Procedura ponownego zatwierdzenia tych substancji jest w toku, a decyzje spodziewane są pod koniec roku. Istnieje realna możliwość, że prywatne stosowanie trutek zostanie zakazane.
Perspektywa zakazu budzi jednak obawy wśród rolników i władz miejskich. „Bez skutecznych metod kontroli populacji gryzoni, możemy stanąć w obliczu poważnego zagrożenia dla zdrowia publicznego i gospodarki” – ostrzega Jan Nowak, przedstawiciel Polskiego Związku Producentów Rolnych.
W Niemczech organizacje branżowe apelują o pilne działania polityczne, argumentując, że ograniczenie dostępu do trutek jedynie do profesjonalnych usług deratyzacyjnych nie rozwiąże problemu.
Polska również zmaga się z plagą gryzoni, szczególnie w miastach z historyczną zabudową, jak np. Wrocław. Rolnicy z południowo-zachodnich regionów kraju walczą z nornicami i myszami niszczącymi uprawy.