Sanepid zamknął Biedronkę w Ostrowcu Świętokrzyskim. Instytucja podjęła działania po zgłoszeniu jednego z klientów, który był świadkiem, jak myszy buszują po dziale z wypiekami.
Sprawa wyszła na jaw po publikacji „Faktów Kaliskich”. W mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie myszy siedzącej na pizzerince. Jak się okazało, problem był poważniejszy niż początkowo sądzono – podczas sprawdzania sytuacji na miejscu zauważono, że jeden z tostów zniknął, co mogło sugerować, że został sprzedany nieświadomemu klientowi.
„Nałożyłem mandat, zaleciłem zamknięcie marketu i przeprowadzenie skutecznej deratyzacji, ponieważ wcześniejsze nie odniosły żadnego skutku, skoro stwierdziliśmy obecność gryzoni. Musi też odbyć się proces sanityzacji, czyli czyszczenia i mycia” – poinformował Tadeusz Biliński, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Ostrowie Wielkopolskim.
Podkreślono, że myszy i szczury mogą być nosicielami niebezpiecznych bakterii i wirusów, a kontakt z ich odchodami czy śliną może prowadzić do groźnych zatruć pokarmowych.
Biedronka zapewnia, że po wykryciu szkodnika personel natychmiast wezwał specjalistyczną firmę deratyzacyjną. Typowo korporacyjną gadką zapewnia też, że „najwyższa jakość i bezpieczeństwo produktów to jeden z priorytetów sieci sklepów Biedronka. „Każdy sygnał wskazujący na możliwość obniżenia jakości, nawet incydentalny, jest traktowany z pełną powagą i bezzwłocznie sprawdzany” – zapewnia sklep.